
“PB”: Zimy są łagodniejsze niż 30 lat, gdy byłem dzieckiem, czy zatarły mi się wspomnienia?
Mirosław Miętus: Nie, nie zatarły się. Z dekady na dekadę zimy w Polsce są coraz cieplejsze i mniej śnieżne, szczególnie na obszarach nizinnych. Proces ocieplania obserwujemy od dawna, ale wyraźnie przyspieszył mniej więcej od drugiej połowy lat 80. Termiczna zima to okres, w którym temperatura powietrza jest ujemna — na naszej półkuli od grudnia do lutego. Tak już nie jest od lat i prawdopodobnie nową tak zwaną normą trzydziestoletnią dla sezonu zimowego w niektórych regionach Polski będzie dodatnia wartość temperatury.
Opady śniegu pojawiały się w Polsce w drugiej połowie listopada i utrzymywały się do wiosny, choć wszyscy pamiętamy śnieg padający okazjonalnie na początku maja. W ostatnim czasie obserwujemy jednak znaczny spadek grubości pokrywy śnieżnej. Coraz częściej występują zimy, w których brakuje śniegu na obszarach nizinnych. Zachodnia część kraju jest dużo cieplejsza od wschodniej i pokrywa śnieżna jest tam obecnie dużo rzadsza niż we wschodniej.
Trend trwający od kilku dekad może się odwrócić?
Niestety, nie mam tutaj raczej dobrych wieści. Zmiana temperatury obserwowana dzisiaj jest powszechna i jest skutkiem globalnego ocieplenia. A ono jest związane z naszą aktywnością przemysłową głównie i w miarę jej rozwoju, niestety, sytuacja nie będzie się poprawiać. Mamy niewielkie szanse, aby tę sytuację ustabilizować. Czyli aby zachować obecne warunki klimatyczne, niewiele zmienione w stosunku do dnia dzisiejszego przez okres najbliższych kilku dekad czy nawet kolejnego stulecia. Wszystko jednak wskazuje na to, że pójdziemy ścieżką nieograniczonego rozwoju społeczno-ekonomicznego, w którym nie oglądamy się na emisję. Będzie to skutkowało silnym wzrostem temperatury, a więc zanikiem opadów śniegu i pokrywy śnieżnej na znacznym obszarze Polski.
Jest ryzyko, że w Polsce już nie będzie można uprawiać sportów zimowych?
W ramach projektu realizowanego parę lat temu instytut analizował skutki społeczne, środowiskowe i gospodarcze współczesnej zmiany klimatu. Wniosek z analizy był taki, że do połowy czwartej dekady obecnego wieku ośrodki narciarskie raczej nie powinny mieć specjalnych problemów z utrzymaniem naśnieżonych stoków w okresie zimowym. Później te problemy dla stoków niżej położonych będą już dość poważne i raczej będzie trudno utrzymać tam zimowe naśnieżenie. Trzeba będzie poszukać sobie innych miejsc, nieco wyżej położonych. Ta granica występowania śniegu i występowania izotermy zero czy -1, -2 czy +1 stopień będzie się podnosić w polskich górach coraz wyżej. Tak że od połowy XXI wieku prawdopodobnie tylko szczytowe partie Sudetów i Karpat będą tym obszarem, gdzie śnieg zimą w warunkach naturalnych będzie występował przez dłuższy okres. Na pozostałym terenie będzie to epizod. Chcąc utrzymać stoki, trzeba będzie je silnie naśnieżać.
Na koniec kluczowe pytanie – jaka będzie tegoroczna zima? Czy zakładając, że stoki będą jednak otwarte, będziemy mogli pojeździć na nartach? Kiedy najlepiej zaplanować wyjazd?
Prognoza – mająca charakter eksperymentalny – mówi o tym, że najbliższe miesiące, czyli ten sezon zimowy, będzie generalnie sezonem ciepłym. Jedynym miesiącem, który będzie termicznie zbliżony do normy dla danego miesiąca, będzie luty, gdzie w zależności od tego, o jakim obszarze Polski mówimy, wartość temperatury, którą uważamy za najbardziej prawdopodobną, będzie się mieściła albo w normie, albo w górnej jej granicy.
Natomiast opady dla większości miesięcy sezonu zimowego powinny być w normie bądź nawet ją przewyższać. Niestety, ponieważ jednocześnie będą wysokie temperatury, stosunkowo wysokie będziemy mieli głównie opady na niżu i pojezierzach, w formie ciekłej bądź śniegu z deszczem. Na obszarach wyżej położonych natomiast może oczywiście występować opad śniegu.
To fragment rozmowy, która jest częścią podcastu: “Gdy zimą nie ma zimy”, posłuchaj:
