AWRSP ZATRZYMA DOBRY MATERIAŁ HODOWLANY

Izabela Kudelska
opublikowano: 1999-08-11 00:00

AWRSP ZATRZYMA DOBRY MATERIAŁ HODOWLANY

Roszczenia dawnych właścicieli hamują prywatyzację stadnin

Z ponad trzydziestu polskich stadnin koni państwo chce zatrzymać tylko kilka, dysponujących najcenniejszym materiałem hodowlanym. Reszta trafi w ręce prywatne. Sprzedaż wielu z nich będzie jednak niemożliwa do czasu wejścia w życie ustawy reprywatyzacyjnej i zaspokojenia roszczeń byłych właścicieli.

Stadniny koni najczęściej kojarzy się tylko z hodowanymi w nich zwierzętami. W rzeczywistości są one dużymi gospodarstwami rolnymi o powierzchni od jednego do trzech tysięcy ha. Posiadają budynki niezbędne do hodowli zwierząt oraz grunty rolne. Koni jest zwykle w całym przedsiębiorstwie niewiele.

— Mówiąc o prywatyzacji stadniny, mówimy o prywatyzacji całego majątku. Koń ma tu niewielkie znaczenie z punktu widzenia ponoszonych nakładów i osiąganych zysków. Odgrywa natomiast istotną rolę w kwestii hodowlanej — mówi Józef Urbański, kierownik sekcji hodowli i ewidencji w Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.

Długa droga

Prywatyzacja stadnin odbywa się w drodze przetargu publicznego. Zdaniem Józefa Urbańskiego, proces ten tak naprawdę rozpoczął się dopiero w 1999 r.

— Najpierw trzeba opracować program prywatyzacyjny. Uzasadnić dlaczego tę, a nie inną stadninę i w tej, a nie innej kolejności prywatyzujemy. Najpierw prywatyzuje się te, które mają największe problemy finansowe i są mniej istotne dla hodowli. Mimo że są zorganizowane w spółki i działają w oparciu o kodeks handlowy, to nie zawsze potrafią znaleźć się na rynku. Problemem jest finansowe zabezpieczenie funkcjonowania takiej firmy. AWRSP nie ma tytułu do dopłacania, więc spółka musi radzić sobie sama na rynku. Jeśli jej się to nie uda, wymaga dokapitalizowania i przeorganizowania. Wtedy jedyną drogą jest prywatyzacja. Poza tym i tak nie zamierzamy utrzymywać tylu stadnin, ile jest obecnie, czyli 32 — tłumaczy Józef Urbański.

Jego zdaniem, jedną z najważniejszych spraw jest odpowiedni wybór nowego właściciela majątku. AWRSP wybiera ofertę najbardziej korzystną finansowo. Jednakże nabywca musi wykazać, że ma możliwości finansowe, aby prowadzić hodowlę i zamierza ją świadomie prowadzić. AWRSP najczęściej udziela zgody na sprzedaż 100 proc. udziałów.

Dotąd sprywatyzowano dwie stadniny: Kurozwęki i Strzegom. W przypadku trzeciej — Plękit, w ciągu najbliższych dni ma dojść do podpisania aktu notarialnego.

Trudne początki

— Nabyliśmy trzy gospodarstwa w Strzegomiu: Żelazowa, Żółkiewka i Skarżyce. Oprócz tego dokupiliśmy jeszcze kilkadziesiąt hektarów łąk. Powierzchnia wynosi obecnie ponad 600 ha. Strzegom wyceniono, łącznie z całym wyposażeniem i majątkiem, na około 7 mln zł. Podstawą działalności jest produkcja roślinna, potem hodowla bydła i na końcu koni. Chcemy zintensyfikować produkcję roślinną. Prawdopodobnie zlikwidujemy hodowlę bydła. Jeśli chodzi o hodowlę koni, docelowo myślimy o 80 klaczach w dwóch gospodarstwach. W Żelazowej prawdopodobnie założymy oddział sportowy — przyznaje Janusz Romanowski, prezes zarządu Polskiej Korporacji Inwestycyjnej, właściciel Strzegomia.

W przypadku Kurozwęk majątek kupili spadkobiercy, konie zaś — spółka Klimczak.

Reprywatyzacja hamuje

Proces sprzedaży stadnin utrudnia brak ustawy reprywatyzacyjnej. W przypadku Widzowa — stadniny, która jako jedna z pierwszych została wystawiona do przetargu, pojawiły się roszczenia reprywatyzacyjne. W takim przypadku w grę wchodzi tylko dzierżawa. Jak twierdzi Janusz Romanowski, nikt nie będzie chciał ponosić dużych nakładów w sytuacji, gdy lada moment może się pojawić właściciel i zażądać zwrotu mienia.

W rękach państwa

AWRSP bada też wartość genetyczną koni zgromadzonych w danej stadninie. Jej zamiarem jest pozostawienie niektórych hodowli w rękach państwa. Mają one zapewnić pewną stabilność i zachowanie bazy genetycznej. W hodowli koni czystej krwi arabskiej taką rolę pełni Janów Podlaski, Michałów i stado ogierów Białka. W przypadku koni pełnej krwi są to: Kozienice i Krasne. Na tej liście znajdują się stadniny innych ras oraz stada ogierów. W rękach państwa pozostanie też stadnina koni Liski, w której hoduje się konia trakeńskiego. Także Racot, Walewice, Gładyszów, Nowe Jankowice, stado w Sierakowie, Dobrzyniewo, Kętrzyn, Starogard i Łobez nie zostaną na razie sprzedane.

— Polska hodowla wymaga jeszcze wielu zmian. Potrzebny jest kompleksowy program jej rozwoju, który skłoni poważnych inwestorów do zainteresowania się hodowlą sponsorowaną. Konieczne są też dotacje ze strony państwa lub preferencyjne kredyty, jakie przysługują każdej produkcji rolniczej. Do pełnego rozwoju niezbędny jest także zakup dużej ilości zagranicznego materiału hodowlanego i współpraca z zachodnimi hodowcami i jockey-klubami, aby można było część naszych najlepszych klaczy wysyłać za granicę —postuluje Janusz Romanowski.

W tym roku AWRSP chce sprywatyzować kolejnych kilka stadnin. W ostatnim okresie ukazały się już trzy ogłoszenia.

PANACEUM NA BEZROBOCIE: We Francji jedna klacz hodowlana tworzy 3,4 miejsca pracy. Wziąwszy pod uwagę słabiej rozwiniętą hodowlę w Polsce, może to być 1,5 miejsca. Około 800 klaczy w krajowej hodowli może zapewnić zatrudnienie dla ponad 1,2 tys. osób — wylicza Janusz Romanowski (po prawej), w towarzystwie Ryszarda Variselli, właściciela koni wyścigowych i sponsora wielu nagród na Służewcu.

POD KONTROLĄ: Józef Urbański, kierownik sekcji hodowli i ewidencji w AWRSP, przyznaje, że w rękach państwa pozostaną tylko te stadniny, które posiadają najbardziej wartościowy materiał hodowlany.