Kontrolowana przez państwo grupa chemiczna Azoty zatrudniła doradcę, który ma ją wesprzeć w kwestiach energetycznych. Już przystąpił do pracy - dowiedział się „PB”.
- Prowadzone jest wstępne rozeznanie, m.in. kwestii inwestycji w niewielkie reaktory atomowe. To bardzo wczesny etap - chodzi o zorientowanie się, jakie technologie mogłyby być wykorzystane, a także gdzie takie bloki mogłyby być zlokalizowane – mówi osoba znająca sprawę, chcąca zachować anonimowość.

Nasz rozmówca twierdzi, że w grę wchodzą małe reaktory o mocy 40-50 MW. Etap jest jednak tak wstępny, a perspektywa czasowa ewentualnej inwestycji tak odległa, że na razie nie ma mowy o rozmowach z potencjalnymi partnerami.
Nowa strategia pokaże całą prawdę
O atomowe pomysły, skalę ewentualnego zaangażowania finansowego spółki, terminy realizacji itp. zapytaliśmy Grupę Azoty. Otrzymaliśmy lakoniczną odpowiedź z biura prasowego: „w najbliższym czasie Grupa Azoty będzie publikować strategię na lata 2021-30, w której przedstawimy szczegóły dotyczące wszystkich istotnych planowanych projektów”.
Przypomnijmy, że dotychczasowy plan działania chemicznego koncernu obejmował lata 2013-20. Od siedmiu miesięcy Grupa Azoty działa więc bez strategii.
- W nowej strategii faktycznie powinna się pojawić wzmianka o możliwości wejścia Grupy Azoty w energetykę atomową, ale także inwestycji w wiatraki na morzu – potwierdza nasz informator.
Według niego realizacja takich projektów miałaby być związana z ewentualnymi inwestycjami Grupy Azoty w technologię tzw. zielonego wodoru i zielonego amoniaku (produkcja bezemisyjna).
Wielkie koszty, wielkie ryzyko
Analitycy są zaskoczeni. Jakub Szkopek z mBanku przypomina, że spółka od kilku lat prowadzi wielki projekt PDH, którego realizacja jest obecnie na półmetku. Ta inwestycja jeszcze długo będzie obciążać budżet Grupy Azoty.
- W tej sytuacji nie będzie jej stać ani na technologię zielonego amoniaku, ani tym bardziej na budowę elektrowni atomowej. Jedynym rozwiązaniem, gdyby spółka chciała uczestniczyć w takiej inwestycji, jest przyłączenie się do konsorcjum, które przygotowuje takie przedsięwzięcie. Naturalnie na pierwszy plan wysuwa się tu tandem Synthos-Orlen – uważa Jakub Szkopek.
Zdaniem Michała Kozaka z Trigon DM, choć kierunkowo pomysł budowy małego reaktora atomowego typu SMR na potrzeby Grupy Azoty jest słuszny, na przeszkodzie stoją ogromne koszty.
- Budżet Grupy Azoty jest bardzo napięty. Gdyby faktycznie miała zainwestować w reaktor atomowy, mogłoby to nastąpić nie w ciągu najbliższych lat, ale znacznie później – ocenia analityk.
Wzięcie na siebie kolejnej wartej kilka miliardów złotych inwestycji oznaczałoby dla spółki kolosalne ryzyko. Dlatego - w opinii Michała Kozaka - rynek nie przyjąłby takiej informacji dobrze.
Nierozwiązany problem emisji CO₂
Obaj analitycy przypominają, że emisja CO₂ jest wielkim problemem Azotów.
- W 2020 r. sięgała 7 mln ton, przy czym spółka musiała kupić certyfikaty na około 2 mln ton, co oznaczało wydatek rzędu kilkuset milionów złotych. Prawa do emisji drożeją, więc koszty ponoszone przez grupę będą coraz wyższe – mówi Jakub Szkopek.
Wzrostu kosztów spodziewa się też Michał Kozak. Oblicza, że koszty energii elektrycznej i cieplnej w Azotach sięgały w 2020 r. 650 mln zł. Za sam węgiel spółka zapłaciła w minionym roku około 400 mln zł. Dodatkowo koszty zakupu praw do emisji CO₂ sięgnęły około 500 mln zł.
Analityk z mBanku zwraca uwagę, że inni europejscy producenci nawozów, np. skandynawska Yara, starają się obniżać emisyjność. Robią to m.in. inwestując w tzw. zielony amoniak, czyli technologię, która – w odróżnieniu od tradycyjnej, opartej na gazie – jest bezemisyjna. Grupa Azoty nie poszła w tym kierunku. W jej dotychczasowej strategii nie było zresztą ani słowa na temat obniżania emisji CO₂.
- Nowa elektrownia, która jest teraz stawiania w Puławach, jest oparta na węglu, co oznacza, że jej uruchomienie nie obniży znacząco emisyjności spółki – mówi Jakub Szkopek.
To nie pierwszy pomysł na atom
Grupa Azoty o zaangażowaniu się w energetykę atomową myślała już kilka lat temu. W 2016 r., w związku z oczekiwaniami ówczesnego ministra energii, analizowano inwestycję w reaktor o mocy 300 MW. Gdy okazało się, że przedsięwzięcie kosztowałoby około 1,4 mld USD, na co Azotów nie było stać, temat zarzucono.
Dekadę temu podobny pomysł analizowały również zakłady w Puławach (było to jeszcze zanim formalnie powstała Grupa Azoty). Skończyło się jednak na bardzo wstępnych przymiarkach.
Współpracować przy budowie małych reaktorów atomowych w Polsce mają Orlen i Synthos. Warunki kooperacji mają być uzgodnione do końca tego kwartału. Planowane jest stworzenie spółki celowej - Orlen Synthos Green Energy, w której każdy z partnerów będzie miał 50 proc. udziałów. Spółka należąca do Michała Sołowowa ma wnieść do współpracy zawiązany w 2019 r. sojusz z General Electric Hitachi Nuclear Energy Americas (zakłada ona wdrażanie technologii małych reaktorów modułowych typu BWRX-300), wkład państwowego koncernu nie został na razie podany. Pierwszy tego typu reaktor mógłby powstać w Polsce w latach 2030-31.
Kontrolowany przez Sebastiana Kulczyka Ciech chce już do 2040 r. osiągnąć neutralność klimatyczną, a jednym ze sposób ma być inwestycja w magazyny energii oraz małe reaktory jądrowe. Spółka prowadzi już rozmowy z potencjalnymi dostawcami technologii. W grę wchodziłoby też międzynarodowe partnerstwo.
Azotów nie stać na samodzielne postawienie nawet niewielkiej elektrowni atomowej. Są w ręku skarbu państwa inne podmioty, które mogłyby i powinny to zrobić. Problem w tym, że ani firmy, ani państwo nie mają koncepcji współdziałania w tym i innych obszarach. Inwestycje są chaotyczne i nieprzemyślane.
Grupa Azoty powinna inwestować w obszarze szeroko rozumianej chemii, obejmującej także przemysł farmaceutyczny. Koncern powstał m.in. po to, by osiągnąć znaczną zdolność kredytową, rzędu 5-7 mld zł, właśnie z myślą o projektach chemicznych.