Zakłady krytykują PIOŚ za Listę 80
Polscy przedsiębiorcy mają świadomość znaczenia działań na rzecz ochrony środowiska. Najbardziej szkodliwe zakłady inwestują miliony złotych w poprawę swojego oddziaływania na otoczenie. Ich starania nagradzane są m.in. międzynarodowymi certyfikatami. Mimo to, PIOŚ wprowadził, i broni przed wycofaniem z dostępu publicznego, listę piętnującą najbardziej toksyczne przedsiębiorstwa.
Państwowa Inspekcja Ochrony Środowiska została zobowiązana przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej do informowania opinii publicznej o stanie środowiska. W jej gestii leży również nadzorowanie przestrzegania prawa w zakresie ochrony środowiska. Realizując te zadania inspekcja opracowała raport „Stan środowiska w Polsce”. Skonstruowana została również Lista 80 zawierająca nazwy zakładów najbardziej uciążliwych dla środowiska. Od czasu ostatniej aktualizacji, mającej miejsce 15 stycznia 2001 r., znajdują się na niej 52 firmy.
Bez umocowania
Przedsiębiorcy, którzy znaleźli się na liście największych polskich trucicieli, są tym faktem oburzeni.
— Lista 80 jest nielegalna. Nie ma żadnego umocowania prawnego — oburza się Paweł Dziedzic, dyrektor ochrony środowiska w zakładach chemicznych Rokita.
Taki pogląd potwierdza prof. dr hab. nauk prawnych Marek Górski w swojej opinii prawnej na temat Listy 80.
— Trzeba wyraźnie stwierdzić, że instytucja o charakterze sankcyjnym powinna mieć precyzyjnie określone umocowanie prawne i to szczebla ustawowego, natomiast analiza obowiązującego ustawodawstwa nie pozwala na wykazanie jakiegokolwiek przepisu upoważniającego do publikowania tak skonstruowanej listy. Inspekcja jest, zgodnie z przepisami, zobowiązana do informowania społeczeństwa o stanie środowiska, nie jest to jednak upoważnienie do publikowania „listy największych trucicieli”. Art. 74 Konstytucji RP zabrania formułowania tego typu informacji w postaci list czy rankingów, mających wpływ na pozycję konkurencyjną przedsiębiorstwa — pisze Marek Górski.
Dodaje również, że lista w takiej formule, w jakiej funkcjonuje w chwili obecnej, nie ma racji dalszego bytu ze względu na brak podstawy prawnej, czyli wyraźnego upoważnienia rangi ustawowej do jej upubliczniania. Możliwe jest natomiast konstruowanie tego rodzaju wykazów na potrzeby wewnętrznych organów władzy publicznej, wykonujących zadania związane z ochroną środowiska.
Lista 80 budzi tym większe kontrowersje, że nie zostały wyznaczone oficjalne, jednolite kryteria klasyfikujące przedsiębiorstwo jako truciciela.
Brak kryteriów
— Nigdy nie stworzono jasnych kryteriów, według których firmy były wciągane na listę. Działalność PIOŚ charakteryzuje się również brakiem logicznych konsekwencji. Z jednej strony przedsiębiorstwom umieszczonym na Liście 80 wytyka się liczne uchybienia, z drugiej jednak nie są one obciążane żadnymi karami — mówi Jacek Różycki, przewodniczący Komisji Ochrony Środowiska ds. współpracy z rządem i parlamentem RP.
— W ostatnich dziesięciu latach nasza firma zainwestowała bardzo duże kwoty w ochronę środowiska. Od dawna nie płacimy żadnych kar za przekraczanie dopuszczalnych emisji do środowiska. Spełniliśmy także wymagania, które miały doprowadzić do skreślenia nas z listy. Mimo to nadal na niej tkwimy. Mamy wrażenie, że wszystkie nasze wysiłki pozostają nie zauważone przez inspekcję ochrony środowiska. Pozostaje nam mieć nadzieję, że kolejny wniosek o skreślenie z czarnej listy zostanie pozytywnie rozpatrzony — skarży się Ewa Witczak, kierownik działu ochrony środowiska z zakładów celulozowo-papierniczych Intercell w Ostrołęce.
Również Paweł Dziedzic podziela tę opinię.
— Nie rozumiemy, co jest powodem utrzymywania zakładów Rokita na liście największych trucicieli. W ochronę środowiska zainwestowaliśmy już kilka milionów zł. Staramy się spełniać normy europejskie. Uczestniczymy w ogólnoświatowym programie ochrony środowiska „Odpowiedzialność i troska” — od 1998 r. mamy odpowiedni certyfikat. Stworzyliśmy system zarządzania środowiskiem. Uzyskaliśmy certyfikaty jakości ISO 9000 i 14000. Wejście w ISO 18000 pozostaje kwestią sformalizowania tego, co już u nas istnieje. Okazuje się, że to wszystko nie wystarczy, aby zostać skreślonym z tej kompromitującej listy — narzeka Paweł Dziedzic.
— Na liście znaleźliśmy się tylko my, spośród trzech zakładów celulozowo-papierniczych wybudowanych po 1945 roku w Polsce. Nie wiemy, czym kierowało się Ministerstwo Środowiska, dokonując takiego wyboru, ponieważ obiektywne opinie mówią, że nasz negatywny wpływ na środowisko nie jest większy niż pozostałych dwóch firm — twierdzi Ewa Witczak.
Opinię tę potwierdza Eugeniusz Libecki, kierownik działu ochrony środowiska w zakładach celulozowych Frantschach w Świeciu, którym udało się uniknąć obecności na liście.
— Kryteria wciągania firm na Listę 80 były niejasne, niejednolite i często krzywdzące. W krajach Unii Europejskiej stosuje się wskaźniki na tonę produkcji. Taka ocena jest najbardziej obiektywna — mówi Eugeniusz Libecki.
Świadomi problemu
Firmy mają świadomość tego, jak ważne jest minimalizowanie ich złego wpływu na środowisko naturalne. Uważają, że sankcje typu Lista 80 są niepotrzebne.
— Środowisko powinno być czyste. Zarządy w zakładach przemysłowych mają świadomość wpływu prowadzonej działalności na środowisko i dokładają wszelkich starań, żeby go minimalizować. Jestem pewna, że inwestowałyby w ochronę środowiska niezależnie od istnienia listy — przekonuje Ewa Witczak.
— Aktualnie modernizujemy oczyszczalnię ścieków. Zwróciliśmy się o dofinansowanie tego projektu, jednak z rozpoczęciem prac nie czekaliśmy na rozpatrzenie tej prośby. Ponadto jesteśmy na etapie realizacji następujących programów ochrony środowiska: odsiarczanie spalin w elektrociepłowni, budowa składowisk odpadów przemysłowych oraz wprowadzanie technologii utylizacji odpadów przemysłowych. Nie można nam zarzucić bezczynności — mówi Paweł Dziedzic.
Dogonić Europę
Większość polskich zakładów przemysłowych nie obawia się wejścia do Unii Europejskiej. Wiele z nich już dziś spełnia normy unijne dotyczące ochrony środowiska. Są przedsiębiorcy, dla których przyjęcie przepisów unijnych w tym zakresie oznaczałoby znaczne obniżenie kosztów.
— W takich krajach europejskich, jak Niemcy czy Francja korzystanie ze środowiska jest bezpłatne. Płacone są jedynie kary za przekraczanie dozwolonych limitów. W Polsce pobierane są za to wysokie opłaty, znacznie obciążające przedsiębiorstwo. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia dobrze by było, gdyby opłaty te zostały całkowicie zniesione lub obniżane zakładom korzystającym ze środowiska w granicach określonych pozwoleniami. Z drugiej jednak strony, nasze środowisko powinno być czyste, a na to potrzebne są pieniądze — rozważa Ewa Witczak.
Wprowadzenie niektórych przepisów unijnych pozwoli również na lepsze wykorzystanie istniejących już możliwości przetwórstwa odpadów.
— Mamy przetwórnię makulatury o możliwościach przerobowych 550 ton na dobę. Niestety, w Polsce nie ma dobrze zorganizowanego systemu zbiórki makulatury. Sądzę, że sytuację mogłoby poprawić wprowadzenie obowiązku sortowania odpadów. Na razie jednak duże nadzieje wiążemy z mającą niedługo wejść w życie nową ustawą O opakowaniach i odpadach z opakowań oraz O opłacie produktowej i depozytowej — mówi Ewa Witczak.
— Dostosowanie polskich przepisów do norm obowiązujących w UE będzie korzystne dla przedsiębiorców. Po przeanalizowaniu polskich przepisów można by dojść do wniosku, że jesteśmy najbardziej ekologicznym krajem na świecie. Ilość substancji za- nieczyszczających środowisko uwzględnionych w polskich parametrach dopuszczeniowych wynosi 100, zaś w UE tylko 13 — to tylko jeden z przykładów tego, co można nawyczyniać w administracyjnym zapale — mówi Jacek Różycki.
Okazuje się jednak, że włączenie Polski w struktury UE nie przyniesie wszystkich spodziewanych korzyści.
— Po wstąpieniu do Unii w Polsce nadal będą obowiązywały niektóre dotychczasowe przepisy, jak np. pobieranie opłaty za korzystanie ze środowiska. Tego typu regulacje są w gestii poszczególnych krajów — wyjaśnia Anna Kowalska, szefowa zespołu inspekcji środowiska PIOŚ.
— Moim zdaniem, firmy powinny być zachęcane do inwestycji proekologicznych między innymi przez obniżanie najlepszym z nich opłat za korzystanie ze środowiska. Pozyskiwanie środków z funduszy ochrony środowiska jest w naszym kraju rzeczą niełatwą. Nic więc dziwnego, że firmy niechętnie wpłacają na nie pieniądze. Ochrona środowiska wydaje nie swoje pieniądze na nie swoje potrzeby. Ten system nie zachęca do oszczędności i trafnego określania celów wydatków — narzeka Jacek Różycki.
Monika Niewinowska
[email protected] tel. (22) 611-62-71