Jest już drugi raport o korzyściach i kosztach płynących z integracji, tym razem przygotowany na zlecenie Centrum Europejskiego w Natolinie.
Przed referendum doszło do prawdziwego wysypu raportów na temat korzyści i kosztów integracji. Tym razem prognozy przygotowano na zlecenie Centrum Europejskiego w Natolinie. Przewidywania dotyczące gospodarki są bardzo zbieżne z raportem przygotowanym na zlecenie Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
Tak jak w poprzednio ekonomiści przygotowali scenariusze średnio i długookresowe dla dwóch wariantów: wejścia do Unii i pozostania poza nią na dotychczasowych zasadach.
Co się zmieni w gospodarce w pierwszych dziesięciu latach członkostwa? Zdaniem ekonomistów Adama Czyżewskiego, Witolda Orłowskiego (szef doradców ekonomicznych prezydenta) oraz Leszka Zienkowskiego najistotniejszą zmianą jest nie tyle podniesienie tempa wzrostu PKB, co przestawienie gospodarki na ścieżkę umożliwiającą w długim okresie przyspieszenie dynamiki rozwoju i wzrostu efektywności. Wzmocniona konkurencja w kraju wymusi szybką restrukturyzację polskich firm, która dopiero między 2010 a 2014 r. pozwoli poprawić dynamikę eksportu. Do tego czasu mocny złoty oraz coraz bardziej agresywne strategie rynkowe korporacji międzynarodowych spowodują przewagę dynamiki importu.
Autorzy raportu uważają, że w latach 2005-2007 wzrost PKB wyniesie około 5 proc. (UKIE — przekroczy 5 proc.) przy konsumpcji rosnącej w tempie nieco ponad 4 proc. (UKIE — 4 proc.) i inwestycjach około 12 proc. (12-14 proc.). Boom inwestycyjny i konsumpcyjny osiągniemy dzięki wzrostowi w zachodnioj Europie. Co prawda deficyt obrotów bieżących w relacji do PKB stopniowo wzrośnie do 5 proc., ale nie zagrozi stabilności gospodarki, zwłaszcza w warunkach wejścia do strefy euro (co ma nastąpić najwcześniej w 2008 r.). W bilansie płatniczym pogorszy się saldo handlowe, nawet o 2 pkt. proc., ale za to pojawią się pieniądze z budżetu UE.
W latach 2008-2010 pożegnamy się z szybkim wzrostem popytu krajowego, a rodzime firmy mogą odczuć duże rozczarowanie efektami członkostwa. Konsumpcja spadnie poniżej 4 proc., inwestycje do 7 proc., a wzrost PKB do około 4 proc. (identyczne są prognozy UKIE). Tempo wzrostu eksportu i importu obniży się do 7-8 proc. (7 proc.). Od 2011 r. gospodarka wejdzie na nową ścieżkę przyspieszonego wzrostu związanego z poprawą konkurencyjności i wzrostem jakości. Tempo wzrostu eksportu stopniowo podniesie się do 8-9 proc. przy imporcie rosnącym w tempie 7-8 proc., a wzrost gospodarczy znowu przekroczy 5 proc. PKB. Do 2014 r. Polska powinna osiągnąć poziom PKB równy ponad 30 proc. (31 proc. – UKIE) średniego PKB w Unii liczącej 15 członków, według bieżących kursów walutowych. Do 2030 r. wielkość PKB na głowę Polaka wzrośnie z 20 do 55 proc. UE-15.
Ekonomiści przyjęli założenie, że Polska mimo pozostawania poza UE prowadzi rozsądną, prowzrostową politykę. Nie oznacza to więc scenariusza katastrofy, ale dużo mniej korzyści, wyższą inflację, stałą dewaluację wobec euro oraz wysoki deficyt obrotów bieżących. Polska musiałaby się pogodzić z wygaśnięciem unijnych transferów, spadkiem zaufania inwestorów. Powolniejsza modernizacja gospodarki nie pozwoliłaby nam na osiągnięcie wzrostu 4 proc. PKB.
Stosunkowo duży rynek wewnętrzny nadal przyciągałby inwestycje, jednak głównie zorientowane na zaspokajanie popytu krajowego. Roczny napływ bezpośrednich inwestycji wyniesie 4-6 mld EUR (2 proc. PKB). Dzięki niezłej wiarygodności Polska będzie nadal w stanie pożyczyć brakujące środki na rynku emitując papiery dłużne i zaciągając kredyty komercyjne.
Do 2014 r. Polska mogłaby osiągnąć poziom PKB równy 20 proc. (19 proc.) średniego UE-15 w tym okresie, a w 2030 r. 26 proc.