W minionym roku w Polsce zbankrutowało prawie 5,7 tys. firm, o 56 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z globalnego raportu opracowanego przez wywiadownię Dun & Bradstreet.
Najgorzej było w ostatnim kwartale tego roku, kiedy to upadło 1,7 tys. przedsiębiorstw. Bieżący rok zapowiada się niewiele lepiej. Niemiecki serwis analityczny Statista.com opublikował listę ponad 40 państw i przewidywane w nich liczby upadłości. Polska plasuje się mniej więcej w środku tego rankingu, z ok. 4 tys. bankructw. Niechlubnym liderem jest Francja (60 tys. upadłości), na drugim miejscu plasuje się Wielka Brytania (31 tys.), a na trzecim Stany Zjednoczone (24,2 tys.).
W Polsce największe problemy ma przede wszystkim handel detaliczny i hurtowy, transport, budownictwo i przemysł produkcyjny. Sytuacja pogarsza się także w sektorze nieruchomości komercyjnych.
– W wielu częściach świata branża nieruchomości komercyjnych boryka się ze spadkiem wykorzystania powierzchni biurowej. Co więcej, wysokie stopy procentowe nie ułatwiają pozyskiwania finansowania. W efekcie długi rosną, a kolejne inwestycje nie powstają - wyjaśnia Szymon Mojzesowicz, prezes firmy doradczej Lege Advisors.
W tym roku można spodziewać się wzrostu liczby upadłości szczególnie w branży budowlanej i nieruchomości. Większość bankrutów mają stanowić małe i średnie firmy, których kłopoty zaczęły się już w czasie pandemii.
– Co najmniej od ostatnich dwóch lat więcej polskich firm zawiesza działalność lub ją zamyka niż się otwiera. Sytuacja jest więc trudna i musimy być przygotowani na kolejne wzrosty liczby upadłości. Poprawy sytuacji można się spodziewać w 2025 r. – uważa Przemysław Furmanek, prezes w kancelarii Lege Restrukturyzacje.
Warto dodać, że liczba bankructw rośnie na całym świecie. W zeszłym roku był to wzrost na poziomie 12,5 proc. Powodem są m.in. podwyższone stopy procentowe, spadające w wyniku recesji obroty i likwidacje ułatwień gospodarczych wprowadzonych w czasie pandemii.
