Ukraiński atom zasila polską sieć

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2023-05-15 17:00

Przebudowana polsko-ukraińska linia energetyczna w pierwszych dniach funkcjonowania służy głównie do importu prądu z ukraińskich elektrowni atomowych do Polski.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego polskoukraińskie połączenie nie było używane
  • jak działa teraz
  • komu zależy na transgranicznych przepływach energii i dlaczego
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Nowiutka polsko-ukraińska linia energetyczna łącząca Rzeszów z ukraińską Chmielnicką Elektrownią Jądrową w pierwszym dniu funkcjonowania, czyli w poniedziałek, służyła do importu prądu z Ukrainy do Polski. Importu można się spodziewać również we wtorek, na co wskazywał widoczny dzień wcześniej na stronach operatora systemu plan wymiany handlowej.

Nadwyżki chętnie prześlę
Nadwyżki chętnie prześlę
Odkąd w 2014 r. Ukraina straciła na rzecz rosyjskich separatystów uprzemysłowione terytoria na wschodzie, ma nadwyżki energii. Chętnie by ją eksportowała, np. do Polski, i teraz jest to możliwe na sensowną skalę.
Andrzej Bogacz / Forum

Wojenna zmiana optyki

Rozbudowa twardej infrastruktury, czyli m.in. połączeń transgranicznych, od początku pełnoskalowej wojny w Ukrainie wydawała się najlepszą bazą do współpracy energetycznej i wspierania sąsiada. Ukraina, produkująca prąd m.in. w elektrowniach atomowych, miała od lat nadwyżki, które mogłaby eksportować w dobrej cenie. Do momentu agresji Rosji na Ukrainę Polska tymi nadwyżkami nie była zainteresowana, ponieważ – taka była polityka Piotra Naimskiego, ówczesnego pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej – zamierzała być samowystarczalna. Po agresji optyka się zmieniła i pomysł płacenia Ukrainie za energię wydawał się już dobry.

Po zmianie optyki PSE, czyli operator systemu, przystąpił do przerabiania starej i nieużywanej linii Rzeszów-Chmielnicka o napięciu 750 kV tak, by miała napięcie 400 kV. Połączenie zostało też zsynchronizowane z systemem europejskim.

Od jesieni 2022 r. rosyjskie bomby coraz częściej spadają na elementy ukraińskiej infrastruktury energetycznej, co oznacza konieczność naprawiania, odbudowywania i… okresowego importowania energii przez Ukrainę. W długim terminie trudno zatem przewidzieć, w którą stronę Rzeszów-Chmielnicka będzie pracować najczęściej.

Przemysł liczy na prąd tani i czysty

W normalnych warunkach import do Polski jest jednak bardziej rentowny. W Polsce ponad 70 proc. produkcji prądu oparte jest na węglu, którego ceny w skali globalnej wystrzeliły. Produkcja z węgla jest też obciążona rodzajem podatku klimatycznego, związanego z emisjami CO2.

Tymczasem w energetyce atomowej koszty paliwa nie mają dużego wpływu na koszt prądu. Jednocześnie prąd z atomu jest klimatycznie „czysty”, co ma coraz większe znaczenie dla polskiego przemysłu, konkurującego na rynkach globalnych, podążających za trendem dekarbonizacji.

Polski przemysł od lat lobbuje za rozbudową połączeń energetycznych z Ukrainą, by mieć dostęp do prądu taniego i zeroemisyjnego. O reaktywacji połączenia Rzeszów-Chmielnicka jako pierwsze mówiły firmy Synthos, PKN Orlen i ZE PAK. Teraz, kiedy siłami państwowymi połączenie ruszyło, mają apetyt na jeszcze więcej.