Artysta, który liczył czas

Ewa Bednarz
opublikowano: 2015-01-22 00:00

Roman Opałka był artystą światowej klasy, ale w Polsce nie doczekał się należnego mu uznania. Rozgłos przyniosły dopiero rekordy aukcyjne.

Światowa sława Romana Opałki nierozerwalnie związana jest z rozpoczętym przez niego projektem „Opałka 1965. Od jednego do nieskończoności”, który został przerwany przez śmierć artysty. To dzieło, z którym malarz związał się na dobre i na złe, i miał tego świadomość.

ZAWROTNE SUMY:
ZAWROTNE SUMY:
W grudniu ubiegłego roku jeden z obrazów Romana Opałki wylicytowano w Polsce za 1,75 mln zł. Rok wcześniej w londyńskim Sotheby’s za inną pracę artysty zapłacono równowartość ponad 3 mln zł.
Desa Unicum Marcin Koniak

„To zadanie na całe życie, bo ostatnia liczba, którą kiedyś namaluję, będzie oznaczać kres mego istnienia. Próbuję namalować coś, co nie było jeszcze namalowane. Namalować czas trwania jednej egzystencji” — mówił o swoim zamyśle.

Opałka podjął się czynu wielkiego dla artysty — oddania się jednemu dziełu, które miało odzwierciadlać rytm życia i zmierzać aż do jego końca. Była to też próba zdążenia do celu przed tym, co nieuniknione, a celem miała być biel tła, które wraz z liczeniem jaśniało od pierwotnie ciemnej szarości. Czysta biel nie została jednak osiągnięta — miała zajaśnieć wraz z odliczeniem liczby złożonej z siedmiu siódemek, tymczasem artyście nie udało się przekroczyć sześciu milionów.

Ceniony niedoceniony

Roman Opałka podporządkowywał się naturalnemu rytmowi życia i konsekwentnemu realizowaniu dzieła życia na ponad 45 lat, skazując się jednocześnie na współistnienie ze sztuką — utożsamienie się z nią aż do ostatnich dni. Obrazy, które powstawały w tym czasie, nazywał detalami, częściami większej całości. Pierwszy znajduje się w Muzeum Sztuki w Łodzi, inne co jakiś czas pojawiają się na rynku aukcyjnym. W Polsce pierwszy „Detal 2850826-2853920”

z 1965 r. został wylicytowany w 2002 r. za 41 tys. zł, za drugi „Detal 2890944-2910059” młotek przybił w grudniu ubiegłego roku już 1,75 mln zł. Rekordowa wycena odbiła się szerokim echem, choć rok wcześniej „Detal 143362-185085” wylicytowano w londyńskim Sotheby’s za 612 tys. GBP, czyli za ponad 3 mln zł, a w 2010 r., kiedy artysta jeszcze żył, jego tryptyk złożony „Detali” sprzedano w Christie’s za 803 tys. GBP. Było to najwyżej wylicytowane dzieło żyjącego polskiego artysty. To wszystko działo się jednak na Zachodzie, który docenił wielkość Romana Opałki już w latach 70., kiedy w Polsce niewiele osób dostrzegało jego geniusz.

Tu większego zainteresowania doczekał się dopiero pod koniec lat 90., choć na pewno nie tak wielkiego, na jakie zasługiwał. Opałka mimo to zawsze czuł się polskim artystą i podczas realizacji swojego projektu liczył po polsku, mimo że od 1977 r. mieszkał we Francji. Do Polski zaczął przyjeżdżać dopiero z początkiem lat 90.

Będzie drożej

Rekordowa cena obrazu liczonego Opałki będzie miała konsekwencje. Już rośnie zainteresowanie innymi, wcześniejszymi pracami artysty, które wcześniej nie zawsze były dostrzegane. Na grudniowej aukcji w Desie Unicum abstrakcję „Rouge et Noir” z 1959 r. licytowano od 38 tys. zł do 65 tys. zł, a olej z cyklu „Alfabet grecki” z wywoławczych 80 tys. zł do 110 tys. zł.

Ostatnia transakcja była jednak warunkowa, ponieważ cena nie osiągnęła dolnej granicy estymacji, czyli 140 tys. zł. Kilka dni później w Domu Aukcyjnym PolswissArt licytowano jednak „Lot Ikara” od 55 do 90 tys. zł. Wszystko wskazuje więc na to, że artysta wreszcie zostanie doceniony w Polsce przynajmniej przez grono kolekcjonerów.