Bank Handlowy SA musi przejąć detalistę

Paweł Zielewski
opublikowano: 1999-08-09 00:00

Bank Handlowy SA musi przejąć detalistę

ŁAKOMY KĄSEK: Powszechna Kasa Oszczędności Bank Państwowy jest zdecydowanym liderem dziesiątki największych banków detalicznych. Oprócz sieci placówek ogólnodostępnych, posiada także przedstawicielstwa, filie i agencje, w łącznej liczbie około 6400.

Fuzję BRE Banku i Banku Handlowego w Warszawie obserwatorzy już dawno rozłożyli na czynniki pierwsze. Zajmują ich przede wszystkim sprawy najważniejsze — potęga nowego banku, stworzenie inwestycyjnego giganta. Tymczasem jedna okoliczność jakby umyka ogólnej uwadze. Otóż powstanie nowego banku mocno zatrzęsie rynkiem detalicznym. Bank Handlowy SA, który narodzi się po fuzji BRE Banku i BHW, powstanie przede wszystkim po to, by stworzyć silną instytucję finansową, mającą największe szanse w rywalizacji o przejęcie PKO BP.

ZARÓWNO BRE Bank, jak i dzisiejszy Bank Handlowy pozbawione są bankowości prawdziwie detalicznej. Trudno nazwać takową Handlobank — detaliczne niby-ramię BHW. Handlobankowi, który wystartował z prawdziwym impetem, oferując i ustanawiając nowoczesne standardy obsługi drobnego klienta, dzisiaj wiele brakuje do szczęścia. Tak samo, jak jego klientom. Oferta kredytowa, oprócz karty kredytowej, jest właściwie żadna. Bankowość telefoniczną wprowadził już każdy szanujący się bank w Polsce. O sieci nie ma co wspominać — aktualnie liczy w całym kraju tylko 10 placówek. Nowy Bank Handlowy SA z założenia ma być instytucją dążącą do możliwie pełnej uniwersalności. Potrzebna jest do tego sieć placówek. Duża sieć. I tu zaczynają się schody. Teza, że Bank Handlowy SA powstaje dla wzięcia PKO BP, stopniowo zaczyna tracić na aktualności. Być może nowy gigant będzie musiał przejąć inny bank sieciowy. Pytanie tylko — który?

OSTATNIE koncepcje i deklaracje Ministerstwa Skarbu Państwa stawiają pod znakiem zapytania dotychczasowe plany sprywatyzowania PKO BP — detalisty giganta, posiadającego łącznie ponad 6 tys. placówek, oddziałów, przedstawicielstw, filii i agencji. Kupno tego banku, z jego stanem posiadania, to marzenie każdego inwestora z branży. Może się jednak okazać, iż tylko marzeniem zostanie. Ostatni pomysł na prywatyzację PKO BP jest z grubsza taki: niech ten bank drobnych ciułaczy pozostanie bankiem drobnych ciułaczy. Oznaczałoby to, że PKO BP nie dostanie jednego, silnego inwestora strategicznego, lecz grupę inwestorów stabilnych. Jego akcjonariuszami zostaną właśnie drobni ciułacze, a zatem będzie to bank należący do całej oszczędzającej części społeczeństwa.

PRZEFORSOWANIE tego pomysłu oznaczałoby przegraną BH SA już na starcie. Połączonych BRE Banku i BHW nie interesuje inwestycja nie dająca wymiernych efektów banku uniwersalnego. Dlatego też rynek spekuluje, jaki sieciowy bank mógłby w zastępstwie PKO BP znaleźć się na celowniku nowego giganta. Wiele sygnałów wskazuje na to, że może chodzić o Powszechny Bank Kredytowy. Tymczasem zarząd PBK oraz zarząd BA/CA — austriackiego inwestora strategicznego PBK — zdecydowanie twierdzą, że nikt nie zamierza sprzedawać tego banku komukolwiek. Na dowód tego oficjalnie ogłoszono połączenie PBK z polskimi oddziałami Banku Austria Creditanstalt. Oddanie PBK polskiej sieci zachodniego banku o niczym jednak nie świadczy. Dziwi natomiast postępowanie BA/CA jako inwestora strategicznego.

DOTYCHCZAS każdy zachodni bank, który wchodził do naszego systemu, starał się od razu przejąć większościowy, właścicielski pakiet akcji polskiego banku. Jeżeli nie udawało się tego zrobić — swój stan posiadania inwestor powiększał w krótkim czasie. Tak zrobili Irlandczycy z Allied Irish Banks czy Niemcy z Bayerische Hypo- und Vereinsbank. Tymczasem Austriacy są ostrożni — mają swoje 43 proc. w PBK i nie palą się do jakiekogokolwiek poważniejszego zakupu następnych akcji. Deklaracje o silnym związaniu się z PBK i oficjalne przekazanie placówek polskiemu bankowi mogą być działaniami mającymi uspokoić nastroje rynku. Nadal nie można wykluczyć, że PBK zostanie sprzedany. Spokój na rynku tylko temu pomoże.