Gdyby istnienie gabinetu Donalda Tuska odmierzać na tarczy zegara, to właśnie upłynęło 45 minut i do pełnego obiegu minutowej wskazówki pozostał kwadrans. Przy czteroletniej kadencji to żadne odkrycie, ale warto przypomnieć, że na jej początku sam premier wspominał o ewentualnym przeprowadzeniu wyborów w roku 2011 nie jesienią, lecz już w czerwcu. Chodziło o spokój podczas rozpoczynającego się 1 lipca 2011 półrocznego przewodnictwa Polski w Unii Europejskiej. Dzisiaj o żadnym skracaniu kadencji nie ma mowy, polityczny plan jest wręcz odwrotny — wybory jesienią 2011 maksymalnie późno, by propagandowy blichtr przewodzenia UE nakręcał kampanię.
Za kwadrans dwunasta