Wolność, równość – bez braterstwa

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2019-02-24 22:00

Zasilane wielomilionowymi subwencjami i dotacjami Prawo i Sprawiedliwość (PiS) praktycznie co kwartał uszczęśliwia Polaków kosztownymi wyborczymi konwentyklami.

Przedświąteczny odbył się 15 grudnia 2018 r. w telewizyjnej hali Szeligi, a już 23 lutego 2019 r. władcy kraju zjechali się do hali EXPO. Zbiórka odbyła się tuż przed zarządzeniem przez prezydenta na niedzielę 26 maja 2019 r. wyborów do Parlamentu Europejskiego (PE). Paradoks polega na tym, że charakter bardziej europejski miał konwentykiel grudniowy. Wtedy PiS ujawniło hasło „Polska sercem Europy” i rozpoczęło umizgi do elektoratu z klasy średniej. Sobotni zorientowany został plebejsko na stokroć ważniejsze wybory do Sejmu i Senatu, które odbędą się przypuszczalnie 20 października 2019 r. (to termin najbardziej realny). Jedynym konkretem związanym wprost z wyborami do PE stanie się rozdawnictwo emeryckiej „trzynastki”. Naliczona zostanie 1 maja, zatem ZUS, KRUS i Poczta Polska wykonają rozkaz dostarczenia jej odbiorcom najpóźniej w piątek 24 maja.

Naturalne pytanie brzmi: ile całe wyborcze rozdawnictwo może kosztować. Nie znamy szczegółów ustaw, ale nieunikniona będzie nowelizacja budżetu na 2019 r. W warstwie politycznej szczegóły konwentyklu zaskoczyły. Jarosław Kaczyński otworzył standardowo, od wytyczenia generalnej dyrektywy. Posiłkował się m.in. klasykiem Karolem Marksem, a główne partyjne cele — wolność i równość — zapożyczył z rewolucji francuskiej. Z masońskiej triady „liberté, égalité, fraternité” skreślił jednak trzecią nogę. Faktycznie, braterstwa lepiej nie tykać po klęsce inwestycji na partyjnej działce przy ulicy Srebrnej, na której miały stanąć niebotyczne Twin Towers, będące w zamyśle pomnikiem idei braci Kaczyńskich. W sobotę zaskoczeniem było ogłoszenie również szczegółów osobiście przez prezesa, a nie przez premiera. Jarosław Kaczyński zażyczył sobie być heroldem dobrej nowiny, pozwalając Mateuszowi Morawieckiemu jedynie na techniczne doprecyzowania. Aparat propagandowy PiS, na czele z TVP, natychmiast wykonał wytyczną i funkcjonuje tzw. piątka Kaczyńskiego, która nie pomyli się z dawniejszą piątką Morawieckiego. Notabene premier przyrównał kadencje 2015-19 i 2019-23 do dwóch połówek meczu, mówiąc o ośmiu latach rządów. Tak krótki horyzont to herezja, wszak strategiczną doktryną PiS jest utrzymanie władzy po wiek wieków. Być może Mateusz Morawiecki myśli o osobistej perspektywie premierostwa 6-letniego, nie mając ambicji poprawienia 7-letniego wyniku Donalda Tuska.

PiS nie odniosło się ani słowem do niedawnych wyborów samorządowych. To zapomnienie nieprzypadkowe, ponieważ wypadły one zdecydowanie gorzej, niż zapowiadano na podobnych konwentyklach w 2018 r. Sejmiki wojewódzkie miały zostać przejęte 16:0, a wyszedł zaledwie remis 8:8. Rozmiary klęski w wyborach prezydentów 107 największych miast okazały się porażające — w aż 101 suweren nie wpuścił do ratusza tzw. dobrej zmiany. Występujący w sobotę Lucjusz Nadbereżny, młody PiS-owski prezydent Stalowej Woli, opiewał osiągnięcia miasta, ale wyłącznie sfinansowane dzięki ekstra pieniądzom rządowym, co miało potwierdzać partyjną wiarygodność. Z jego przesłania wynikało, że zwykły samorządowy budżet ponad 60-tysięcznego miasta… nie istnieje. © Ⓟ