A oni wciąż nie chcą zagrać z klientami w otwarte karty

Paweł Zielewski
opublikowano: 1999-05-13 00:00

A oni wciąż nie chcą zagrać z klientami w otwarte karty

Reklamowanie produktów finansowych

Temat reklamowania produktów bankowych wraca do mnie z uporem maniaka. Każda kolejna reklama daje powody do zdenerwowania. Mało tego — skutecznie odstrasza od uwierzenia w zapewnienia banków, że są takie miłe i przyjaźnie nastawione do tak zwanego swojego klienta. Z dużych liter.

W JEJ oczach zostałem potworem. Zaraz po tym, jak — powołując się na reklamę, sporego całkiem banku komercyjnego — wskazałem palcem najbliższy oddział owego banku, a w nim przyjazny, szybki, nieskomplikowany kredyt okolicznościowy. Pożyczkę na określony cel: np. na wakacje we Włoszech. Samo pokazanie palcem miejsca, gdzie mieści się oddział, potwora jeszcze ze mnie nie uczyniło, choć gest (ten z palcem) jest mało dżentelmeński. Odrazę zacząłem budzić, kiedy Ona wróciła z oddziału i opowiedziała, używając całego swojego kobiecego sarkazmu, jak szybko, mało skomplikowanie i przyjaźnie bank z reklamy zaproponował wzięcie pożyczki.

RZECZYWISTOŚĆ zaskrzeczała. Dokumenty, jakich wymagała reklama, to wierzchołek góry lodowej. Przed okienkiem okazało się, że zaświadczenie i dokument, plus jeden poręczyciel, to dla pani z drugiej strony lady zdecydowanie za mało.

OCZYWIŚCIE to ja byłem winny wszystkiemu, bo to ja — mimowolnie — namówiłem ją na mały kredyt. Ja — potwór, ja — dziennikarz, który niby wie o ofercie banków więcej niż szary klient. Przynajmniej tak widziała mnie Ona. W ten to sposób osobiście zostałem ofiarą banku — w oczach tej kobiety straciłem wiele, by nie poskarżyć się — wszystko. Szczęście w nieszczęściu, że nie była to moja żona.

ALE nie o rodzinnych sprawach miała być mowa. Przypadek z „oną” był jednak dla mnie pewnym oświeceniem. Mam teraz pytanie do wszystkich banków reklamujących swoje produkty: czy nie byłoby możliwe umieszczanie na dole każdej z reklam krótkiego komunikatu. O tym, że w poszczególnych, lokalnych oddziałach banku warunki uzyskania bądź to reklamowanej pożyczki, bądź założenia konta, otrzymania karty, czy dostępu do teleserwisu itp., mogą się różnić od warunków, które obiecuje reklama. Takie krótkie ostrzeżenie. Jak kiedyś na reklamach papierosów. Niemal niezauważalne. Sądzę, że nie jest to tak całkiem niedorzeczny pomysł. Zaufanie klientów zbuduje się na grze w „otwarte karty”. Kolejny truizm, o którym nasi bankowcy zbyt często zapominają.

NIE NALEGAM, to tylko taki pomysł. Nie żądam deklaracji ani obietnic. Te już widziałem. Na reklamie.

OCZAMI wyobraźni widzę czarny scenariusz — oto tworzy się samozwańcze stowarzyszenie rozczarowanych klientów, którzy zalepiają nocami billboardy bankowe plakatami o mało sympatycznej treści.