Justyna Pawlak
WARSZAWA (Reuters) - Dopóki nie zmniejszą się wydatki publiczne i prywatne, które zwiększają inflację, w Polsce nadal utrzymywać będą się wysokie realne stopy procentowe, powstrzymując wzrost gospodarczy i zwiększając napływ spekulacyjnego kapitału zagranicznego.
Analitycy uważają, że w ciągu następnych dwóch lub trzech lat realne stopy procentowe pozostaną na poziomie 7-10 punktów procentowych, czyli znacznie powyżej poziomu w Unii Europejskiej, do której Polska ma nadzieję dołączyć przed 2005 rokiem.
"Z punktu widzenia perspektyw średnio i długoterminowych, to jest właśnie poziom realnych stóp, którego bym się spodziewał. Wątpię, że będą niższe" - powiedział Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP).
"Bez reform strukturalnych w sektorze publicznym i zmian w nastawieniu sektora publicznego, będziemy mieć bardzo restrykcyjną politykę monetarną" - dodał.
Rada od sierpnia 2000 roku utrzymuje oficjalne stopy na poziomie 19-23 procent, zaś inflacja w styczniu tego roku spadła do nieco ponad siedem procent, co utrzymuje realne stopy procentowe na poziomie 12-16 procent.
Dla porównania, różnica między oficjalnymi stopami procentowymi a stopą inflacji na Węgrzech i w Czechach wynosi nieco ponad jeden punkt procentowy.
Analitycy spodziewają się, że z powodu spadającej inflacji RPP obniży stopy procentowe w tym lub przyszłym miesiącu, aby zwiększyć hamowany do tej pory popyt, przez który wzrost gospodarczy spadł do nieco ponad dwóch procent w czwartym kwartale 2000 roku z sześciu procent w pierwszym.
Jednak analitycy uważają, że finanse publiczne, które zwiększają konsumpcję poprzez duże subsydia oraz popyt na kredyty, zmniejszą szanse na znaczną obniżkę realnych stóp procentowych.
"Trzeba się liczyć ze stopami realnymi przez następne parę lat powyżej 10 procent. W tym roku nie spodziewałabym się większego ruchu niż o cztery punkty procentowe, ale później 2-3 punkty rocznie" - powiedziała Monika Kubik-Kwiatkowska, analityk z Standard & Poor's MMS we Frankfurcie.
Wysokie realne stopy procentowe przyciągną krótkoterminowy kapitał spekulacyjny, wzmacniając złotego, co jednak nie najlepiej wpłynie na eksport. To z kolei może odnowić obawy o deficyt obrotów bieżących, uważają analitycy.
Deficyt osiągnął w ubiegłym roku rekordowy poziom ponad ośmiu procent PKB, co podsyciło obawy o kryzys walutowy, dopóki lepsze dane o deficycie handlowym ich nie rozwiały.
Jeśli Polska nie będzie miała w ciągu następnych dwóch, trzech lat nadwyżki budżetowej, co wydaje się mało prawdopodobne, stopy procentowe pozostaną nadal tak wysokie, że Polska może stanąć w obliczu recesji, uważa Krzysztof Rybiński, główny ekonomista z ING Barings.
Zdaniem analityków stała, niska inflacja może być niemożliwa do osiągnięcia bez głębszych reform strukturalnych, takich jak kontrola cen dużych firm quasi-monopolistycznych z sektora paliwowego i telekomunikacyjnego czy zmniejszenie wydatków publicznych na sektor świadczeń społecznych.
"Problemem jest struktura wydatków. Około 14 procent PKB idzie na świadczenia społeczne. Budżet ma spore stałe koszty, które są tylko czysto konsumpcyjne" - powiedział Beshara Madi, ekonomista z Morgan Stanley Dean Witter w Londynie.
Jednak znaczne reformy sektora publicznego wydają się niemożliwe, gdyż rosnące bezrobocie wywołuje zaostrzające się napięcia społeczne, co może zmusić rząd do zwiększenia wydatków na świadczenia społeczne, uważają analitycy.
Chociaż obecny prawicowy rząd chce w ciagu dwóch lat zbilansować budżet, analitycy ostrzegają, że następny rząd lewicowy może zniweczyć te plany poprzez większe wydatki.
Przedstawiciele SLD, które najprawdopodobniej wygra tegoroczne wybory parlamentarne, mówili, że skoncentrują się raczej na szybszym wzroście gospodarczym niż na niższej inflacji.
"Politycy są zakładnikami związków zawodowych, dlatego niewiele można zrobić z panującą w Polsce 'policy mix'" - powiedział Rybiński.
W przypadku Polski "policy mix" to połączenie restrykcyjnej polityki banku centralnego i łagodnej polityki fiskalnej rządu.
Rząd zobowiązał się do reformy częściowo zliberalizowanych sektorów paliwowego i telekomunikacyjnego, gdzie ceny dyktują dominujące na rynku spółki. Jednak zdaniem analityków dotychczas niewiele w tej sprawie zrobiono.
Analitycy ostrzegają również, że spodziewana obniżka stóp procentowych może wywołać nagły wzrost wydatków konsumenckich, który w ostatnich latach stał się głównym powodem wysokiej inflacji i powiększenia deficytu na rachunku obrotów bieżących.
"Zadłużenie polskich gospodarstw domowych jest względnie newielkie, dlatego konsumenci czekają na możliwość do zaciągnięcia pożyczek" - powiedział Madi z Morgan Stanley.
Pożyczki konsumenckie wzrosły w zeszłym roku o 32 procent do 48,2 miliarda złotych mimo, że w okresie od końca 1999 roku do połowy 2000 roku poziom stóp procentowych wzrósł o 600 punktów bazowych. W samym 1999 roku zadłużenie konsumenckie wzrosło o 53 procent.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))