Potrzebna edukacja, deregulacja i zachęty podatkowe — przekonuje branża TFI. Karty rozdaje rząd.
Trzeci filar jest wyjątkowo wątły — alarmowali eksperci w czasie Forum Funduszy Inwestycyjnych. Na koniec 2009 r. tylko 809 tys. osób miało indywidualne konto emerytalne (IKE) i zgromadziło na nich 2,2 mld zł. Tylko 1,1 tys. firm prowadziło dla pracowników pracowniczy program emerytalny (PPE) i odłożyło w nich 4,99 mld zł.
— Tylko 4 proc. Polaków jest w trzecim filarze — to tak, jakby tego produktu nie było na rynku — komentuje Jacek Socha, partner PricewaterhouseCoopers.
Na Węgrzech ten wskaźnik wynosi 32 proc. Wojciech Nagel, ekspert BCC, przywołuje przykład Wielkiej Brytanii, gdzie rząd podjął działania, by wszyscy pracownicy byli objęci programem emerytalnym (obecnie 50 proc.). Co zrobić, by u nas było lepiej?
— Potrzebna jest edukacja, by wzrosła skłonność do oszczędzania, deregulacja III filaru, szczególnie PPE, i zachęty podatkowe — wylicza Wojciech Nagel.
Marcin Dyl, szef izby zrzeszającej TFI, zauważa, że ostatnie działania rządu — podniesienie limitu wpłaty do IKE — nie przyniosły żadnego efektu, bo liczba kont spadła.
— IKE umiera, nasz bank wycofał się ze sprzedaży. Jeśli nie będzie ulgi, będą to robiły kolejne — dodaje Leszek Jedlecki, prezes ING TFI.
Ale nie wszyscy ekonomiści podpisują się pod petycją o ulgę dla oszczędzających.
— W obecnej sytuacji finansów publicznych wprowadzenie ulgi jest nieuzasadnione. Uszczupli dochody, a nie jest złotym środkiem do zwiększania skłonności do oszczędzania. Problem tkwi w głowach — badania pokazują, że świadomość Polaków co do wysokości przyszłych emerytur jest niepokojąco niska — mówi Wiktor Wojciechowski, ekspert FOR.
— Jeśli jest ulga budowlana czy na internet, to tym bardziej powinna być na III filar — odpowiada Jacek Socha.
— Państwo mówi: "obywatelu, o emeryturę martw się sam", bo zapewnia niski poziom świadczeń. Ulga to nie łaska, ona się należy, inaczej będziemy mieli do czynienia z nadmiernym fiskalizmem — mówi Piotr Góralewski, prezes TFI PZU.