Wypadałoby już przestać żonglować datą integracji

Jacek Zalewski
opublikowano: 2001-02-12 00:00

Wypadałoby już przestać żonglować datą integracji

Ubiegłotygodniowe wyprawy premiera Jerzego Buzka do Sztokholmu i Rzymu powinny wreszcie urealnić naszym decydentom termin wejścia Polski do Unii Europejskiej. Chyba wszelkie zasłony dymne już się rozwiały i odsłoniły całkowitą abstrakcyjność daty 1 stycznia 2003 r.

Przypominamy tytuł komentarza „PB” z 3 stycznia — „Przewodnictwo Szwecji nie przyniesie przełomu”. Od pierwszych dni roku wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego towarzystwa. Obecnie nieunikniona twardość negocjacji powoduje, iż północni sąsiedzi już nas rozczarowują. A w drugim półroczu 2001 będzie jeszcze trudniej, jako że Belgia jest chłodno nastawiona do idei poszerzenia UE. Następny kraj „przychylny” sprawie polskiej, czyli siostrzana (w kategoriach unijnych) Hiszpania, obejmie przewodnictwo za rok (patrz „zegar” flagowy).

Aktywność państwa przewodzącego UE może organizacyjnie usprawnić negocjacje, natomiast ma niewielki wpływ na ich merytoryczne rozstrzygnięcia. Przypomnijmy, że Traktat Akcesyjny zostanie przedłożony do zaakceptowania Parlamentowi Europejskiemu i Radzie UE oraz — uwaga! — do ratyfikacji wszystkim państwom włączanym do UE i wszystkim państwom członkowskim. Ta ostatnia procedura może potrwać nawet ze dwa lata.

Uporczywe trzymanie się przez stronę polską iluzorycznego terminu 1 stycznia 2003 r. nie ma żadego sensu. Wystarczy przeczytać Traktat Nicejski, aby pozbyć się wątpliwości. Wszystkie jego zapisy, korygujące ustrój UE, przygotowane zostały pod datę 1 stycznia 2005 r. A zatem jest to najpierwszy możliwy termin rozszerzenia! Oczywiście trwa jeszcze dopracowywanie traktatu w szczegółach, ale jego generalia są już nienaruszalne.

Czerwcowy szczyt UE w Göteborgu będzie ostatnim, który zastanie w Polsce mniejszościowy rząd AWS. Sukces, mający postać konkretnej daty naszej akcesji, można by zdyskontować przed wyborami do Sejmu i Senatu. Niestety, w kilku ważnych krajach UE również zbliżają się kampanie wyborcze i tamtejsi politycy akurat chcieliby konkretów uniknąć.

Najbardziej w tym wszystkim zdumiewa styl relacjonowania kontaktów polsko- -unijnych. NASZ premier z optymizmem opowiada, co ICH premier zadeklarował. Kiedy jednak ÓW zabiera głos bezpośrednio — okazuje się coś zupełnie innego...