Wybrylantowany jak Trump

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2017-07-18 22:00
zaktualizowano: 2017-07-18 19:36

Ile jest wart palec pierwszej damy USA? To pytanie o rynek diamentów takiej masy, że za jeden okazalszy byłoby mieszkanie na Manhattanie

Rozmiar ma znaczenie, jeśli mowa o najlepszych przyjaciołach kobiet. Na rynku inwestycyjnych diamentów trudno o bardziej uniwersalne prawo niż mówiące, że lepiej mieć w portfelu cięższy niż lżejszy, przy czym trzeba pamiętać, że cena rośnie zdecydowanie niesprawiedliwie w stosunku do masy. Zanim przykładowy kosztowny brylant udekorował szczupły palec Melanii Trump, był jednak kawałkiem mętnej bryły — a od kondycji rynku takich brzydkich kaczątek zależy właśnie potencjał inwestycji w olśniewające pierścionki.

BRZYDKIE KACZĄTKO: Surowy diament Lesedi la Rona może mieć wartość nawet 0,4 mld zł, jednak dla indywidualnego inwestora lepiej — i oszczędniej — będzie zaczekać na kamienie wyszlifowane z bryły, bo zwykle okazuje się, że powstaje nie jeden brylant, tylko kilka.
Fot. DYLAN MARTINEZ-REUTERS.FORUM

Według lipcowych danych, światowy obrót surowcem diamentowym wzrósł w ubiegłym roku, i to przy jednoczesnym podwyższeniu średniej ceny, podaje Rapaport. Wartość importu tych grudek podniosła się o 15 proc., a wolumen zwiększył do ponad 380 mln ct., z czego najwięcej trafiło do Indii, krajów Unii Europejskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jak podaje „Financial Times”, solidniejszych brył, z których wyszlifowane zostają wspomniane wielkie brylanty, też ostatnio przybywało. Żeby natomiast zobaczyć, jak wygląda przykładowa inwestycja w jeden z oszlifowanych, wystarczy obejrzeć słynne pożegnanie prezydenckich par w Warszawie — skupiając chociaż raz wzrok na dłoni tej drugiej pierwszej damy.

Rekord, którego nie było

W skrzynce zarządzającego jedną z kopalni Lucara pojawiają się trzy mejlowe oferty tygodniowo, jednak znalezienie właściwego kupca na ponad tysiąckaratowy diament okazuje się nie być proste. Drugi pod względem wielkości kamień wydobyty w historii to Lesedi la Rona — trafił na aukcję w Sotheby’s w połowie 2016 r. i, jak pisaliśmy w „Pulsie Biznesu”, wywołał licytację do rekordowego poziomu powyżej 61 mln USD (225,6 mln zł). Jak podaje „Financial Times”, okazało się, że wynik aukcji padł poniżej nieujawnionej ceny rezerwowej, czyli minimalnej stawki, przy której właściciel obiektu zezwala na transakcję sprzedaży. Estymacja domu aukcyjnego dochodziła wtedy do 70 mln

USD (259 mln zł), dlatego fakt, że o bryłę wciąż mogą pytać zainteresowani, pokazuje m.in. stopień ryzyka związanego ze sprzedażą okazów tak nieprzeciętnych rozmiarów. Inna, nawet ważniejsza informacja, którą da się wynieść z tej sytuacji, to że dom aukcyjny raczej nie jest najlepszym organizatorem licytacji surowca — bryłek w sam raz dla szlifierzy i jubilerów, ale mniej dla Kowalskiego, który celnie przyrównałby chropowaty okaz do pamiątkowej grudy soli z Bochni. W czerwcu ubiegłego roku, podobna do soli Lesedi la Rona została ubezpieczona przez Lucara Diamonds na 120 mln USD (443,8 mln zł).

Dzielenie tego przez ilość karatów jest jednak na co dzień nieprzydatne, bo zestawienie stawki z cenami u jubilera w galerii handlowej pomija wspomnianą podstawową zasadę rynku diamentów. W związku z rzadkością w obiegu cena większego okazu na karat zawsze jest wyższa niż skromniejszego porównywalnej jakości. Brytyjska spółka Gem Diamonds sprzedała na przykład surową grudę za 70 tys. USD za ct. (259 tys. zł), podczas gdy lśniący jednokaratowy brylant o najlepszych parametrach może kosztować około 14 tys. GBP (67 tys. zł). Na oficjalnym zdjęciu pierwszej damy Stanów Zjednoczonych nie bez powodu jest pierścionek z kamieniem o masie 25 ct., a nie na przykład bransoleta usiana 25 ct. brylancików — okruszków migoczących zwodniczo, bo kupowanych drogo, ale nie po to, żeby drożeć bez końca.

FLOTUS nie poleca

Rynek pierścionków właściwych prezydentowej i obieg sporych brył surowca są więc powiązane, chociaż Kowalski i tak będzie inwestował na pierwszym, bo do drugiego raczej nie ma dostępu. Jak pokazała nieudana aukcja Lesedi la Rona, szorstkimi bryłami nie powinno się handlować na tych samych zasadach co obrazami czy skrzynkami wina, szczególnie że zakup wydaje się bez sensu, jeśli nie rozpocznie się obróbki. Sotheby’s podaje, że nie ma już planów organizowania aukcji surowca, a eksperci podkreślają, że ze sprzedażą ogromnych okazów nie ma specjalnych problemów, ale podczas zamkniętych przetargów.

Wydobywca oferuje zazwyczaj grudę grupie wybranych przetwórców, z których każdy jest w stanie ocenić jego wartość i możliwości obróbki. W takim przetargu wystartowała na przykład jubilerska firma Chopard — kupując w 2016 r. 342-karatowy surowy diament, nazwany później Queen of Kalahari. W styczniu 2017 r. firma podała, że z bryły powstały 23 oszlifowane diamenty, z których największy 50-karatowy jest o szlifie brylantowym. W branży osiągnięcie Choparda uznaje się za imponujące, bo sam proces wyceny, obróbki i sprzedaży kamieni tych rozmiarów nie trwa zwykle miesiącami, tylko rozpisywany jest na lata. O ich inwestycyjnej wartości zaczęto mówić coraz głośniej pod koniec lat 90., kiedy powszechniej uznano je za dobra kolekcjonerskie, a w samym Sotheby’s sprzedano od 1990 r. siedem brylantów o masie powyżej 100 ct.

Mimo że nieoszlifowanym surowcem dom aukcyjny nie chce na razie handlować, eksperci z Lucara Diamonds są zdania, że spore bryłki mogą pojawiać się w obiegu coraz częściej.

Diamenty uznaje się za najtwardsze, jednak ich struktura kryształu sprawia, że większość brył kruszy się już przy wydobywaniu — żeby temu zapobiec, wydobywcy inwestują obecnie w specjalne rentgeny, które mają już niebawem doprowadzić do zwiększonej podaży ogromnych okazów. Z punktu widzenia zamożnego inwestora, rozmiar brylantu nawet zyska jeszcze na znaczeniu — co prezydent Stanów Zjednoczonych będzie mógł tylko skwitować zwycięskim skinieniem głowy. Zainwestował w końcu rozsądnie, bo stosownie do ryzyka utraty majątku. Diament w pierścionku zaręczynowym ma 12 ct. i kosztował 1,5 mln USD (5,5 mln zł), a ten spektakularny o masie 25 ct. pojawił się dopiero dla uczczenia rocznicy dziesięciu lat wspólnych aktywów.