Fani gadżetów z nadgryzionym jabłkiem w logo czekali na tę premierę z wypiekami na twarzy. Miało być inaczej niż zwykle, przełomowo. A jak było? Podczas pieczołowicie wyreżyserowanej wirtualnej prezentacji, której momentami brakowało naturalności, koncern pokazał kilka nowych iPhone'ów. Wbrew obawom nie są to stare modele poddane lekkiej kosmetyce. Premiera zorganizowana przez Apple’a w zasadzie potwierdziła większość plotek krążących po rynku od kilku miesięcy. Pierwszą zmianę zauważycie już w momencie otrzymania pudełka ze smartfonem, bo producent nie będzie już wkładał do nich słuchawek na kabel i ładowarki.

Oficjalnie chodzi o troskę o środowisko. Dzięki takiemu ruchowi można jednak nie tylko zaoszczędzić na transporcie mniejszych pudełek, ale także skusić klientów na bezprzewodowe słuchawki AirPods czy produkty sygnowane marką Beats. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie pudełka są jednak najważniejsze w przypadku iPhone'ów 12. Apple wprowadził największe zmiany stylistyczne od 2017 r. i powrócił trochę do przeszłości, a mianowicie przypomniał użytkownikom ramki używane wcześniej m.in. w iPhonie 4. Zamiast zaokrąglonych boków stosowanych w ostatnich modelach mamy teraz kanciaste. To, że Apple może już sięgać do spuścizny dizajnerskiej poprzednich, trochę zapomnianych, gadżetów, świadczy o tym, że czas w technologii biegnie jednak szybciej niż w innych branżach.
Tak czy owak nowe „dwunastki” przypominają trochępodrasowane i większe „czwórki” sprzed lat. Skoro przy rozmiarach jesteśmy, to Apple tym razem postanowił wziąć pod skrzydła każdy gatunek klienta. W nowej ofercie znajdą coś dla siebie osoby lubiące duże ekrany, jak też fani małych smartfonów, w dawnym stylu. Podstawowy iPhone 12, czyli model, który jest najbliżej określenia „dla każdego”, ma wyświetlacz o przekątnej 6,1 cala. Taką samą szybkę ma podrasowany iPhone 12 Pro, dysponujący dodatkowo m.in. systemem trzech obiektywów. Oprócz tego na półce wylądują jednak również iPhone 12 mini z wyświetlaczem 5,4 cala i potężny iPhone 12 Pro Max wyposażony w skaner LiDAR, dzięki któremu technologia rzeczywistości rozszerzonej będzie jeszcze bardziej rzeczywista, a robienie niezłych portretów w trybie nocnym możliwe.
Wszystkie mają najnowszy procesor A14 Bionic, można je ładować przez zasilacz na kabel lub ładowarką bezprzewodową MagSafe, oczywiście złapią sieć 5G, a ponadto otrzymały też warstwę Ceramic Shield z przodu. Producent zapewnia, że czterokrotnie zwiększył odporność na upadki.
„Przedstawiamy Ceramic Shield. Połączenie szkła z nanoceramicznymi kryształami twardszymi od większości metali. Proste, prawda? Wręcz przeciwnie, bo ceramika jest nieprzezroczysta, ale dzięki dobraniu odpowiedniego rodzaju kryształów i stopnia krystaliczności udało nam się opracować formułę nadającą temu materiałowi maksymalną wytrzymałość przy zachowaniu przejrzystości” — tłumaczy Apple na stronie.
Krytycy stwierdzą, że ten cytat brzmi jak marketingowy bełkot i trudno nie przyznać im racji. Apple nie pierwszy raz opisuje swoje gadżety, jakby były sprzętem, który może użytkownika zabrać w kosmos, ale z drugiej strony, wyniki dowodzą, że taka taktyka działa, bo iPhone ciągle jest rakietą wznoszącą wyniki koncernu. Poza tym zbijające się szybki w smartfonach to udręka wielu mniej ostrożnych użytkowników, więc każda innowacja i nowy sposób na wzmocnienie ekranu może być na wagę złota. Pewną innowacją jest też system ładowania MagSafe, dzięki któremu smartfony przyczepiają się magnetycznie do nowych ładowarek, tak jak zegarki Apple Watch do małych płytek ładujących. Apple nie byłyby sobą, gdyby także tutaj nie upiekł dwóch pieczeni na jednym ogniu.
Oprócz ładowarki za 199 zł można więc dokupić różne akcesoria, w tym etui z wbudowanymi magnesami, albo nawet portfel przylegający do obudowy iPhone'a. Nie masz więc w pudełku ładowarki, ale możesz dokupić coś, czego jeszcze nie było. Na koniec ceny. Apple doszedł do wniosku, że klienci lubią wybrzydzać nie tylko w kwestii rozmiarów ekranów, ale także ceny. W przeszłości tym, którym nie w smak było wydawanie dużej kasy na nowe modele, proponował poprzednie generacje albo budżetowego iPhone’a SE. Teraz rozpiętość jest większa, gdyż iPhone’a 12 mini można kupić w najsłabszej specyfikacji za 3599 zł, ceny iPhone 12 zaczynają się od 4199 zł, wersji Pro od 5199 zł, a Pro Max od 5699 zł. Ten ostatni, który będzie pewnie uwielbiany przez fotografów, w najlepszej wersji 512 GB kosztuje 7199 zł.