Hutnicy bez żalu pożegnali 2024 r., w którym ceny i popyt na stal były na niskim poziomie, a wielu producentów, m.in. z powodu wysokich kosztów energii i niskiego popytu, wyłączało nierentowne piece. W 2025 r. także nie rozgrzeją się do czerwoności. Dystrybutorzy stali nie spodziewają się rychłego rynkowego ożywienia, mimo że publiczni zamawiający, tacy jak Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz PKP Polskie Linie Kolejowe, zapowiadają ogłoszenie wielu przetargów, wartych miliardy złotych.
- Nie ma sygnałów z rynku odbiorców, mówiących o zbliżającym się w krótkiej perspektywie wzroście popytu. Dystrybutorzy muszą więc działać bardzo ostrożnie, ponieważ konkurencja na rynku zaostrzy się jeszcze bardziej niż do tej pory – twierdzi Iwona Dybał, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.
Spodziewa się wprawdzie dalszego ograniczania produkcji przez huty oraz działań zmierzających do przyhamowania importu, mogących doprowadzić do wzrostu cen, jednak bez realnego zwiększenia zapotrzebowania ze strony odbiorców efekty będą nietrwałe.
Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu, spodziewa się poprawy koniunktury w drugiej połowie 2025 r. Jego zdaniem wówczas odczuwalne będą pierwsze efekty realizacji inwestycji, na które obecnie podpisywane są umowy. Szacuje roczne zużycie wyrobów stalowych na około 12 mln ton, podkreślając, że w okresie dobrej koniunktury sięgało nawet 15 mln ton.
Około 80 proc. konsumpcji jest zaspokajane stalą z importu, co od lat martwi producentów.
Wyhamowanie dekarbonizacji
Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru, liczy jednak na zmiany w unijnej polityce, które poprawią sytuację europejskich wytwórców stali.
- Wygląda na to, że unijni politycy zaczynają dostrzegać problemy, jakie m.in. w przemyśle hutniczym może wywołać zbyt gwałtowne wdrażanie polityki dekarbonizacyjnej przewidzianej w Zielonym Ładzie. Mam nadzieję, że jego założenia zostaną ponownie przeanalizowane, a wdrożenie zmian będzie rozłożone w czasie, co pozwoli nieco ustabilizować sytuację w hutnictwie – twierdzi Przemysław Sztuczkowski.
Sytuację w branży poprawić może także zapowiadane przez Donalda Trumpa, nowego prezydenta USA, zakończenie wojny w Ukrainie.
- Zawarty może być zgniły pokój, na warunkach niezbyt korzystnych dla Ukrainy. Wywoła on jednak impuls inwestycyjny w całym regionie. Trwająca wojna zniechęca niestety do podejmowania decyzji inwestycyjnych – twierdzi prezes giełdowej grupy.
Odbudowa Ukrainy zwiększy popyt na stal, przez co ukraińscy producenci będą mniej skłonni do sprzedawania jej poza krajem.
Wojna celna
Przemysław Sztuczkowski obawia się natomiast zalewu europejskiego rynku stalą wyprodukowaną przez firmy z innych kontynentów, na które USA, po objęciu urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa, mogą nałożyć wysokie cła.
- Wówczas tym producentom nie będzie opłacało się sprzedawanie wyrobów do USA, więc będą szukać nowych rynków zbytu, np. w Europie. W takiej sytuacji europejscy politycy powinni szybko zareagować i także wprowadzić mechanizmy ochrony rynku. W przeciwnym razie w Europie może pojawić się sporo taniej stali z państw objętych cłami USA – twierdzi prezes Cognoru.
Podkreśla również, że obecnie banki centralne w niektórych krajach obniżają stopy procentowe, by ożywić gospodarkę. Ma nadzieję, że w 2025 r. stopy spadną także w Polsce, co zwiększy m.in. popyt na stal.
Ze wszystkimi prognozami branżowymi i makroekonomicznymi możesz zapoznać się w specjalnym serwisie „Co nas czeka”. Na stronie znajdziesz także felietony liderów biznesu, nauki, kultury i geopolityki, takich jak Aleksander Kwaśniewski, Jacek Dukaj, Aleksandra Przegalińska, gen. Rajmund Andrzejczak, Sebastian Kulczyk, Rafał Brzoska czy Adam Góral.
