Wyboista droga nowinek

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2019-08-18 22:00

Świdośliwa czy jagoda kamczacka miały przynieść zmiany na dawno podzielonym rynku owoców. Na razie producenci dojrzeli do… promocji.

Co jakiś czas na rynku pojawiają się nowości, które mają dokonać rewolucji. W ostatnich latach do serc, rąk i portfeli konsumentów ustawiły się m.in. świdośliwa, jagoda kamczacka czy minikiwi. Miały być alternatywą dla plantatorów ponoszących straty z powodu upraw owoców, których jest na rynku za dużo (np. porzeczek) czy dywersyfikacją dla tych, którzy boją się bańki (np. na rynku prężnie rozwijającej się borówki amerykańskiej).

LOKALNIE, A MIĘDZYNARODOWO:
LOKALNIE, A MIĘDZYNARODOWO:
Jagoda kamczacka, minikiwi czy świdośliwa — to owoce, o których istnieniu dopiero dowiadują się konsumenci w Polsce. Choć lokalnie produkowane, to wyjeżdżają już w formie przetworów za granicę — jagoda jako wino dla japońskich odbiorców.
Fot. Fotolia

Wino zamiast mrożonek

Tomasz Michalski z Gospodarstwa Ogrodniczego Haskap (japońska nazwa jagody kamczackiej) w 2012 r. zaczął zamieniać hektary porzeczkowe na jagodowe. Trzy lata temu wysyłał zamrożone jagody głównie do Japonii, a o sprzedaży nad Wisłą nie myślał. Sporo się jednak zmieniło.

— Jagoda kamczacka zaczyna powoli pokazywać się w kraju. Jeszcze w zeszłym roku nie można nią było u nas legalnie handlować ani w formie świeżej, ani przetworzonej, bo jako nowy owoc była niewystarczająco przebadana. Dopiero od grudnia zeszłego roku została oficjalnie wprowadzona na rynek — tłumaczy Tomasz Michalski.

Sam jednak na razie rozwija tylko eksport, choć w zupełnie innej formie.

— Zaczynaliśmy od mrożonych owoców, ale przestawiliśmy się na produkt bardziej przetworzony, a więc z większą wartością dodaną, a przez to wyższą ceną — wino z jagody kamczackiej, które trafia do Japonii, i liofizat produkowany na inne zagraniczne rynki — opowiada Tomasz Michalski.

Przekonuje, że to bardzo perspektywiczna uprawa. — W Polsce obserwujemy wzrost nasadzeń. Owoce są zbierane już z 2,1 tys. ha. Ich silne właściwości zdrowotne nie są jednak w Polsce szeroko znane, podobnie jak same owoce, więc jest problem ze sprzedażą na rynku lokalnym. Stworzyliśmy więc stowarzyszenie plantatorów i chcemy ruszyć z promocją spożycia — dodaje Tomasz Michalski. Podobnych ruchów nie wykonali producenci świdośliwy, o której słychać dłużej niż o jagodzie kamczackiej. — Z roku na rok rośnie dostępność sadzonek, ale nie rośnie poziom ich zakupów. Plantatorzy boją się ryzykować i wybierają owoc, który daje dziś gwarancję zarobku, czyli borówkę amerykańską.

Producenci świdośliwy nie zrobili odpowiedniej promocji i nie zbudowali rynku jak minikiwi. Brakuje reklamy, nie widać jej w detalu, więc też nie ma większego wzrostu produkcji. Ja sam oprócz roślin sprzedaję jej owoce i czuję brak zainteresowania i wiedzy konsumentów o takim produkcie. Jednocześnie przetwórcy owoców zaczynają powoli dodawać świdośliwę do soków, więc może w ten sposób się przebije — mówi Tomasz Kącki z Kwalifikowanej Szkółki Roślin Jagodowych Kąccy.

Naukowcy z praktykami

Piotr Latocha, profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, który na minikiwi przeznaczył wiele lat zawodowego życia, przekonuje, że w przypadku każdej nowinki sukces to kwestia dokładnych i bardzo długich przygotowań.

— Część takich owoców od dawna próbuje się przebić do świadomości, ale na początku potrzebna jest współpraca nauki z producentami i bardzo metodyczne podejście. Chodzi o wypracowanie procedur, zasad, know-how na temat uprawy, zbiorów, testowania na kolejnych hektarach, wprowadzania zmian, dopracowywania odmian itd. Później zaś zorganizowania łańcucha — od producentów przez podmioty skupujące do sieci handlowych oraz, przede wszystkim, edukacji konsumentów, która jest kluczowa — przekonuje Piotr Latocha.

Problemem w Polsce jest to, że producenci przeprowadzają analizy produkcyjne między sobą, bez konsultacji z konsumentami i bez zaplanowania kampanii edukacyjnych i promocyjnych owoców.

— Branżowe stowarzyszenia promują spożycie lokalnych owoców jagodowych, w których produkcyjnie jesteśmy potęgą w UE, a konsumpcyjnie — na szarym końcu unijnego spożycia. Mówimy i o truskawkach, i borówkach amerykańskich, ale też porzeczkach i jagodzie kamczackiej — twierdzi naukowiec.