Złoto, kwotowane w dolarach, trzy miesiące z rzędu zakończyło spadkami. Mimo to notowania wciąż nie mogą znaleźć twardego dna. Kwiecień zamknęły niewielką zniżką, w wysokości 0,3 proc.

Krajowe fundusze złota wcale nie radziły sobie lepiej. Dwa z nich, należące do stajni towarzystwa Investors, przyniosły straty sięgające około 1 proc. Superfund Goldfuture stracił ponad 3 proc.
W tym miesiącu o zyski będzie jeszcze trudniej. Ceny kruszcu zniżkowały od początku maja o 4,6 proc. Wielu inwestorów uważało metal za schronienie przed kryzysem. Pamiętali, jak w sierpniu zeszłego roku pikującym indeksom giełdowym towarzyszyły szalone zwyżki na rynku złota. Tymczasem obecna przecena wręcz przyspieszyła na wieść o niepokojącym rozwoju sytuacji w strefie euro.
— Inwestorzy coraz bardziej zdecydowanie pozbywają się z portfeli złota i uciekają do dolara — przyznaje w wywiadzie udzielonym agencji Bloomberg Adam Klopfenstein, strateg rynkowy Arche Financial Services.
Dobre wieści nie pomagają
Pomóc złotu nie zdołały nawet pozytywne wiadomości dobiegające z rynku kruszcu. Rząd Indii zrezygnował z kontrowersyjnego podatku nałożonego na sprzedaż biżuterii.
Ogłoszony w związku z nim strajk jubilerów sprawił, że krajowy import surowca spadł pięciokrotnie. Teraz popyt ze strony największego konsumenta złota na świecie powinien wreszcie zacząć wracać do normy. Coraz więcej metalu importują Chiny. W marcu sprowadziły aż o 59 proc. więcej surowca niż miesiąc wcześniej.
Jak przewiduje skupiająca producentów kruszcu Światowa Rada Złota, Państwo Środka może zdetronizować Indie jeszcze przed końcem tego roku. Na zakupy wybrały się też banki centralne. W marcu powiększyły rezerwy kruszcu o 58 ton. To jednak pomogło jego notowaniom jak umarłemu kadzidło.
— Na złoto większy wpływ niż relacje popytu i podaży na rynku ma ucieczka inwestorów szukających bezpiecznego schronienia z rynku złota na rynek dolara amerykańskiego — ocenia Jonathan Barratt, założyciel newslettera rynków surowcowych Barratt's Bulletin.
Zielona konkurencja
Powiązanie cen złota z kondycją dolara to zła wiadomość dla inwestujących w kruszec. Amerykańska waluta jest tym mocniejsza, im bardziej inwestorzy obawiają się o przyszłość gospodarek strefy euro.
Od inwestycji na Starym Kontynencie odstrasza rozwój sytuacji na greckiej scenie politycznej. Niepowodzenie prób utworzenia nowego rządu niebezpiecznie zwiększa ryzyko, że Grecja nie dostanie kolejnej transzy pomocy. To oznaczałoby bankructwo kraju i wyjście Grecji ze strefy euro. Trudno do końca przewidzieć, jakie miałoby to konsekwencje dla światowej gospodarki.
Czasy świetności złota mogą szybko nie powrócić. Zdaniem Wojciecha Białka, analitykaCDM Pekao, dolar może stać u progu poważnego umocnienia. Ben Bernanke, szef Fedu, na razie zapowiada, że stopy procentowe pozostaną bliskie zeru jeszcze przez dwa i pół roku. Osłabia dolara, chcąc wesprzeć walczącego o reelekcję prezydenta Baracka Obamę.
Po wyborach może jednak zmienić zdanie. Jeżeli zgodzi się na wzmocnienie amerykańskiej waluty, by pomóc walczącym z kryzysem Europejczykom w osłabieniu euro, surowce znajdą się pod presją. Wśród nich złoto.
— Połowa roku wyborczego w USA to tradycyjnie najgorszy czas do kupowania surowców, a trzeba pamiętać, że hossa na tych rynkach trwa już 13 lat. Początki słabości widzimy już teraz, a nasilenia spadków spodziewałbym się po nowym roku — przewiduje Wojciech Białek.
Kupujący na rynku złota mają jeszcze szanse, by zapobiec poważniejszej przecenie. O tym, że przecena jest nieunikniona, będzie, zdaniem Wojciecha Białka, świadczyło przełamanie dołków z drugiej połowy ubiegłego roku. Bufor bezpieczeństwa niebezpiecznie się jednak skurczył. Brakuje do nich zaledwie 3 proc.