Miniony tydzień przyniósł umocnienie się franka, co powszechnie tłumaczy się obawami związanymi z sytuacją na Ukrainie. Kiedy pierwsze skrzypce zaczyna grać geopolityka, to zazwyczaj na rynkach finansowych następuje zwrot w kierunku bezpiecznych przystani. Ostatnie dni przyniosły, zatem umocnienie się franka, jena, czy wreszcie wzrost cen złota, które dla niektórych też jest dobrą alternatywą na niepewne czasy.
Co ciekawe inwestorzy tym samym zignorowali słowa szefa SNB, jakie padły w wywiadzie dla szwajcarskiej prasy w ubiegły weekend. Thomas Jordan dawał do zrozumienia, że bank centralny nie odpuści sobie kwestii tzw. pega, czyli sztywnego kursu obrony EUR/CHF na poziomie 1,20, jaki został ustalony we wrześniu w 2011 r. To jak zdeterminowany wydawał się być Jordan, mogą być słowa niewykluczające wprowadzenie ujemnych stóp od depozytów, czyli tego elementu polityki monetarnej, którego wcześniej SNB starał się tak naprawdę unikać.
Tylko, że Szwajcarzy mają trudny orzech do zgryzienia. Dane makroekonomiczne nie są już tak złe, a na rynku nieruchomości rodzi się kolejna bańka spekulacyjna. To sprawia, że pojawiają się głosy nawołujące SNB do odejścia od polityki niskich stóp procentowych. Jednak mocnym argumentem banku centralnego jest nadal niska inflacja, która nie skłania do podejmowania przyspieszonych ruchów.
Reasumując. Trudno znaleźć przesłanki, które mogłyby skłonić SNB do rezygnacji z tzw. pega na EUR/CHF. Sytuacja na Ukrainie raczej nie uspokoi się z dnia na dzień, a wprowadzenie potencjalnych sankcji na Rosję, tylko nasili w czasie problemy natury geopolitycznej. To sprawia, że dość ciekawą strategią na najbliższe tygodnie będzie „badanie” determinacji SNB w kwestii obrony EUR/CHF. Potencjalne plotki nt. aktywności banku centralnego mogą się pojawiać już przy zejściu poniżej poziomu 1,21.