Sprzedajemy styl życia

Karolina Guzińska
opublikowano: 2003-04-11 00:00

Dwa miliony mkw. tkanin, 350 tys. sztuk garniturów i marynarek, ponad milion sztuk odzieży sportowej i 1,5 miliona różnego rodzaju dodatków. Tyle wytwarza rocznie włoska firma Ermenegildo Zegna, producent luksusowej odzieży męskiej. Od 26 marca obecna w Warszawie.

— Mimo takiej skali działalności spółka pozostała firmą rodzinną, zarządzaną przez czwarte już pokolenie spadkobierców Ermenegildo Zegny. 12 członków rodziny osobiście nadzoruje szczegóły. Dbają nie tylko o tworzenie nowych kolekcji odzieży dwa razy do roku, ale i o produkcję, marketing, a nawet wystrój butików w każdym miejscu na świecie. My musieliśmy uzgodnić z nimi nawet muzykę, którą słychać będzie podczas gali oficjalnie inaugurującej — w połowie maja — działalność sklepu... Spodziewamy się wówczas w Warszawie dwojga członków familii Zegna: Ermenegilda i Bernardetty — mówi Jerzy Mazgaj, prezes Paradise Group, przedstawiciela włoskiej firmy w Polsce.

Zapewnia, że za 0,5 mln euro nie kupowałby kota w worku.

— Doskonałe włoskie krawiectwo. Perfekcyjnie skrojona odzież z najlepszych materiałów — jeśli wełna, to nić jest cieńsza od ludzkiego włosa! Te ubrania świetnie się noszą — zarówno nowe, jak i po 15 praniach — zachwala. I dorzuca:

— Obecnie firma konkuruje z takimi markami, jak Loro Piana, Brioni czy Cornelioni. Wybrałem jednak Zegnę, a nie tamte... Powód? Uważam, że to marki wymierające: skostniałe i nieco przykurzone. Te firmy szyją od lat 30, ale nie wypracowały ani konceptu sprzedaży, ani linii sportowej czy kreatywnej. A Zegna dba też o klienta potrzebującego czegoś eleganckiego nie tylko do pracy, ale i na weekend czy zakupy — dodaje Jerzy Mazgaj.

Firma wydzieliła dwie takie linie — w 1993 r. Soft, charakteryzowaną jako swobodną elegancję, w 1999 r. zadebiutowała linia sportowa. Nabyta firma Agnona specjalizuje się zaś w luksusowych dodatkach i odzieży damskiej.

W 2000 r. potomkowie Zegny przejęli firmę Masterloom, znaną z jakości i innowacyjności jej tkanin. To zaowocowało joint-ventures z firmami: Armani, Gucci i Versace. Doszło też do seryjnego otwierania oddziałów w Austrii, Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Turcji, Meksyku, USA, Japonii, Hongkongu, Korei, Singapurze, Tajwanie, Australii, Chinach. I w Polsce...

— Negocjacje trwały półtora roku. Dla Paradise Group marka Ermenegildo Zegna to świetne uzupełnienie oferty firm Hugo Boss i Kenzo, które w Polsce reprezentujemy. Boss to bardzo dobre krawiectwo — przeznaczone dla menedżerów średniego szczebla, niemniej nieco bardziej „masowe”. Jak Volkswagen wśród samochodów. Kenzo natomiast wybierają osoby kreatywne: fotografowie, dziennikarze, ludzie reklamy... Kolorowy, etniczny styl dla bardziej ceniących wolność niż formalizm ubioru. Wsród tych marek Ermenegildo Zegna jest jak mercedes czy jaguar — to propozycja dla prezesów, właścicieli firm, członków rad nadzorczych... Ludzi, którzy cenią jakość i perfekcję wykonania. Bo filozofią tej marki pozostaje właśnie wysoka jakość za konkretną cenę — snuje opowieść Jerzy Mazgaj.

Dziwi, że Włosi wchodzą do Polski dopiero teraz — w czasach kryzysu. Prezes Paradise Group przekonuje jednak, że handel „rzeczami selektywnymi” rządzi się własnymi prawami.

— Sprawdza się tu stara, marketingowa opinia, że im gorzej, tym lepiej. Paradoks? Nie, bo finansowe elity nie inwestują teraz na przykład w zakup nowych firm. Ujście dla adrenaliny, pchającej ich do działania, znajdują w czymś innym. Mają czas na konsumowanie życia, inwestowanie w siebie, zaspokajanie swoich potrzeb. Nie mogą przecież ze względu na fatalną koniunkturę zrezygnować z dbałości o siebie. Kupują ubrania, wczasy, biżuterię bądź zegarki... — twierdzi Jerzy Mazgaj.

Ekspansja Zegny w każdym kraju wygląda podobnie: firma wchodzi do największych miast, wybierając prestiżowe lokalizacje: Fifth Avenue w Nowym Jorku, Rodeo Drive w Los Angeles... plac Trzech Krzyży w Warszawie.

Co dalej? Być może kolejna lokalizacja w strefie wolnocłowej lotniska Okęcie. Ale najpierw trzeba obserwować rynek — sklep musi działać z rok, by właściciele ocenili, kto wyroby tej marki kupuje, czy przyjeżdżają klienci z innych miast. Jedno jest pewne: dla Ermenegildo Zegny nie ma miejsca w galeriach handlowych. Bo „marka by się spauperyzowała”.

Umowa z włoską firmą obliguje Paradise Group do zachowania pułapu cen — takiego samego jak w innych krajach.

— VAT w Polsce jest wyższy niż we Włoszech, schodzimy więc z marży... Ceny w Polsce są jak w Niemczech i no, może ze 2 proc. wyższe niż włoskie... — wyjaśnia Jerzy Mazgaj.

Ermenegildo Zegna to być może jedyna firma na świecie, która niczego nie wypuszcza z rąk. Począwszy od strzyżenia nowozelandzkich owiec przez przędzenie, szycie... Marka od lat kojarzy się z najwyższej jakości tkaninami — przyznawany od 1948 r. przez International Wool Study Group z siedzibą w Londynie znak jakości wełny Woolmark trafił po raz pierwszy właśnie do Zegny...

Włoski producent wytwarza m.in. kaszmiry z Mongolii, wełny merino z Australii, moher z Afryki, jedwabie z Chin i włoską bawełnę.

— Ale Zegna to coś więcej niż biznes — założyciel firmy wiele zrobił dla regionu Trivero. Wybudował szpital, szkołę... W latach 30. firma posadziła ponad pół miliona drzew iglastych i rododendronów na jałowych, górskich zboczach. Rozpoczęto także budowę drogi widokowej, noszącej imię założyciela... Za jego przykładem inni członkowie rodziny założyli w 1993 r. Oazę Zegna — obszar wzdłuż alpejskiej drogi widokowej, umożliwiający zwiedzającym lepsze poznanie górskiej przyrody — opowiada Jerzy Mazgaj.

Pierwszy w Polsce salon Ermenegildo Zegna działa dopiero od kilku tygodni. Jest co oglądać: garnitury, koszule, krawaty, paski, buty, a nawet skarpetki. Cztery linie: najdroższa Napoli Couture, nieco tańsza Sartoriale — klasycznie skrojona, w dużej mierze ręcznie wykańczana odzież (garnitur z cienkiej wełny: 8,4 tys. zł) oraz Soft (np. dzianina, garnitury o „miękkiej konstrukcji”) i Sport (moda dla aktywnych, z tkanin takich jak mikrotyna). Najdroższa rzecz w salonie kosztuje 13 tys., najtańsza (skarpetki) — 90 zł. Za garnitur na miarę zapłacimy 6-10 tys. zł.

— 11 i 12 kwietnia będziemy gościć Paola Vacari ze Szwajcarii — szefa szycia na miarę w firmie Ermenegildo Zegna. Zdejmie miarę z klientów — jest tylu chętnych, że prowadzimy zapisy, bo dla każdego klienta przeznaczamy przynajmniej godzinę! Można zamówić garnitur, koszulę, krawat, spodnie, marynarkę, płaszcz... Na efekt przyjdzie poczekać około czterech tygodni — mówi Sebastian Piskała, menedżer warszawskiego salonu.

Część kolekcji jest wszędzie taka sama — to wymóg Włochów. Ubrania, które widnieją w katalogach, na billboardach (ciekawostka — markę Ermenegildo Zegna reklamują znani aktorzy, muzycy... — firma nie zatrudnia modeli) można kupić zarówno w Mediolanie, jak i Warszawie. Resztę asortymentu wybiera menedżer sklepu i specjaliści z Paradise Group. Kierują się tendencjami światowej mody, ale i upodobaniami Polaków. Nie robią badań rynku — wystarczy doświadczenie.

— Docieramy do — góra — 3 proc. rynku. Mamy stałych klientów — to oni robią 80 proc. obrotów. Nie potrzebujemy badań. Preferencje Polaków są ważne, ale korzystamy z rad Włochów przy wyborze kolekcji. Bo chcemy też trochę klienta edukować. Ermenegildo Zegna sprzedaje przede wszystkim styl życia. Poczucie przynależności do świata ludzi sukcesu — komentuje Jerzy Mazgaj.

Rzeczywiście, do warszawskiego salonu firmy nie zaglądają ciekawscy z ulicy. Tu przychodzą ludzie, którzy jednorazowo zostawiają 10-20 tys. zł.

— Nasi klienci to głównie ludzie biznesu, prawnicy... Ci, którzy poznali markę podczas zagranicznych podróży. Nie trzeba im niczego wyjaśniać. U Ermenegildo Zegny ubierają się przecież Jacques Chirac, Bill Clinton, rodzina Berlusconich, piłkarze Interu Mediolan i AC Milan... - wylicza Sebastian Piskała.

Zwraca uwagę na wyposażenie sklepu: meble — takie same jak w każdym innym salonie firmy: ciemne drewno dla linii klasycznych, jasne — dla sportowych. Półki pokryte skórą, cokół w przymierzalni, balkon, gdzie klient może obejrzeć materiał w świetle dziennym, marynarki rozwieszone wśród pasujących do nich koszul i krawatów...

— Rynek wyczekiwał na nas: włoski projekt w najlepszym stylu. Widzimy to po reakcji klientów — podsumowuje Sebastian Piskala.