Gdyby ktokolwiek próbował zrobić zamach na Centralne Biuro Śledcze, wytoczę najcięższe armaty — ostrzega nadispektor Adam Rapacki.
„Puls Biznesu”: Zesłanie?
Adam Rapacki, twórca Centralnego Biura Śledczego: Co?
Obecne stanowisko.
Jestem oficerem łącznikowym. Koordynuję działania policji w krajach nadbałtyckich.
Pierwszy szef CBŚ woli nawiązywać kontakty za wschodnią granicą, niż rozpracowywać grube afery w kraju?
Taka służba...
Dlaczego pan odszedł z CBŚ?
Nie odszedłem. Zostałem odwołany ze stanowiska zastępcy komendanta głównego. Nowy szef uznał, że pora na nowych zastępców.
Ktoś się przestraszył pańskiej wiedzy o śledztwach, dotyczących związków świata przestępczego z politykami?
Może nie śledztw, bo ich nie prowadziłem. Zadrą była niezależność CBŚ od wpływów politycznych, zresztą obojętne z prawa czy lewa. Udało nam się stworzyć służbę, która nie analizowała, co się komu opłaca — jakie kto ma barwy polityczne, lecz badała, czy ktoś popełnia przestępstwa.
Dlatego pan musiał odejść?
Hmm… Nie wiem... Ale politycy wolą mieć wpływ na szefów policji, prokuratorów, sędziów… To kusi.
W 2000 r. powiedział pan: „Grupy przestępcze zaczynają docierać do polityków od najniższego stopnia, od samorządów lokalnych, administracji, ale próbują także docierać wyżej. Czasem są to tylko przypadkowe kontakty, jest jednak możliwe, że za takimi kontaktami kryje się znacznie więcej”. Minęły 4 lata. Coś się zmieniło?
Tak. Wiele spraw ogląda światło dzienne, są większe możliwości ich badania i — na procesie — odsłaniania rzeczywistych kulis. Jeszcze kilka lat temu nie było rozwiązań prawnych i — przede wszystkim — koniecznej desperacji ludzi w organach ścigania czy wymiarze sprawiedliwości. Gdy już na początku lat 90. mówiłem o zorganizowanej przestępczości, wielu traktowało mnie jak wyznawcę karkołomnej teorii spiskowej. Czas pokazał, że w naszym życiu zadomowiło się coś, co wykracza już poza przestępczość zorganizowaną. Dziś wiele cząstkowych spraw układa się w łańcuchy powiązań, o których kiedyś nie śniliśmy. Przed 4 laty dawałem do zrozumienia, że związki o mafijnym charakterze wyraziście występują na poziomie lokalnym, ale sięgają też znacznie wyżej. W 2000-01 roku bąkaliśmy o aferze paliwowej, ale teraz widać jej gigantyczną skalę. Wtedy goniliśmy króliczka, wsadzaliśmy jedną, drugą płotkę...
Ale bossów długo nie udawało się złapać.
Gdy łapie się płotki, te tylko czasem coś powiedzą. Trzeba mieć mocne kwity na rekiny: gdy nie czują niczyjego wsparcia i siedzą kilka miesięcy w celi, miękną, zaczynają targować się o wymiar kary. Kiedyś słabo ten mechanizm wykorzystywano.
Jak z Dochnalem?
Na przykład, ale to nie sejmowa komisja powinna się z nim targować, lecz prokuratura! Obietnice należy spełnić, a co tu może komisja? Jeśli raz czy drugi kogoś oszuka, to już nikt jej nie uwierzy... Komisja robi tu krecią robotę!
Czy w sprawach prowadzonych przez CBŚ były naciski „z góry”, by je wyciszyć, zawiesić?
Na mnie nacisków nie było. Kiedy zebraliśmy dowody czy mocne poszlaki, szliśmy za ciosem bez oglądania się na boki. Jeśli ktoś nas atakuje, że coś zrobiliśmy źle lub czegoś nie zrobiliśmy, niech też weźmie pod uwagę, że niektóre afery są dziś w ogóle możliwe do wyjaśnienia właśnie dzięki naszej ówczesnej robocie.
Na przykład?
Chociażby PZU... Zatrzymaliśmy ludzi związanych z wyprowadzaniem pieniędzy i naruszyliśmy „wspólnotę interesów”. Niektórzy odsiedzieli co nieco, a w perspektywie czekają ich jeszcze lata odsiadki — i zaczynają sypać. Rzecz jasna, trzeba to starannie weryfikować, bo są zdesperowani i mówią, co im i komuś wygodne. Ale teraz da się określić, czy gdzieś jest drugie dno.
Drugie dno... Jak to było ze zwolnieniem Edwarda Mazura, podejrzewanego o kluczową rolę w zamordowaniu komendanta Papały? Podobno do jego wyjścia na wolność przyczyniła się Barbara Piwnik?
Nie znam kulis. Zatrzymaliśmy go, ale prokuratura uznała, że materiał obciążający jest niewystarczający. Nie chcę o tym mówić...
Kiedyś pan będzie musiał, więc…
Nie!
Wspomniał pan, że jeżeli ktoś spróbuje zrobić zamach na CBŚ, to pana reakcja będzie drastyczna…
Dostrzegam w pracy CBŚ błędy, wynikłe m.in. z tego, że zbyt często następowały zmiany personalne, a niektórzy nie dorośli do stanowisk. Wpadki były... Ale to bardzo dobra formacja, forpoczta policji, wprowadzająca nowe rozwiązania i pomysły. Osobna, nie przystająca do polityki. Ale jeśli nawet naczelników próbuje się politycznie desygnować... Przecież to wykonawcze stanowisko! Majster od fundamentalnych spraw, a nie ktoś od wielu spraw błahych — bo ważniejsze ktoś utrąca ze względów politycznych.
To co — policjanci to tylko pionki na szachownicy?
Trzeba stworzyć system ochronny. Dzisiaj wielu znakomitych policjantów — wskutek nacisków lub osz-czerstw — ma kłopoty. W zeszłym roku Krzysztof Janik zarzucił CBŚ defraudację pieniędzy z funduszu świadków. Bzdura! Potwierdziły to niezależne kontrole, ale posłowie podchwycili fałszywą wiadomość i pozbyto się z CBŚ paru wartościowych ludzi. Tracimy... A Magdalenka? Przeciwko trójce świetnych policjantów wniesiono akty oskarżenia. Popełniono wiele błędów, ale są sytuacje nieprzewidywalne. Za chwilę inni — nauczeni gorzkim przykładem — będą się bali podjąć szybką decyzję. Tak kreujemy nieudolnych biurokratów, asekurantów! Jasne: tych, co się nie sprawdzają, trzeba krótko — za pysk i do widzenia! Ale pozostałych należy chronić.
Zahaczamy o system.
Jest chory. Pomawiają nas przestępcy, których posadziliśmy za kratki! Konfabulują, budują linie obrony, a my musimy się tłumaczyć — jak kiedyś oni. Często przestępcom bardziej się wierzy niż nam. I niektórzy politycy próbują dokopać policji tylekroć, ilekroć nadarzy się dobra lub — częściej — pozorna okazja.
Kto bardziej winny: ludzie czy system?
Zmiany personalne nic nie dadzą, jeżeli system nadal będzie do chrzanu. Poza tym... Nasze prawo jest anachroniczne. Czasami wykonujemy dziesiątki zbędnych, czasochłonnych czynności, bo wymaga tego przepis lub prokurator albo sędzia. Przykład? Niedawno przejęliśmy kilkaset kilogramów kokainy. Prokuratura zdecydowała, że z każdej paczki trzeba wykonać ekspertyzę. Głupota, bo wystarczyłoby zrobić kilka selektywnych próbek. Efekt? Prokuratura zarżnęła się finansowo. Podobnie w sprawach paliwowych... Trzeba myśleć w kategoriach ekonomiki postępowania — i nie bać się. Wielokrotnie apelowałem do prokuratorów: tracimy miliony złotych na ekspertyzy czy przesłuchiwanie rzeszy świadków, a to nie zbliża nas do celu. Szukajmy pragmatyzmu...
Żyjmy w państwie prawa. Nie wszystko można robić na wariackich papierach.
Jasne, lecz co innego działać zgodnie z paragrafem, a co innego — wbrew logice. Przecież w kodeksie postępowania karnego znalazło się pojęcie zasady ekonomiki procesowej. Ale u nas nikt nie liczy tego, czy opłaca się ścigać przestępcę...
To, co pan mówi, wydaje się szokujące. Może się nie opłacać?
To brutalna prawda. Organa ścigania mają skromne środki. I będziemy zmierzali do takiego oportunizmu. Rzecz jasna, nie ma mowy o poważnych przestępstwach — jak zabójstwa, pobicia, gwałty... Ale... Na przykład wiele spraw karnoskarbowych kosztuje podatników więcej niż kwota orzeczonych kar od sprawców.
Prawo — prawem. Ale niektórym policjantom, prokuratorom czy sędziom brakuje determinacji w ściganiu poważnych przestępstw.
Bywa, że spotykam się ze ścianą. Niekiedy to niezrozumienie, brak kompetencji. Czasem — brak należytej determinacji. Niektóre dochodzenia są tak złożone, że trudno pojąć zakulisowe powiązania — np. w sprawach przestępstw paliwowych przewijają się dziesiątki firm i setki ludzi. Czasami fatalna taktyka uniemożliwia wykrycie przestępczych mechanizmów i struktur. Niektórzy zaś boją się ruszać trefne problemy, bo się mogą natknąć na znane nazwiska, ich duże interesy....
Po przestępstwach gospodarczych i finansowych w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych — m.in. oszustwach podatkowych na dużą skalę — zapadają wysokie wyroki, ludzie są — za karę — wręcz rujnowani. U nas za bardzo folguje się oszustom i aferzystom. CBŚ na początku 2000 r. próbowało podchodzić kompleksowo do ścigania paliwowej mafii. Powstała policyjna grupa zadaniowa ds. przestępstw paliwowych. Potem jej odpowiednik pojawił się i w MSW.
Niezbyt się wtedy powiodło... Na czele specgrupy w prokuraturze stanął prokurator Ryszard Rychlik?
Tworzyłem pion pezetowski (ds. przestępczości zorganizowanej — red.) w policji, a Rychlik — w prokuraturze. Latami współpracowaliśmy.
Chwali pan tę współpracę?
Sporo udało się zrobić — zmienić sposób myślenia urzędników, wywalczyć wiele rozwiązań prawnych, które teraz pozwalają na skuteczniejszą walkę ze zorganizowaną przestępczością. Istnieje już niezłe „instrumentarium prawne”. Potrzeba ludzi, którym się nie przeszkadza.
A sankcje? Po co wsadzać za kraty paliwowego barona, skoro lepiej trzepnąć go po kieszeni — by znalazł się pod pośredniakiem. Dla takich przestępców ubóstwo jest chyba dotkliwą karą?
Właśnie! Mowa o systemie probacyjnym, czyli karach zastępczych, w rodzaju elektroniczny monitoring — „obroże”, „bransoletki”, areszt domowy, zakaz opuszczania miejsca zamieszkania etc. Wprowadzenie podobnych metod odciążyłoby zakłady karne, w których powinni siedzieć najniebezpieczniejsi przestępcy, zagrażający społeczeństwu.
Podejrzany w sprawie tzw. afery paliwowej Arkadiusz Grochulski, ścigany od 2 lat przez policję, wjechał do kraju niezatrzymywany i sam zgłosił się do prokuratora. Czy policja jest nieudolna?
Sam nie wiem, jak to się mogło zdarzyć... A czy policja jest nieudolna? Gdy trzeba było, potrafiliśmy sprowadzić „klientów” z Izraela, z Meksyku czy innych egzotycznych krajów.
Zawsze oficjalnie?
(uśmiech) Różnie bywało... Na przykład: z Meksyku ściągnęliśmy Ryszarda Boguckiego, podejrzanego o zabójstwo „Pershinga” (szefa mafii pruszkowskiej — red.). Gdy go namierzyliśmy, nawiązałem kontakt z szefem tamtejszej policji. Meksykanie perfekcyjnie przygotowali zatrzymanie — facet nie zdążył zipnąć, a już leżał na ulicy z rękoma na plecach wśród antyterrorystów. Miał fałszywe dokumenty, więc — by się nie bawić w długi proces ekstradycyjny (a nie mieliśmy jeszcze z Meksykiem umowy o ekstradycji) — umówiliśmy się, że policjanci wsadzą go do samolotu jako osobę bez dokumentu tożsamości. Funkcjonariusze CBŚ przywieźli go do Polski. Wybieg! Ale gdyby Bogucki miał legalne papiery, trudno by go było ściągnąć do kraju.
Z mafią paliwową pan rozpoczął walkę.
Znaleźliśmy partnera w prokuraturze krakowskiej. Współpracowaliśmy z prokuratorem Wełną. Już wtedy próbowano go wrobić w afery, pojawili się przestępcy, którzy go pomawiali... Ale prokuratura zachowała się mądrze: broniła go, jednocześnie wyjaśniając wątpliwości.
Ktoś chciał się Wełny pozbyć?
Jestem o tym przekonany!
Kto?
…
Dyskretny pan... Prokuratorzy z Krakowa chwycili byka za rogi. Ich koledzy z innych prokuratur zawieszali sprawy paliwowe.
Może nie mieli wystarczających dowodów, może niektórym zabrakło cywilnej odwagi, może ulegli naciskom polityków? Zachowawczy prokurator znajdzie sposoby, by sprawę schować do szuflady. Andrzej Czyżewski trąbił o mafii paliwowej wszem i wobec — informował wszystkich: od lokalnego prokuratora po premiera, ministra Janika, prokuratora Śnieżkę. Nikt nie podjął szeroko zakrojonego śledztwa, nie sprawdził dokładnie tych wiadomości. Dlaczego? Nie wiem, co komu Czyżewski przekazał.... Część wiadomości, które nam dostarczył, możliwych do weryfikacji — weryfikowaliśmy. Sporo się przydało w dochodzeniach szczegółowych. Nie wiem, czy i jakie były zakulisowe motywy zaniechania sprawdzenia wiedzy Czyżewskiego. Ale zrobił on błąd: każdy patrzył na każdego „Skoro ci już wiedzą, pewnie już wyjaśniają, więc nie musimy się w to mieszać”. Ale, z drugiej strony, po to powstał przy MSW zespół, by koordynować tego typu działania prokuratury, policji czy ABW! Zespół interdyscyplinarny, w którym znaleźli się przedstawiciele pionu dokumentacji skarbowej, ministerstwa finansów, prokuratury wreszcie.
To było. A teraz, co dalej z panem, panie oficerze łącznikowy?
Wczoraj byłem w prokuraturze w Jeleniej Górze w sprawie posła…. ale sprawa w toku, więc nie może pan o niej pisać. A co dalej? Może naruszyłem za dużo interesów różnych polityków... Gdyby ktokolwiek próbował zrobić zamach na CBŚ, wytoczę najcięższe armaty. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo mój następca to dobry gliniarz. Może otworzę własną firmę pod szyldem: „Na kłopoty Rapacki”?