Białoruskie znaki zapytania

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2020-09-08 22:00

Sytuacja za naszą wschodnią granicą na razie nie wpłynęła na biznesy polskich firm w tym kraju, ale przyszłość jest coraz mniej pewna

Od kilku tygodni — od sfałszowanych wyborów prezydenckich — na Białorusi trwają protesty społeczne, brutalnie tłumione przez milicję. Do akcji przyłączyły się m.in. załogi wielkich państwowych przedsiębiorstw: produkujących ciężarówki zakładów Belaz i MAZ, firmy chemicznej Biełaruśkalij czy Mińskich Zakładów Traktorowych. Dla gospodarki, która w ponad 60 proc. składa się z państwowej własności, strajki w nich mają szczególnie duże znaczenie.

PREZYDENT?:
PREZYDENT?:
Aleksander Łukaszenka rządzi Białorusią od 26 lat i chce to robić dalej. Oficjalne wyniki sierpniowych wyborów dają mu kolejną, szóstą już prezydencką kadencję, problem w tym, że rezultatów sfałszowanej elekcji nie uznaje kilkadziesiąt państw. Ewentualne sankcje mogą się odbić na białoruskiej gospodarce i kondycji działających tam firm.
Fot. Bloomberg

Polityczne kontrole

Sytuacja zaczyna być problematyczna także dla firm prywatnych, w tym zagranicznych.

— Specjalne, motywowane politycznie kontrole przeprowadzono m.in. w firmach rosyjskich. Najgłośniejsza była w Belgazprombanku — Wiktor Babaryka, jego prezes, który miał zamiar wystartować w wyborach prezydenckich, przebywa w areszcie. Doszło też do przeszukań w firmach technologicznych, takich jak Yandex, Viber czy Uber — mówi Andrzej Szurek, autor kanału ZEWschodu.

Efektem działań władz był wyjazd wielu specjalistów od IT, co utrudniło działalność różnych firm, a jak podkreślają eksperci z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, branża IT ma wyjątkowo duży, bo sięgający aż 6,1 proc., udział w białoruskim PKB.

— Podobnych przypadków specjalnych kontroli w przedsiębiorstwach z polskim kapitałem dotychczas nie odnotowano — mówi Andrzej Szurek.

Decyzje administracyjne

Choć podstawy prawne działania firm wciąż są takie same, to stabilność, która charakteryzowała prowadzenie biznesu na Białorusi, została mocno nadwyrężona. Niepokoi to naszych przedsiębiorców. Zwracają uwagę m.in. na to, że specjalną licencję, jaką musi mieć każda zagraniczna firma, aby wykonywać prace budowlane, można cofnąć decyzją administracyjną z dnia na dzień. To samo dotyczy pozwolenia na pracę dla obcokrajowców. O białoruski biznes i jego perspektywy zapytaliśmy Grupę Atlas, która jest na tym rynku obecna już od ponad 10 lat.

W 2009 r. kupiła większościowy pakiet firmy Taifun, a w kolejnych latach zainwestowała ponad 100 mln zł i rozbudowywała produkcję w Grodnie. Niestety, „z uwagi na wrażliwość tematu” odmówiła „PB” komentarza.

Wymagający rynek

Śnieżka zapewnia, że zatrudniająca kilkadziesiąt osób białoruska fabryka działa normalnie i na razie żadnych zagrożeń nie dostrzega. W ostatnim raporcie kwartalnym spółka napisała, że „musi liczyć się z możliwością wystąpienia sytuacji, które mogą negatywnie wpływać na jej wyniki. Wśród nich należy wskazać ryzyko związane ze słabą dynamiką rozwoju gospodarczego, wahania walutowe oraz z burzliwą sytuacją społeczno-polityczną”.

— Ten rynek zawsze był wymagający, jednak jesteśmy na nim już od 2003 r. i zdobyliśmy spore doświadczenie. Monitorujemy sytuację i obecnie nie dostrzegamy ryzyka, z którym byśmy sobie nie poradzili — mówi Aleksandra Małozięć, dyrektor ds. komunikacji Śnieżki.

Dla producenta farb Białoruś jest czwartym co do wielkości rynkiem (po Polsce, Węgrzech oraz Ukrainie) i odpowiada za około 4 proc. jej przychodów.

— Do tej pory nie odczuliśmy negatywnych skutków sytuacji społeczno-politycznejna Białorusi — twierdzi Anna Danek, dyrektor ds. eksportu w firmie CDRL, właścicielu marki Coccodrillo, dodając, że choć z powodu ulicznych protestów niektórym sklepom zdarzało się działać krócej, to sprzedaż w sierpniu była na zakładanym poziomie.

Słaby rubel

— Negatywnym zjawiskiem jest dla nas znaczące osłabienie białoruskiego rubla wobec najważniejszych światowych walut. To podnosi nasze koszty, ponieważ import na Białoruś rozliczany jest głównie w USD, zaś czynsze są nominowane w EUR — tłumaczy menedżerka.

Grupa CDRL nie miała żadnych problemów z zagranicznymi dostawami i nie przewiduje, aby miało dojść do jakichkolwiek utrudnień administracyjnych, nawet w razie wprowadzenia sankcji.

— Istotną datą z punktu widzenia prawnego będzie 5 listopada, wtedy zgodnie z konstytucją kończy się kadencja białoruskiego prezydenta. Jeśli Polska nie uznaje wyniku wyborów, to zasadne jest pytanie, jak zachowa się po 5 listopada i czy będzie akceptowała akty prawne wydawane po tym terminie przez białoruskie władze. Może mieć to też wpływ na działalność zagranicznych firm na Białorusi — uważa Andrzej Szurek.