Rada Polityki Pieniężnej jednak obniżyła wszystkie stopy procentowe. Ekonomiści przed decyzją rady nie byli pewni, czy do redukcji dojdzie. Teraz specjalnie się z niej nie cieszą.
Rada Polityki Pieniężnej obniżyła podstawową stopę banku centralnego — referencyjną — o 25 pkt bazowych, do poziomu 5,75 proc. W identycznej wysokości została zredukowana stopa redyskontowa. Stopa lombardowa została obniżona o 50 pkt.
Analitycy — choć nie byli pewni, czy do redukcji w ogóle dojdzie — nie do końca są zadowoleni z poziomu redukcji. Podzielają opinię ministra finansów, że rada jest zbyt ostrożna. Przypominają, że jest to już czwarte cięcie w tym roku. Ich zdaniem, kosmetyczne zmiany polityki pieniężnej nie wygenerują istotnego impulsu wzrostowego w polskiej gospodarce.
— Po ostatnich seryjnych redukcjach widać, że RPP nie obawia się już inflacji. Wczorajsze cięcie świadczy, że członkowie rady postanowili ulżyć wreszcie gospodarce — ocenia Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.
Dodaje jednak, że rada znów była zbyt ostrożna, już w listopadzie powinna obciąć stopy o 200 pkt.
— Inflacja była niska, prognozy także nie przewidywały jej odbicia. Radykalna redukcja byłaby rzeczywistą pomocą dla przedsiębiorców, uspokoiłaby również napięcia na linii politycy-RPP — dodaje Richard Mbewe.
Podobnego zdania jest Grzegorz Kołodko, minister finansów, który apelował o 300-punktową obniżkę stóp. Po wczorajszej decyzji rady przedstawiciele resortu finansów nie ukrywali rozczarowania.
— MF od dawna twierdzi, że stopy procentowe są za wysokie, co oczywiście oznacza, że widzimy konieczność ich obniżki. Oczekiwalibyśmy jednak, aby te obniżki były bardziej śmiałe niż do tej pory. To, obok obniżki podatków, byłoby niewątpliwie znaczącym bodźcem do wzrostu gospodarczego — uważa Jan Czekaj, wiceminister finansów.
Analityków najbardziej zaskoczyła jednak nie sama redukcja, ale obniżenie jednej ze stóp — lombardowej — w większym stopniu, bo o 50 pkt bazowych. Ta decyzja zawęża różnicę między dwoma najważniejszymi stopami banku centralnego: referencyjną — na podstawie której oprocentowane są lokaty banków komercyjnych w NBP — i stopą lombardową — na podstawie której NBP wylicza oprocentowanie środków pożyczanych bankom pod zastaw papierów wartościowych.
— Zawężenie różnicy między tymi stopami oznacza dążenie do ich cywilizowanego poziomu. Stopa lombardowa jest ostatnią deską ratunku dla banków, gdy mają kłopoty z płynnością. W rzeczywistości jest to więc inny sposób luzowania polityki pieniężnej — tłumaczy Mirosław Gronicki, główny ekonomista Banku Millennium.