Do porozumienia o zniesieniu blokady rynku potrzebna jest tylko wola polityczna.
To było zaskoczenie. Wieloetapowe polsko-rosyjskie rozmowy techniczne, które miały ostatecznie wyjaśnić sprawę fałszerstw świadectw weterynaryjnych i ustalić zasady mięsnej wywózki, nagle ugrzęzły w martwym punkcie.
Polsce zależało na tym, by całą sprawę ustalić jeszcze przed wizytą w Moskwie Marka Chrapka, wiceministra rolnictwa. To miała być dobra okazja do zniesienia szlabanu od 1 maja. Informacja o zniesieniu blokady mogłaby także wzmocnić argumenty przeciwko wotum nieufności dla Krzysztofa Jurgiela, ministra rolnictwa. Czy zatem Rosjanie grają na zwłokę i czekają na nowe rządy Samoobrony w resorcie rolnictwa? Czy Polska powinna się starać o wyznaczenie kolejnych konsultacji?
— Nie widzę sensu kolejnych spotkań. Wszystko już zostało wyjaśnione i ustalone, a powtarzanie tych samych argumentów do niczego nie prowadzi. Zgodziliśmy się na wszystkie warunki strony rosyjskiej, w tym na wspólną kontrolę graniczną celników i służb weterynaryjnych. Więcej uczynić się nie da. Do zawarcia porozumienia potrzebna jest wola polityczna — tłumaczy Krzysztof Jażdżewski, główny lekarz weterynarii.
Na otwarcie granic czeka biznes. Z początkiem kwietnia rosyjskie firmy zaczęły przesyłać faksem zapytania i zamówienia na konkretne partie towaru, co świadczy o coraz większym niedoborze wieprzowiny.
10 listopada Rosja wprowadziła zakaz importu mięsa z Polski, a 14 — także produkcji roślinnej. Bezpośrednim powodem było podejrzenie fałszowania świadectw weterynaryjnych. Do tego czasu z eksportu do Rosji korzystało 19 firm mięsa czerwonego, które po kontrolach w grupie 75 zakładów uzyskały uprawnienia.