Andrzej Polaczkiewicz: bez euforii o inwestycjach zagranicznych

Polaczkiewicz Andrzej
opublikowano: 1999-03-02 00:00

Andrzej Polaczkiewicz: bez euforii o inwestycjach zagranicznych

Prezes Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych obwieścił o niebywale dynamicznym rozwoju tych inwestycji w Polsce. Tak oceniono kwotę 10,1 mld USD inwestycji bezpośrednich. Oznaczałoby to, że w ostatnim roku zainwestowano aż 30 proc. wszystkich kapitałów z dekady lat dziewięćdziesiątych. W retoryce „szybkiego i dynamicznego wzrostu” dopatruję się jednak echa minionego okresu i dochodzę do wniosku, że metodologia liczenia BIZ (bezpośrednich inwestycji zagranicznych) nie jest zbyt precyzyjna. A już na pewno posługiwanie się przez rządową agencję kwestionariuszami intencji firm zagranicznych oraz danymi izb przemysłowo-handlowych prowadzi do mylnych i mało konkretnych wyników.

STRUKTURA zagranicznych inwestycji była dla polskiej gospodarki wysoce niekorzystna. Zagraniczni inwestorzy lokowali swoje pieniądze przede wszystkim w takich działach, jak bankowość, finanse czy hipermarkety. Kapitałowo inwestowano w istniejące przedsiębiorstwa o bardzo wysokiej dochodowości, na przykład w browarnictwo. Natomiast ciągle nie widać inwestorów dla naszych flagowych przedsiębiorstw z branży hutniczej, górnictwa czy petrochemii. Wręcz przeciwnie — jeden po drugim inwestorzy wycofują się z negocjacji. Podobnie ma się rzecz w rolnictwie — według PAIZ, plany inwestycyjne obcego kapitału sięgają kwoty tylko 8 mln USD. W sferze produkcyjnej odnotowujemy przy tym najgorsze ze zjawisk — obcy kapitał lokuje się głównie w branżach pracochłonnych. Wiadomo, że po wyczerpaniu się rezerw łatwo dostępnej i taniej siły roboczej jego część opuści nasz kraj, szukając miejsca na tańszych rynkach.

DYNAMIKA inwestycyjna w sferze obrotu detalicznego jest powszechnie znana. Zagraniczni operatorzy handlowi prześcigają się w wielkości nakładów do tego stopnia, że w ub. roku aż 15 proc. wszystkich inwestycji w Polsce ulokowano właśnie w tej sferze. Zjawisko to ujawnia nasze luki prawne — w Europie rozwój sieci hipermarketów podlega precyzyjnym regulacjom, łącznie z administracyjnym trybem wskazywania lokalizacji.

PRZY OCENIE BIZ-ów nie należy zapominać o działaniach państwa wspierających polskie inwestycje za granicą. Właśnie w krajach o względnej taniości siły roboczej czy obfitości surowcowej należy upatrywać naszych szans wyjścia z marazmu restrukturyzacyjnego przemysłu ciężkiego. Zrobiła tak m.in. Japonia, która po okresie boomu inwestycyjnego u siebie, ulokowała ten uciążliwy przemysł u biedniejszych sąsiadów. Wszak inwestycje zagraniczne to nie tylko inwestycje napływające do Polski, ale także wypływające — o czym PAIZ dotychczas zapomniała.

NIEKORZYSTNA struktura inwestycji zagranicznych prowadzi do wniosku, że tak zwany klimat inwestycyjny nie jest w naszym kraju najlepszy. Wiodącą rolę w jego kształtowaniu odgrywa przejrzystość i stabilność prawa, a w tym zakresie Polska notuje się w międzynarodowych rankingach coraz niżej. Postępuje biurokratyzacja działalności gospodarczej, wstrzymywane są niezbędne regulacje prawne — brak jest ustawy o samorządzie gospodarczym, nowej ustawy o podatku dochodowym, o VAT, o nabywaniu nieruchomości przez inwestorów, itp. Powoduje to, że nie udaje się nam przyciągnąć kapitału, który wchodziłby do dziedzin technologicznie intensywnych bądź do branż o długotrwałej stopie zwrotu nakładów — na przykład do programu budowy autostrad.

WSZYSTKO to wymaga poważnej dyskusji. Aby tak się stało, powinna powstać obligatoryjna i powszechna reprezentacja samorządu firm zagranicznych, której dzisiaj wyraźnie brakuje. Inwestorzy zagraniczni skupieni w dobrowolnych, lecz słabych izbach przemysłowo-handlowych prezentują niepełną wiedzę o BIZ-ach. Rządowa PAIZ ciągle nie ma partnera do dyskusji oraz bazy do pozyskiwania wiarygodnych danych.

Andrzej Polaczkiewicz jest ekspertem PTE i wieloletnim działaczem izb przemysłowo-handlowych w Polsce