W obawie przed zapowiadanymi przez opozycję demonstracjami białoruskie władze zapowiedziały, że pójdą na "wszelkie" ustępstwa wobec przedsiębiorców indywidualnych w pobieraniu podatku VAT na towary przywożone z Rosji.
Od 1 lutego tego roku zgodnie z białorusko-rosyjską umową, białoruscy handlowcy muszą płacić 18 procentowy podatek VAT od rosyjskich towarów. Umowa ta wywołała protesty obawiających się bankructwa bazarowych kupców.
Wiceminister podatków i opłat Wasil Kamienka w wywiadzie dla gazety "Sowieckaja Biełorussija" - organu administracji prezydenta - powiedział, że nie będzie wycofania się z białorusko-rosyjskiej umowy o pobieraniu podatku VAT. Podkreślił, że w okresie przejściowym, czyli przynajmniej w pierwszym półroczu tego roku, urzędy podatkowe będą iść wobec przedsiębiorców na wszelkie ustępstwa.
W celu opłacenia podatku VAT "będą honorowane wszelkie dokumenty: umowy kupna-sprzedaży towaru, czeki kasowe, kwity". Podatek VAT można płacić nawet na podstawie ustnej deklaracji o wartości zakupionego towaru.
Wiceminister Kamienka przyznał, że dotychczas tylko 411 przedsiębiorców handlujących rosyjskimi towarami zapłaciło podatek VAT, a około 3 tysięcy przedsiębiorców napisało oświadczenie o bezterminowym zawieszeniu działalności handlowej.
Jak informowały opozycyjne media białoruskie, we wtorek w południe na całej Białorusi mają się odbyć demonstracje drobnych przedsiębiorców bazarowych, niezadowolonych z nowego podatku. Demonstracje mają rozpocząć bezterminowy strajk kupców.
Stołeczni przedsiębiorcy zbiorą się na Placu Październikowym, blisko rezydencji prezydenta. Organizatorzy spodziewają się, że w akcji protestu w Mińsku weźmie udział około 50 tysięcy ludzi. Drobni przedsiębiorcy przeprowadzili na całej Białorusi 10 lutego jednodniowy strajk ostrzegawczy. Rozmowy z rządem nie przyniosłyjednak rezultatu. Jak informują media, przywódcy protestujących zapowiadają, że jeśli władze nie pójdą na ustępstwa, pojawią się hasła polityczne - dymisji rządu i ustąpienia prezydenta Aleksandra Łukaszenki.