To nie jest dobry czas dla handlowców, nawet tych z wyższej półki. Kontrolowana przez Jerzego Mazgaja sieć sklepów Alma notuje straty i zapowiada zamknięcie kilku sklepów. Podobnie jak konkurenci, którzy ogłosili wyniki za 2014 r. wcześniej — jak dyskontowa Biedronka czy supermarketowa Stokrotka z grupy Emperia — Alma narzeka na trwającą od lipca deflację cen żywności w Polsce, powodującą wyraźne spadki marż. Alma na poziomie całej grupy kapitałowej (oprócz marketów jest w niej także m.in. dystrybuująca granulaty i folie Krakchemia) miała 1,657 mld zł przychodów, o 2,1 proc. więcej niż rok wcześniej. Zanotowała jednak stratę na poziomie operacyjnym (225 tys. zł na minusie wobec 22,5 mln zł zysku rok wcześniej), a na poziomie netto straciła aż 13,5 mln zł. Przychody samych marketów wyniosły 993 mln zł, o 2,6 proc. więcej niż rok wcześniej.
„Nie jest to poziom sprzedaży, który zgodnie z planem z początku ubiegłego roku zamierzaliśmy osiągnąć. Biorąc jednak pod uwagę wiele negatywnych czynników jakie miały wpływ na rynek handlu detalicznego, w tym postępującą deflację w 2014 r. w zakresie cen dla wielu produktów, należy przyjąć to za względnie pozytywny wynik sprzedaży” — napisał w liście do akcjonariuszy Jerzy Mazgaj, prezes spółki. Co teraz? Trzeba będzie ciąć.
„Zarząd spółki dominującej w 2015 r. podejmie działania, które doprowadzą do zaprzestania działalności w pięciu nierentownych sklepach” — głosi sprawozdanie z działalności grupy Alma. Pod szyldem Alma działa dziś 46 marketów. © Ⓟ