Wawel zamierza trzymać się marki Wawel

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2012-06-18 00:00

Jeśli produkować, to pod własną marką. Producent słodyczy zwiększy moce i poszerzy portfolio.

Będziemy rosnąć szybciej niż branża. Jak? Tylko pod marką Wawel — tego jest pewien Dariusz Orłowski, prezes giełdowej spółki.

— Po początkowym zainteresowaniu markami prywatnymi duża grupa konsumentów zaczęła 2-3 lata temu wracać do produktów markowych. Ten trend się utrzymuje i nie wydaje mi się, żeby segment marek prywatnych mógł się mocno rozwijać i przekraczać dynamikę całego rynku słodyczy [która wynosi 6-7 proc.

— przyp. red.]. Mamy w nim 7-8 proc. udziałów i potencjał do wzrostu — deklaruje Dariusz Orłowski, prezes Wawelu. Inną taktykę przyjął Otmuchów, numer jeden pod względem produkcji pod markami własnymi sieci.

— W ubiegłym roku nasze przychody ze sprzedaży wzrosły o kilkanaście procent, a więc dużo mocniej niż cały rynek. O przyszłość marek prywatnych się nie martwię. Jeśli są sieci dyskontowe, które mają kilkaset sklepów w dobrych lokalizacjach, nie ma powodu, żeby Polacy na co dzień nie kupowali w nich marek prywatnych. Oczywiście na specjalne okazje jak urodziny czy imieniny poszukują bardziej wyrafinowanych wyrobów — komentujeBernard Węgierek, prezes ZPC Otmuchów. Słodycze czeka jednak nieco gorzki rok.

— Złoty jest bardzo słaby, a ceny surowców wysokie. W 2011 r. waluta była mocniejsza, a przez jego pierwsze dwa kwartały surowce tańsze. Dziś więc ponosimy wyższe koszty — twierdzi Dariusz Orłowski. W połowie przyszłego roku Wawel powinien skończyć wart 40 mln zł pierwszy etap rozbudowy zakładu w Dobczycach.

— Pozwoli to na zwiększenie mocy o 15-20 proc., a także poszerzenie asortymentu. Szczegółów na razie nie ujawniamy — mówi prezes Wawelu. Spółka może zacząć drugi etap rozbudowy jeszcze w 2013 r., ale jeszcze nie zdecydowała o skali projektu. Zwiększenie mocy pozwoliłoby rozwijać eksport, na który dzisiaj trafia 6 proc. produkcji.

— Sprzedajemy głównie do Niemiec i Stanów Zjednoczonych, gdzie jesteśmy obecni pod naszą marką. Jeśli chcielibyśmy skokowo zwiększyć eksport, to jedynie produkując pod markami własnymi sieci. To z kolei wymaga odpowiedniej skali produkcji i wolnych mocy produkcyjnych, których dzisiaj nie mamy — tłumaczy Dariusz Orłowski. Giełdowa spółka będzie również powoli rozbudowywać sieć firmowych placówek. Dzisiaj jest ich 12.

— Nie chcemy przekroczyć 20 punktów. Traktujemy ten biznes głównie marketingowo, a dzięki wizytom klientów zdobywamy wiedzę na temat ich preferencji. Pijalnie czekolady w Polsce to biznes bardzo trudny, głównie ze względu na bardzo wysokie czynsze, absolutnie niedopasowane do skali sprzedaży w takim punkcie, choć w naszym przypadku wszystkie są rentowne — zastrzega Dariusz Orłowski.

Jednocześnie spółka ma do zrobienia całkiem niesłodki biznes. Poprzednia próba sprzedaży działki z budynkami poprodukcyjnymi w centrum Krakowa się nie powiodła. Zarząd znalazł więc inne rozwiązanie.

— Nie potrzebujemy tych aktywów. Żeby ostatecznie z nich wyjść, rozważamy zrealizowanie z kimś na tym terenie np. inwestycji biurowej. Wtedy łatwiej będzie znaleźć kupca — mówi Dariusz Orłowski.