Gra przeciwko SNB już się rozpoczęła i być może wygrają ją spekulanci. Problemem jest tylko właściwy „timing”.
Pretekst w postaci krótkotrwałego naruszenia bariery 1,20 na EUR/CHF
sprawił, że dyskusja nad wyborem nowego szefa Narodowego Banku
Szwajcarii (SNB) przyspieszyła. Jedna z gazet napisała nawet, że SNB
desperacko potrzebuje generała. Czy to jednak wystarczy, aby wygrać
wojnę z rynkiem, który w najbliższych tygodniach będzie chciał sprawdzić
determinację Szwajcarów?
Na rynku można znaleźć opinie, że SNB powinien teraz mocniej zadziałać i
podnieść barierę EUR/ CHF z 1,20 na 1,25. Tylko zastanówmy się przez
chwilę: im wyższy poziom, tym więcej pieniędzy trzeba będzie wydać na
jego obronę (dodrukować franków). Sprawa byłaby prostsza, gdybyśmy mieli
stabilizację w strefie euro.
Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Ryzyko związane z długiem Hiszpanii
spędza sen z powiek coraz większej liczbie inwestorów, chociaż niektórzy
z nich wciąż próbują zachowywać dobry nastrój.
Problemy Hiszpanii automatycznie przełożą się na Włochy, a także
Portugalię, która nie będzie zdolna wrócić na rynki finansowe w 2013 r.
Bailout, czyli zewnętrzne finansowanie dla aż trzech krajów, to koszmar
dla europejskich polityków, a zwłaszcza dla kanclerz Angeli Merkel.
Realnych kwot rzędu 1,0-1,5 bln EUR w funduszach ratunkowych nie ma i
nie będzie, z kolei Europejski Bank Centralny może mieć ograniczone pole
manewru po ostatnich dwóch aukcjach LTRO, które doprowadziły do
wyraźnego wzrostu jego sumy bilansowej.
Do czego zmierzam? Narodowy Bank Szwajcarii nie będzie chciał dopuścić do
przeważenia euro w portfelu, co byłoby wynikiem interwencji w celu
obrony 1,20 na EUR/ CHF. Niewykluczone, że będzie starał się szybko wymienić
wspólną walutę na rynku, prowadząc chociażby do zwiększenia presji
spadkowej na EUR/ USD. Problem tkwi jednak gdzie indziej. Każda obrona
kursu ma swoje koszty. W 1978 r. Szwajcarzy powiązali kurs franka z
niemiecką marką, aby nie dopuścić do dalszej zwyżki własnej waluty.
Pomysł zarzucono po kilku latach, gdyż efektem był wyraźny wzrost
inflacji. Wtedy jednak mieliśmy też tzw. szok naftowy.
Rynki spodziewają się poprawy sytuacji w szwajcarskiej
gospodarce w perspektywie najbliższych kwartałów. To oczywiście może się
zmienić, jeżeli dojdzie do sporych zawirowań w strefie euro. Nie
zaszkodzi natomiast frankowi, a wręcz może tylko zwiększyć presję na
jego umocnienie — na zasadzie poszukiwania „bezpiecznej” przystani. Tym
samym SNB nie zlikwiduje problemu inflacji, chociaż może się ona nieco
oddalić. Czy jednak determinacja do utrzymywania bariery 1,20 na EUR/CHF
będzie aż tak duża? Wątpliwe. Gra przeciwko SNB już się rozpoczęła i być
może wygrają ją spekulanci. Problemem jest tylko właściwy „timing”.
© ℗
Podpis: Marek Rogalski główny analityk walutowy DM BOŚ