Historia szczepu sięga monarchii austro-węgierskiej. Tam się zrodziła miłość mająca związek z pojawieniem się Zinfandela w Stanach Zjenoczonych. Zakwitła między Agostonem Haraszthy (Węgrem) i szlachetnie urodzoną Polką Eleonorą Dedińską. Do tego bardzo piękną.

Niespokojny duch
Na początku wszystko się dla niej mile zapowiadało. Ale potem pomysły energicznego, niespokojnego Madziara niekoniecznie się pokrywały z dziewczęcymi marzeniami naszej krajanki. Choć piszą, że Agoston na początku związku dobrze rokował. Był nieźle się zapowiadającym prawnikiem. Później gwałtownie zmienił kierunek zainteresowań. Stał się np. hodowcą jedwabników. Także wyższym oficerem Jego Cesarskiej Mości. Z wojskową karierą musiały być jednak jakieś problemy, chyba nawet poważne. Wyraźnie się komuś naraził, bo w 1840 r. ekspresowo ewakuował się do Ameryki. Po przyjeździe zatrzymał się w Wisconsin. Z jedwabników przerzucił się na nieruchomości, również na sklepy i farmy. Także parostatki. Szybko ściągnął z Europy całą rodzinę.
Na jej nieszczęście z Kalifornii nadeszła wieść o gorączce złota. Agoston bez wahania rzucił w kąt dotychczasowe biznesy. Zapakował rodzinkę na ciągnione przez woły niezbyt komfortowe wozy. Eleonora nie była zachwycona. Ruszyli w kierunku małej wioski San Diego. Liczyła raptem lekko ponad sześciuset osadników. Gdy tam dotarli, Agoston kombinował na wszystkie strony. Pośredniczył w sprzedaży nieruchomości, parał się handlem końmi. Został nawet pierwszym szeryfem tej dzisiaj już "troszeczkę" większej wiochy. Ale gdzieś głęboko w sercu zawsze miał, przywiezioną ze starego świata, wielką miłość do win.
O żonie kroniki nie wspominają. Jego syn Arpad zaklinał się po latach, że to właśnie jego ojciec przytargał z Europy do Kalifornii sadzonki dzisiejszego Zinfandela. I gdzieś je tam zadomowił. Są jednak tacy, którzy uparcie twierdzą, że "czarny Zinfandel" pojawił się dużo wcześniej w okolicach Nowego Jorku (Long Island). Już nawet w latach dwudziestych XIX wieku.
Tajemniczy protoplasta
Skąd właściwie pochodził? Na ten temat od dawna było mnóstwo spekulacji. Początkowo mocnym kandydatem na protoplastę była włoska odmiana winogron, od dawna dobrze znana pracowitym Benedyktynom pod nazwą Primitivo. Wszystkie wcześniejsze domniemania jednak radykalnie wzięły w łeb wraz z postępem nauki. Gdy wykonano (już w tym wieku) badania DNA, okazało się, że opiewany na zachodniej półkuli amerykański winny relikt pochodzi akurat z Chorwacji. I znany jest tam wśród fachowców pod nazwą Crljanek Kastelanski lub także jako Prididrab (równie łatwy do wymówienia). Apacze nigdy wcześniej nie mieli więc nawet prawa o nim słyszeć.
Czerwony klasyk
Zinfandel bezdyskusyjnie króluje dziś w Kalifornii, zwłaszcza w Central Valley. We dnie kocha się wygrzewać, ale chłodniejsze noce też bardzo mu służą. Chociaż Kalifornia to niejedyny jego matecznik. Bywa na innych kontynentach. Nawet tak odległych jak Australia. Również we Włoszech. Oprócz czerwonego w Polsce trafia się czasem biały. Przewrotnie delikatnie zabarwiony na różowo.
Ale gdy jest już w czerwonej szacie, występuje z reguły solo. Chociaż spotkać go także możemy w kupażu z innymi odmianami. Na przykład z Petite Syrah czy Cabernet Franc. Może się z rzadka objawić w kieliszku jako musujący. Do klasyków należy jednak ten czerwony, często w bardzo podstawowej (stołowej) postaci. Może nas wtedy rozczarować swoją płaskością. W dobrym wydaniu kokietuje owocowością i przyjemną kwasowością. Staje się wtedy dobrym partnerem do grillowanego mięsi- wa. Także innych, bardziej korzennych, potraw. l
Warto (się) wybrać
Gdzie? Sklep z Winami i Wine Bar
Łomianki, ul. Warszawska 77/4
Artezin Zinfandel, 2006
Kalifornia
(108 zł)
Minimalna różnica między nie- i napowietrzonym. Głównie może w cierpkości. Powiewy jeżyn, może malin. Także korzenne nutki. Ma delikatny posmak. Nienapowietrzony jednak raczej wyłącznie z potrawami.
Sinfarosa, Zinfandel, 2006, Primitivo di Manduria, Italia
(63 zł)
Duża różnica na korzyść po napowietrzeniu. Pokazuje wtedy wyraźniej czarne owoce, także korzenność. Jest wówczas zrównoważony i dobry nawet do picia solo.
Old Vine Zinfandel, 2006,
Howling Moon, Kalifornia
(73 zł)
Bardzo ciekawy. Gdy się otworzy czaruje czarną porzeczką, także delikatną słodyczą. Również rześkością na końcówce. Rasowy przykład tej odmiany winogron.
Old Vine Zinfandel, 2008,
Lodi, Ironstone, 2008, Kalifornia
(74 zł)
Dobrze zbudowany. Uderza dżemową czarną porzeczką. Po napowietrzeniu nie można się od niego oderwać. Kokietuje miłym posmakiem. Dobra cena w stosunku do jakości.