Branże, które obowiązuje rozszerzona odpowiedzialność producenta (ROP), mogą się w tym roku nie wywiązać z obowiązku przetwarzania zużytego sprzętu, którego waga musi odpowiadać 65 proc. średniej sprzedaży z trzech ostatnich lat. Sprawa dotyczy przede wszystkim branży AGD, na którą przypada 75 proc. wagi wprowadzanych na rynek towarów objętych ROP. Obowiązek dotyczy sześciu grup produktowych, do których należą: duże wyroby (duże AGD bez lodówek, a także np. fotowoltaika), wyroby chłodnicze, monitory, lampy, małe wyroby oraz mały sprzęt informatyczny i telekomunikacyjny.

Prosta matematyka
- Ledwo realizujemy nasze zobowiązania. Coraz trudniej nam zbierać odpady. W przypadku sprzętu sprzedawanego od lat, przy wzroście rynku na poziomie 5 proc. rocznie i cyklu życia produktu wynoszącym 10-15 lat, jest to nierealne. Musimy zbierać więcej odpadów, niż jest na rynku. W tym roku niektóre firmy mogą nie zrealizować celu – mówi Wojciech Konecki, prezes APPLiA, Związku Pracodawców AGD, i wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej.
- Już 2,5 roku temu sygnalizowaliśmy Ministerstwu Klimatu i Środowiska, że przyjdzie moment, w którym w legalny sposób nie będzie można spełniać w Polsce obowiązków określonych w dyrektywie unijnej. Cykl życia produktu jest w naszym kraju dłuższy niż w Europie Zachodniej. Legalne zrealizowanie ciążących na firmach obowiązków było niemożliwe już w ubiegłym roku, podobnie będzie w tym, a w 2023 r. czeka nas dramat. W 2018 r. wprowadzono podlegający ustawie sprzęt o wadze 660 tys. ton. W tym roku firmy będą musiały przetworzyć 600 tys. ton zużytych urządzeń elektrycznych i elektronicznych, a w przyszłym 700 tys. To oznacza, że wprowadzone w 2018 r. urządzenia musiałyby zostać wymienione w tym roku. To absurd matematyczny – wtóruje mu Grzegorz Skrzypczak, prezes organizacji odzysku ElektroEko.
To z organizacjami odzysku zawierają zwykle kontrakty producenci i importerzy sprzętu elektronicznego i elektrycznego, więc to na nie spada poszukiwanie zużytych wyrobów i przekazanie ich do recyklingu.
Skąd wziąć 65 tys. ton zepsutych paneli
Problemem są też szybko rosnące grupy produktowe, jak panele fotowoltaiczne, pompy ciepła, ekspresy do kawy i zmywarki.
- Pojawiły się nowe sprzęty: suszarki do ubrań, które dopiero od niedawna zyskują w Polsce na popularności, a także panele fotowoltaiczne i pompy ciepła, których cykl życia to 15-20 lat. Wzrost rynku podsyca kryzys energetyczny i wysokie koszty energii, które zwiększają popyt na panele i pompy ciepła – mówi Grzegorz Skrzypczak.
W tym roku zostanie wprowadzone na rynek prawie 200 tys. ton paneli fotowoltaicznych, średnia sprzedaż z trzech lat to ok. 100 tys. ton. Suszarki, których kilka lat temu sprzedawano w Polsce 40 tys. rocznie, obecnie urosły do 400 tys., co oznacza kilkadziesiąt tysięcy ton do zbiórki.
- Wraz z wprowadzeniem na rynek dużej ilości paneli fotowoltaicznych bardzo wzrosło zapotrzebowanie producentów na realizację obowiązku ustawowego, czyli ich zbiórki, przetworzenia i recyklingu. Nie ma możliwości, by wszystkie podmioty się z tego wywiązały. Warto przy tym pamiętać, że panele są rozliczane w tej samej grupie odpadów co np. pralki i zmywarki – mówi Anna Kostro, członek zarządu ds. recyklingu odpadów w Elemental Holdingu.
Trzeba było się przygotować
Nie wszyscy podzielają opinię, że obecnym problemom winny jest zbyt wysoki wskaźnik obowiązkowego przetwarzania odpadów.
- Organizacje odzysku scedowały zbiórkę odpadów na zakłady przetwarzania, których rola znacząco wzrosła. Dzisiaj to producenci zabiegają, aby podpisać z nami umowy. Przez lata zaniedbywano budowę spójnego systemu zbiórki odpadów, dzisiaj problem ten jest szczególnie widoczny na przykładzie paneli fotowoltaicznych. My z kolei wykorzystaliśmy ten czas na długoterminowe inwestycje w infrastrukturę i technologie oraz optymalizacje procesów. Przygotowałem zakład, aby móc zbierać i przetwarzać więcej sprzętu elektrycznego i elektronicznego, tym celom podporządkowałem decyzje biznesowe – mówi Bartosz Kubicki, prezes zakładu przetwarzania zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego Elektrorecykling.
Zwiększenie mocy recyklera to jednak droga przez mękę.
- Od wejścia w życie w latach 2019-20 zmian prawnych, które dalej są radykalizowane, rynek jest przeregulowany i wręcz represyjny. Borykamy się z przewlekłością postępowań administracyjnych. Złożone jeszcze w 2019 r. wnioski o dostosowanie wydanych dla nas decyzji do zmienionych przepisów, a także o zgodę na przyjęcie większej masy odpadów są rozpatrywane przez lata. Np. postępowanie o dostosowanie decyzji dotyczącej przetwarzania urządzeń chłodniczych zostało zakończone po 33 miesiącach. Kilka kolejnych postępowań rozpoczętych w tym samym okresie jest w toku – mówi Bartosz Kubicki.
Bez decyzji zwiększającej limit zakłady nie mogą przetwarzać więcej pod groźbą kar finansowych, utraty uprawnień, uniemożliwienia prowadzenia działalności lub wręcz pozbawienia wolności właścicieli.
- Szacujemy, że w obecnej rzeczywistości prawnej i administracyjnej uruchomienie nowego zakładu przetwarzania od podstaw zajęłoby około sześciu lat – mówi prezes Elektrorecyklingu.
Pierwszy rok z karami?
Różne kraje różnie potraktowały dyrektywę.
- Niektóre nie przerzuciły obowiązku zbierania odpadów na producentów i importerów, inne stosują sposób mieszany. W Polsce spadło to na firmy - na każdy rodzaj produktu przypada ich kilkanaście. Nasz kraj wyróżnia się wysokimi karami zwanymi opłatą produktową. Gdzie indziej, jeśli nie uda się zrealizować celu, mówi się „trudno”. Nie słyszałem, by dotychczas ktoś zapłacił w Polsce karę. Niewykluczone, że niektórzy mieli fałszywe kwity. W tym roku może się to zmienić – mówi Wojciech Konecki.
- Jestem przekonany, że część firm już płaci kary, ale ministerstwo nic na ten temat nie mówi. Ustawodawca wykazuje się totalną ignorancją, brakiem konstruktywnego podejścia i arogancją. Kiedyś Główny Inspektorat Ochrony Środowiska publikował co roku raporty. Ostatni jest za 2018 r. W najnowszym projekcie ustawy dotyczącej gospodarki obiegu zamkniętego ministerstwo powołuje się dane z lat 2017-18, co jest absurdem. Za ten chaos zapłacą konsumenci. Już dziś wiadomo, że wzrost cen nowych produktów tylko z powodu przepisów o recyklingu odpadów wyniesie 10 proc. – mówi Grzegorz Skrzypczak.
Za każdą brakującą tonę trzeba zapłacić tzw. opłatę produktową wysokości 1,8 tys. zł.
- Jeżeli już w tym roku zabraknie ponad 100 tys. ton, producenci sprzętu elektrycznego mogą być narażeni na zapłatę 180 mln zł opłaty produktowej. Duże podmioty mogą mieć do uiszczenia nawet po 20 mln zł – szacuje Wojciech Konecki.
Producenci paneli fotowoltaicznych, którzy obecnie wprowadzają na rynek ogromną ilość urządzeń, aby spełnić wymogi, przetworzą zużyty sprzęt AGD, bo odpadów z ich branży na razie jest zbyt mało. Ponieważ jest ich mniej, niż potrzebują firmy, ceny, które w zeszłym roku urosły o 20 proc., w tym mogą skoczyć o 50 proc.
Michał Nurzyński z zespołu ds. komunikacji i promocji w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska twierdzi, że co do zasady firmy nie miały dotychczas problemów z przetwarzaniem odpowiedniej ilości zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, ale ostatecznych danych za ubiegły rok jeszcze nie ma.
- Poza sporadycznymi przypadkami większość firm wywiązuje się z obowiązku przetwarzania odpadów. Robią to głównie za pośrednictwem organizacji odzysku. Do 15 marca wprowadzający sprzęt byli zobowiązani do złożenia w BDO [baza danych o produktach i opakowaniach oraz o gospodarce odpadami – red.] sprawozdania o osiągniętym w 2021 r. poziomie zbiórki zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Do 30 września marszałkowie województw mają czas na weryfikację sprawozdań, a decyzję określającą wysokość ewentualnej opłaty produktowej muszą wydać w ciągu pięciu lat – mówi Michał Nurzyński z zespołu ds. komunikacji i promocji w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska.
W przypadku nieosiągnięcia wymaganego poziomu odzysku wprowadzający sprzęt wpłaca opłatę produktową na konto odpowiedniego marszałka województwa. Jeśli tego nie zrobi lub wpłaci niewłaściwą kwotę, marszałek województwa wydaje decyzję określającą wysokość zobowiązania.
Są pomysły, jest brak odzewu
Biznes ma pomysły, jak rozwiązać problem.
- Może zamiast obowiązku rozliczenia innymi grupami produktów warto obciążyć wprowadzających opłatą na fundusz, który mógłby zostać wykorzystany do recyklingu paneli za 10 lat, gdy zaczną się one pojawiać jako odpady – proponuje Anna Kostro.
APPLiA również postuluje, by stworzyć fundusz, który w przyszłości pokryje koszty zbiórki i przetwarzania odpadów fotowoltaicznych, których za 10 lat będzie ok. 500 tys. ton. Ma w zanadrzu jeszcze jedno rozwiązanie.
- W Polsce jest obowiązek zbiórki i przetwarzania 65 proc. wprowadzanych produktów, ale dyrektywa dopuszcza też obligo wynoszące 85 proc. pojawiających się odpadów. – mówi Wojciech Konecki.
Rozwiązaniem mogłoby też być wprowadzenie osobnych celów dla każdej kategorii produktowej. APPLiA dobija się do Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
- Do wiceministra Jacka Ozdoby, który odpowiada za odpady, ślemy pisma indywidualne i grupowe, przemawiamy na konferencjach, w komisjach sejmowych i nic! Od dwóch lat słyszymy, że cele i kategorie wyznaczyła UE. Ale przecież UE nie jest ze stali i betonu, skoro od kilku lat wiadomo, że przepisy są nieadekwatne, trzeba postulować o ich zmianę – tłumaczy Wojciech Konecki.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie odpowiedziało na pytania „PB” wysłane w ostatni piątek.
Unijna dyrektywa dotycząca obowiązku przetwarzania odpadów weszła w życie w 2006 r. W Polsce obowiązywała początkowo grupy testowe: AGD, RTV, smary, oleje, baterie i opony. Na początku wprowadzający musieli recyklingować 40 proc. rocznej sprzedaży, ten próg stopniowo się podnosił i w ubiegłym roku osiągnął docelowy poziom 65 proc. Przez ten czas branża AGD wydała na zbiórkę 1 mld zł i zgodnie z ustawą 5 proc. obrotu rynku recyklingowego przeznaczyła na edukację: przeprowadziła warsztaty w 3,5 tys. szkół, w których wzięło udział 4 mln dzieci.
Wprowadzający podpisują kontrakty z zewnętrznymi firmami, których w Polsce działa dziewięć, to m.in. ElektroEko (założona m.in. przez APPLiA), Elektro-System (należy do Remondisu), Biosystem, Auraeko, ERP, RLG i Tom. Te firmy w imieniu producentów zbierają odpady i przekazują je zakładom przetwarzania, których jest kilka, m.in. Elemental, Elktrorecykling, PKR, MB Recykling i Wastes Services. Zajmują się zbiórką, przetwarzaniem oraz oddawaniem do hut posegregowanych i zmielonych półsurowców. Także sieci handlowe, m.in. Media Expert, Euro RTV AGD, Media Markt i Neo Net zbierają zużyte urządzenia i sprzedają je organizacjom odzysku. Zbiórką elektroodpadów zajmują się także gminy w Punktach Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych.