Wiesław Rozłucki: "GPW będzie jak bank"

DI, Obserwatorfinansowy.pl
opublikowano: 2010-04-23 15:00

Parkiet warszawski będzie jak bank, a to zbliżającym się ofertom publicznym - uważa Wiesław Rozłupki. Co były prezes GPW, autor hasła: „Kocham Wiedeń, ale biznes robię w Warszawie”, ma na myśli?

O to zapytała Beata Tomaszkiewicz z portalu obserwatorfinansowy.pl. Oto, co usłyszała:
„20 lat temu chciałem, by giełda była taką instytucją jak bank, do którego się wchodzi bez obaw, że to jest coś dziwnego, egzotycznego. (…) Chciałem, żeby była to typowa instytucja gospodarki rynkowej, i to nam się udało” – uważa Wiesław Rozłucki. Były szef GPW opowiada: „W Polsce, jako jedynym kraju w środkowej, postsocjalistycznej Europie, giełda jest częścią gospodarki. Dostarcza kapitał przedsiębiorstwom, zwiększa wiarygodność spółek. Ten dobry wizerunek jest postrzegany przez społeczeństwo. A w wielu krajach, takich jak Ukraina, Rosja, giełda bardzo szybko stała się synonimem przekrętów”.

Wiesław Rozłupki uważa, że zbliżające się wielkie oferty publiczne to najlepsze, co mogło spotkać naszą giełdę: „Na tym poziomie kapitalizacji giełdy głównym czynnikiem wzrostu nie są nowe spółki, ale ruch cen. Nowe spółki, nawet tak duże jak PZU czy Tauron zwiększają kapitalizację o kilka procent, czyli niewiele. Znacznie większe jest znaczenie samych tych emisji. Oferta PZU stwarza szansę masowego udziału inwestorów w nabywaniu akcji. Tego nie było przez ostatnich parę lat. Ostatnią masową ofertą była prywatyzacja PKO BP w 2004 r. Wówczas na walory zapisało się 200 tys. osób. W kolejnych latach albo ofert było mało, albo zainteresowane nimi było wąskie grono osób o dużej akceptacji ryzyka. Sposób plasowania emisji i przez skarb państwa, i przez same spółki polegał na jednolitej redukcji dla małych i dla średnich i dla dużych inwestorów. W przypadku prywatyzacji to nie jest najlepszy model. Zwykle w prywatyzacjach w Europie Zachodniej państwo daje pewne preferencje dla drobnych inwestorów. A tych preferencji w Polsce przez ostatnich parę lat nie było. Teraz preferencje będą. Dlatego uważam, że oferta PZU nie tylko wzmocni giełdę, ale i uczyni ją powszechniejszą. Nasz rynek ma to szczęście, że jest rynkiem popularnym, masowym. Taka od początku była moja koncepcja giełdy”.

Wiesław Rozłucki nie ma najlepszej opinii o instrumencie krótkiej sprzedaży, który już latem ma pojawić się na GPW. „Krótka sprzedaż polega na tym, że inwestor krótkoterminowy pożycza od inwestora długoterminowego akcje danej spółki w momencie, gdy uznaje, że są one przewartościowane i ich cena będzie spadać. Sprzedaje je z nadzieją odkupienia po niższej cenie. Mechanizm, skądinąd bardzo pożyteczny, ma dużo złych opinii na Zachodzie. W kryzysie krótka sprzedaż na głównych rynkach została czasowo zawieszona. Stało się to pod presją spółek, które padły ofiarą rajdu niedźwiedzia. Skarżyły się one, że były przedmiotem zmasowanej sprzedaży krótkiej pożyczonych akcji, co spowodowało  gwałtowny spadek ich wartości bez żadnych fundamentalnych przyczyn. Obiektywne badania nie potwierdziły tego. Ale powszechne odczucie jest takie, że to metoda służąca do łatwego manipulowania ceną akcji, sprowadzająca ją do zbyt niskiego poziomu” – uważa Wiesław Rozłucki.

Były szef GPW pytany, czy będzie kandydował na stanowisko prezesa warszawskiego parkietu, odpowiada zdecydowanie: „Na pewno nie będę kandydował na stanowisko prezesa GPW”. I dodaje: „Cały czas jestem blisko rynku kapitałowego. Zasiadam w radach nadzorczych kilku spółek notowanych na giełdzie. Jestem doradcą banku inwestycyjnego Rothschild, który działa na rynkach kapitałowych na całym świecie”.
Pełny tekst wywiadu jest dostępny na stronach portalu ObserwatorFinansowy.pl