Złoty się potknął, po panice nie ma śladu
Roman Przasnyski, Główny Analityk Gold Financeopublikowano: 2009-04-24 13:08
W czwartek inwestorom działającym na rynku
walutowym oraz posiadaczom kredytów we frankach, strach zajrzał w oczy. Tych
spanikowanych nie było chyba zbyt wielu i szybko ochłonęli.
W czwartek inwestorom działającym na rynku
walutowym oraz posiadaczom kredytów we frankach, strach zajrzał w oczy. Tych
spanikowanych nie było chyba zbyt wielu i szybko ochłonęli. W czwartek w ciągu dnia nasza waluta najpierw się umacniała, a od południa
nieznacznie traciła na wartości. Nic nie zapowiadało niemal panicznej przeceny,
jaka nastąpiła po godzinie 16.00. Wieczorem za dolara trzeba było płacić 3,45
zł, euro doszło do 4,5 zł, frank niebezpiecznie zbliżył się do poziomu 3
zł, do którego zabrakło jedynie niecałych 2 groszy. W komentarzach snuto rozmaite hipotezy, które miałyby wyjaśnić to zachowanie
naszej waluty, o tyle dziwne także dlatego, że powinno jej sprzyjać umacniające
się wobec dolara euro. Odgrzano więc środową informację GUS o znacznie większym,
niż się spodziewano deficycie budżetowym za zeszły rok, dodano wypowiedź o
możliwym przekroczeniu 50 proc. poziomu długu publicznego w stosunku do PKB,
przypomniano obniżeniu przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozy dla naszej
gospodarki, która przewiduje spadek PKB w tym roku o 0,7 proc. Skojarzono to
wszystko z obniżeniem ratingu dla Litwy i Łotwy. Choć żadna z tych informacji „w
pojedynkę" wielkich reakcji na rynku nie wywołała, to trzeba przyznać,
że „w komplecie" mogły robić wrażenie. Na szczęście tylko na krótko. W piątek strach minął. Do godziny 11.00 po dolarowej panice nie został ślad i
„zielony" taniał o 7-8 groszy, czyli o około 2 proc. W przypadku euro nie szło
już tak dobrze, ale złoty odrobił 3-4 grosze, dochodząc do 4,47 zł za wspólną
walutę, a cena za franka spadła z 2,98 do 2,96 zł. Wydaje się więc, że na razie jest zbyt wcześnie, by wyciągać wnioski o klęsce
złotego. Martwi nadmierny deficyt, ale nie tylko nasza gospodarka ma z nim
problem i wcale nie największy. Próby wchodzenia do strefy euro i tak szły
dość opornie i budziły sporo emocji, więc w tym zakresie informacja o większym
deficycie przełomowa nie jest. W najbliższym czasie złotemu może pomóc bardzo
prawdopodobne wstrzymanie się Rady Polityki Pieniężnej z obniżkami stóp
procentowych. A na początku maja będziemy się martwić, co ze stopami zrobi
Europejski Bank Centralny i jak ta decyzja wpłynie na sytuację na rynku
walutowym.