Azoty tworzą biznesplan dla fabryki prochu

Agnieszka Zielińska
opublikowano: 2025-01-07 20:00

Grupa chemiczna pracuje nad studium wykonalności inwestycji w fabrykę nitrocelulozy i prochów wielobazowych w Polsce. Przysłuży się to bezpieczeństwu kraju, ale producenta nawozów nie uratuje.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Polska się zbroi. Potencjał w rozwojowej branży, jaką stał się przemysł obronny, dostrzegły liczne firmy - wśród nich giełdowa Grupa Azoty. W listopadzie podpisała list intencyjny z Polską Grupą Zbrojeniową (PGZ), należącym do niej producentem amunicji Mesko i Agencją Rozwoju Przemysłu w sprawie zwiększenia produkcji materiałów wybuchowych w Polsce. Docelowo spółki mają stworzyć podmiot, który będzie odpowiadać za budowę fabryki nitrocelulozy i prochu.

Kluczowa rola

To strategiczna inwestycja, bo Polska nie produkuje prochu wielobazowego, który jest niezbędny we współczesnej armii. Musimy go kupować za granicą, w interesie naszego kraju jest więc uruchomienie własnej produkcji. Grupa Azoty będzie pełniła kluczową rolę w tym przedsięwzięciu jako producent nitrocelulozy - podstawowego składnika prochu.

Pierwszym krokiem ma być opracowanie studium wykonalności inwestycji, czyli biznesplanu dla nowej fabryki. Taki dokument powstaje już w Grupie Azoty.

- Odpowiadamy za opracowanie studium wykonalności - i to zadanie jest w trakcie realizacji. Jesteśmy na etapie analiz i ustalania ram przyszłej współpracy – informuje Paweł Bielski, wiceprezes Grupy Azoty w odpowiedzi na nasze pytania.

Potwierdza to PGZ, zastrzegając, że z uwagi na charakter projektu i stopień zaawansowania nie udziela szczegółowych informacji.

Paweł Bielski zapowiada, że w najbliższym czasie powstanie harmonogram działań, zapadną też decyzje w sprawie szczegółów inwestycyjnych i finansowych. Azoty rozmawiają już z potencjalnymi licencjodawcami technologii produkcji prochu.

Niedoszła inwestycja

Jeszcze stosunkowo niedawno nitroceluloza była produkowana w Polsce. Wytwarzały ją Zakłady Tworzyw Sztucznych Pronit w mazowieckich Pionkach. W 2000 r. firma upadła, ale produkcja była kontynuowana jeszcze do 2013 r. Obecnie jej część jest własnością Meska. W 2018 r. pojawiła się szansa na odtworzenie mocy fabryki. Mateusz Morawiecki, ówczesny premier, zapowiedział budowę nowoczesnej linii technologicznej do wyrobu nitrocelulozy. Przywrócenie produkcji prochu miało kosztować ok. 400 mln zł.

- Produkcja prochów wielobazowych w Pionkach jest dla naszego kraju strategiczna również z punktu widzenia bezpieczeństwa czy programów amunicyjnych, które są i będą realizowane - podkreślał latem 2023 r. Wojciech Skurkiewicz, ówczesny wiceszef MON.

Zapewniał, że fabryka realizowana w ramach Projektu 400 zostanie uruchomiona do końca 2024 r., co jednak nie nastąpiło. Jeszcze latem "Newsweek" opisał problemy związane z realizacją inwestycji, na którą - według informacji tygodnika - do tego czasu przeznaczono już 450 mln zł. Sprawą zajęła się wówczas krakowska prokuratura.

Skąd pomysł, by nitrocelulozę wytwarzały Azoty? Obecnie w zakładach grupy powstają m.in. surowce do produkcji stężonego kwasu azotowego, który z kolei jest jednym z głównych surowców do wyrobu nitrocelulozy.

- Jest ona podstawowym składnikiem prochów jednobazowych oraz prochów zaawansowanych, wielobazowych. Jej podaż w Europie wynosi 27 tys. ton rocznie, tymczasem analizy rynkowe wskazują, że do 2027 r. popyt wzrośnie do 48 tys. ton – wyjaśnia Paweł Bielski.

Grupa Azoty ma potencjał, by stać się znaczącym producentem nitrocelulozy. Rozwinąć się może także w innej produkcji związanej z przemysłem zbrojeniowym.

- Jesteśmy też dostawcą surowców dla większości europejskich producentów stężonego kwasu siarkowego, co pozwala nam produkować nitrozy, czyli gotowe mieszaniny reakcyjne – wyjaśnia wiceprezes.

Nitrozy są wykorzystywane w przemyśle farmaceutycznym, ale też w zbrojeniówce - do produkcji materiałów wybuchowych. Inne materiały niebezpieczne, które produkuje koncern, to saletra amonowa i roztwory azotanu amonu.

Wybuchowe zaległości

Nie tylko Polska musi pilnie zwiększyć moce w zakresie wytwarzania prochu. Wojna w Ukrainie ujawniła, że problem ma cała Europa. Zarówno produkcja, jak i zapasy materiałów wybuchowych na Starym Kontynencie, takich jak proch strzelniczy, trotyl i nitroceluloza, są niewystarczające. Prymusem w odrabianiu zaległości jest na razie Rumunia.

W ubiegłym roku Marcel Ciolacu, rumuński premier, poinformował, że pod Braszowem powstanie największa na naszym kontynencie fabryka prochu. Inwestycja ma być warta 400 mln EUR. Wiosną 2024 r. lokalne media przekazały, że Komisja Europejska w ramach programu na rzecz zwiększenia produkcji amunicji przeznaczyła na inwestycję Romarmu i niemieckiej firmy Rheinmetall 47 mln EUR.

Liczą się inne czynniki
Michał Kozak
starszy analityk Trigon DM

Na razie za mało wiemy na temat możliwej skali zaangażowania Grupy Azoty w produkcję materiałów wybuchowych, aby przewidzieć, jaki to będzie mieć wpływ na sytuację spółki. Pewne jest jednak, że nie rozwiąże to jej problemów.

Dla poprawy sytuacji Grupy Azoty kluczowe będą raczej decyzje Komisji Europejskiej dotyczące wprowadzenia ceł na import nawozów z Rosji i Białorusi. Jest szansa, że dzięki temu spółka będzie mogła wygenerować dodatnie wyniki, choć jej sytuacja jest na tyle trudna, że nawet w razie pozytywnej decyzji Brukseli konieczna może być ratunkowa emisja akcji.

Działania podjęte w ostatnim czasie przez zarząd, związane z wprowadzeniem planu naprawczego [przyniosły 350 mln zł oszczędności - red.], są na pewno pozytywne, ale skala oczekiwanej poprawy powinna być dużo większa, aby firma mogła utrzymać się na powierzchni. Ważnym czynnikiem będzie też ewentualna sprzedaż fabryki Polimery Police. Wstępna umowa z Orlenem i wykonawcą inwestycji obowiązuje do marca 2025 r. Pozycja negocjacyjna Grupy Azoty jest jednak zbyt słaba, aby udało się uzyskać dobrą cenę za te aktywa.

Od planów do realizacji jest daleko
Jakub Szkopek
analityk Erste Securities

Obawiam się, że rozpoczęcie produkcji nitrocelulozy i prochów wielobazowych na potrzeby wojska to odległa perspektywa. Może więc minąć wiele czasu, zanim to realnie przełoży się na wyniki finansowe Grupy Azoty. Firma na pewno ma odpowiednie know-how, żeby produkować materiały wybuchowe. To dobry pomysł na dodatkowy kierunek rozwoju biznesu, ale nie remedium na problemy.