Impreza społecznie organizowana od czternastu lat przez dziennikarską fundację gości w imponującej auli Politechniki Warszawskiej. Wyjątkowo nagłośniony — z oczywistych powodów — bal gromadzi ludzi mediów, artystów, polityków oraz biznesmenów.
Akurat te snobujące się środowiska są przyzwyczajone, że na najróżniejszych galach po prostu… bywają, gratisowo zapraszane lub akredytowane. Ale na Charytatywny Bal Dziennikarzy można wejść wyłącznie, nabywając bilet cegiełkę. Wszyscy to rozumieją i bez szemrania rezerwują z wyprzedzeniem możliwość zakupu.
Aula nie jest z gumy, tysiąc uczestników stanowi granicę bezpieczeństwa i balowego komfortu, zatem spóźnialscy obchodzą się smakiem bez względu na nazwisko. Skończyły się czasy, gdy cegiełkę można było kupić od ręki przy wejściu.
W tym roku zarząd fundacji pierwszy raz zróżnicował ceny: wejściówka dla dziennikarza kosztowała 150 zł, a miejsce przy stoliku 350 zł, zaś dla gości zewnętrznych odpowiednio 250 i 450 zł. Chodziło o zaakcentowanie, że to jednak gala branżowa, a także o wyjście naprzeciw ogólnej sytuacji ekonomicznej środowiska dziennikarskiego.
Sprzedaż biletów oraz wpłaty biznesowych dobrodziejów balu pozwoliły na zebranie, po opłaceniu faktur, 250 tys. zł netto. Tegoroczny dochód fundacja przeznaczyła na stypendia edukacyjne dla ubogiej młodzieży ze wsi i małych miasteczek. Artystką okraszającą 4 lutego XIV bal była Kayah, która kiedyś już na nim występowała.
Znakomita zabawa trwała do rana, tym lepsza, im w auli robiło się luźniej. Politechnika poradziła sobie z problemem, który był odczuwalny kilka lat temu, gdy biały pył z parkietu obsypywał dolne partie sukien i garniturów. Ale miało to i dobrą stronę, bo od razu było widać, kto najbardziej szalał...