Beaujolais nie musi być noveau

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2016-06-30 22:00

Aromat przypomina owocowego lizaka, a odcień wpada w fiołkowy, więc teoretycznie nic nie wskazuje na aktywa dla poważnego inwestora.

Nie minął miesiąc od ostatniej klęski, a w regionie Beaujolais kolejna pogodowa katastrofa. Tym razem uprawy splądrowały nie tylko grad i deszcz, ale też osunięcia gleby i porywisty wiatr — środowisko winiarzy dramatyzuje więc, że rocznik jest zagrożony, a inwestorzy zastanawiają się, czy ma ich to obchodzić, skoro jedyne, z czego słynie Beaujolais, to tanie beaujolais noveau.

Krótki termin

Na trzeci czwartek listopada przypada lokalne święto, a w barach w Lyonie rozlewany jest bieżący rocznik — wino określane jako „primeur” albo „noveau”, które zgodnie z tradycją wypada wypić do końca roku. W przeciwnym razie trunek może się zwyczajnie zepsuć, bo mowa o winach, których potencjał dojrzewania jest chyba najkrótszy z możliwych — co oznacza też, że alkohole zupełnie nie nadają się na długoterminowe aktywa. Lekkie i orzeźwiające wina powstają w procesie zakładającym bardzo szybką fermentację, a zaraz po jej zakończeniu trafiają do obiegu — nie mając co prawda rozbudowanej struktury ani możliwości długiego dojrzewania, ale przyjemne owocowe aromaty, do których śmiało zalicza się wiśnie, truskawki, gumę balonową i lizaki. Z punktu widzenia inwestora landrynkowa aura potrafi jednak regionowi zaszkodzić, bo łatwo przeoczyć, że poza wariantem „noveau” jest też wariant „cru”, który nie ma swojego modnego święta, ale może się starzeć kilka lat więcej.

Łatwe wina

Wina z wyższego segmentu pochodzą głównie z północy Beaujolais, a spore różnice między nimi wynikają wyłącznie z odmiennych procesów produkcji i warunków glebowych. Zgodnie z prawem, do wytwarzania win może być stosowany wyłącznie jeden szczep winogron — gamay — co dobrze zapamiętać, żeby czasem nie zapytać o odmianę, chcąc popisać się w barze. Z raportów o gradobiciu wyróżniają się natomiast takie nazwy poszkodowanych, jak Moulin-ą-vent czy Morgon — to jedne z dziesięciu terytoriów, z których zbierane są owoce do win z kategorii „cru”. Pomijając warunki atmosferyczne, produkcja w tym segmencie raczej zbyt ostro nie rośnie, ale przywiązywanie coraz większej wagi do jakości wymienia się już jako jeden z burgundzkich trendów. W zależności od rocznika, wina różnią się poziomami tanin — 2010 miał ich na przykład mniej, na czym ucierpiał jego potencjał starzenia, a 2009 więcej, ale straciły na tym lekkie, typowe dla beaujolais, owocowe nuty.

Metody, z jakich korzystają producenci win z wyższej półki, nie są już w żaden sposób przyspieszone, a znawcy są zgodni, że po kilku latach dojrzewania w butelce niektóre wina z gamay nabierają aromatów podobnych do pinot noir. Chociaż przepisy mówią, że zbieranie winogron w Beaujolais ma się odbywać tylko ręcznie — jak w Szampanii — ceny na rynku średnio podbijają luksusową wizję, bo nieźle oceniane wina nie przekraczają czasem 100 zł za butelkę. W związku z niepewnym horyzontem dojrzewania, stóp zwrotu też raczej nie sposób szacować, ale ryzyko pod wieloma względami jest niskie, bo lżejsze beaujolais słyną głównie z tego, że są łatwe do picia. © Ⓟ