Prace nad projektem ustawy budżetowej na 2016 r. są na ostatniej prostej. Ministerstwo Finansów (MF) dostało już plany wydatkowe od dysponentów. Dzięki regule wydatkowej resort finansów wie, ile udźwignie budżet państwa i na ile można sobie pozwolić w roku wyborczym. Z wyliczeń MF wynika, że wielkiego rozdawnictwa w przyszłym roku nie będzie, a wzrost wydatków całego sektora finansów publicznych zamknie się w maksymalnie kilkunastu miliardach złotych. Dlatego priorytetem dla urzędników z ul. Świętokrzyskiej stało się takie zaplanowanie budżetu, żeby nie uszczuplać strony dochodowej i wciąż zasypywać dziurę w kasie państwa. — Najprawdopodobniej nie będzie nas stać na obniżenie stawek podatku VAT już od 2016 r. i nastąpi to zgodnie z ustawą dopiero w 2017 r. — mówi nasz informator z resortu finansów.

Prezentu nie będzie…
W 2011 r. rząd zdecydował, że w kryzysowych czasach trzeba podreperować wpływy budżetowe i konieczne jest podniesienie stawek podatku od towaru i usług. Zmiana miała być chwilowa i kiedy tylko poprawi się kondycja finansów, VAT miał wrócić do starych poziomów. Jeszcze w ubiegłym roku Mateusz Szczurek, minister finansów, mówił, że jeśli zejdziemy z deficytem sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB, to nie ma powodów, aby utrzymywać wyższy podatek VAT. Dlatego nadzieje, że rząd ulży Kowalskiemu, zostały mocno rozbudzone, po tym jak zdjęto z nas procedurę nadmiernego deficytu.
— Mamy jednak kilka kosztownych planów, które musimy zrealizować w przyszłym roku, jak choćby program 100 tys. miejsc pracy dla młodych, więc nie możemy sobie uszczuplać wpływów podatkowych, które — przynajmniej z VAT — i tak w tym roku nie są realizowane zgodnie z naszymi prognozami — mówi nasz rozmówca. Z wyliczeń MF wynika, że obniżenie tylko głównej stawki VAT (23 proc.) o 1 pkt proc. od 2017 r. oznacza ubytek w kasie państwa w wysokości 4,6 mld zł. Zgodnie z ustawą o punkt procentowy ma spaść również środkowa stawka 8-procentowa, co uszczupliłoby dochody o 7,3-7,9 mld zł.
— Tyle samo zostanie jednak w kieszeni podatników, więc jest szansa, że część tych pieniędzy pójdzie na konsumpcję i w ten sposób wrócą do budżetu państwa — mówi źródło w MF.
…bo nie jesteśmy Rumunią
Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła i podejmie ją premier Ewa Kopacz, ale minister finansów zamierza rekomendować jej pozostawienie stawek podatkowych na dotychczasowym poziomie. Tym bardziej że wpływy z VAT nie są w tym roku najjaśniejszym punktem finansów państwa. W kasie państwa dochody podatkowe na ten rok zaplanowano na blisko 270 mld zł, z czego niemal połowa to właśnie VAT. Miło z niego wpłynąć do budżetu o blisko 7 proc. więcej niż przed rokiem. Na razie realizacja tego planu idzie jak po grudzie. Po pierwszym półroczu fiskus ściągnął niespełna 58 mld zł, czyli zaledwie 43 proc. planu rocznego. Co gorsze, to także o ponad 4,5 mld zł mniej niż w tym samym czasie w zeszłym roku. — Na początku roku ujemny wpływ na dochody miało kompleksowe uregulowanie zasad odliczania podatku od samochodów osobowych. Dodatkowo wydłużyliśmy termin rozliczenia VAT w imporcie przez upoważnionych przedsiębiorców. Do tej pory nie udało nam się tych strat odrobić, a budżet drenowała też deflacja — przypomina nasz rozmówca. Resortu finansów nie przekonuje też, że niedawno na redukcję stawek VAT zdecydował się rząd Rumunii. Tam stawki na żywność mają spaść z 24 proc. do 9 proc., a na pozostałe towary będzie wynosić 20 proc.
— Warto myśleć o VAT w sposób kompleksowy. Jesteśmy krytykowani przez Brukselę za zbyt duże różnice między stawkami preferencyjnymi a podstawą. Rozwiązaniem byłaby jednolita stawka albo głębsze ścięcie głównej. Realizacja pierwszego pomysłu to jednak sprawa długoterminowa, bo trzeba by zadbać o kieszenie najbiedniejszych, którzy na tym stracą. Drugi to natomiast znów mniej w budżecie — mówi nasz rozmówca.
OKIEM EKONOMISTY
W dobrych czasach trzeba odkładać
PIOTR BIELSKI, ekonomista BZ WBK
Scenariusz podstawowy był taki, że stawki VAT spadną dopiero od 2017 r. Wszystko jednak będzie tak naprawdę zależało od nowego rządu, który zostanie wyłoniony po wyborach. Trzeba jednak pamiętać, że mamy jasno nakreśloną ścieżkę ograniczania deficytu i pytanie, czy zostanie utrzymana. Nie byłoby mile widziane, gdyby w warunkach rozwijającej się w ponad 3-procentowym tempie gospodarki, rząd rezygnował z oszczędzania na trudniejsze czasy. Państwo nie zbankrutowałoby od obniżki VAT już od przyszłego roku, ale dobrze jest porządkować finanse w relatywnie dobrych czasach, przygotować się na kolejną falę spowolnienia, która prędzej czy później przyjdzie. Żeby to osiągnąć, trzeba jednak podchodzić ostrożnie do działań zwiększających wydatki czy obniżających wpływy budżetowe.
OKIEM EKONOMISTY
W dobrych czasach trzeba odkładać
PIOTR BIELSKI, ekonomista BZ WBK
Scenariusz podstawowy był taki, że stawki VAT spadną dopiero od 2017 r. Wszystko jednak będzie tak naprawdę zależało od nowego rządu, który zostanie wyłoniony po wyborach. Trzeba jednak pamiętać, że mamy jasno nakreśloną ścieżkę ograniczania deficytu i pytanie, czy zostanie utrzymana. Nie byłoby mile widziane, gdyby w warunkach rozwijającej się w ponad 3-procentowym tempie gospodarki, rząd rezygnował z oszczędzania na trudniejsze czasy. Państwo nie zbankrutowałoby od obniżki VAT już od przyszłego roku, ale dobrze jest porządkować finanse w relatywnie dobrych czasach, przygotować się na kolejną falę spowolnienia, która prędzej czy później przyjdzie. Żeby to osiągnąć, trzeba jednak podchodzić ostrożnie do działań zwiększających wydatki czy obniżających wpływy budżetowe.