W tym roku mija ćwierć wieku od momentu, gdy portugalskie Jeronimo Martins kupiło od Mariusza Świtalskiego dyskontową sieć Biedronka i zaczęło rozwijać ją na wielką skalę. Notowana w Lizbonie grupa jest teraz największą pod względem przychodów zagraniczną firmą w Polsce i ciągle szybko rośnie, ale jej zarząd twierdzi, że w tym roku w mniejszym stopniu będzie zwracał uwagę na wyniki.
— Sytuacja jest wyjątkowa i nieprzewidywalna, po raz pierwszy od 25 lat przyjeżdżając do Polski nie wiem, co będzie jutro, choć oczywiście wszyscy jesteśmy częścią Unii Europejskiej i NATO, co gwarantuje nam bezpieczeństwo. Mogę jednak podkreślić, że mamy zobowiązania wobec Polski i Polaków i jesteśmy zdeterminowani, by uczestniczyć w każdy możliwy sposób w pomocy uchodźcom i walce, która się toczy. Zatrudniamy w Polsce ponad 2 tys. pracowników z Ukrainy i jesteśmy gotowi zatrudnić ich więcej — mówi Pedro Soares dos Santos, prezes Jeronimo Martins.

Walka o udziały
W całym ubiegłym roku Biedronka miała 14,5 mld EUR (ponad 66 mld zł) przychodów, notując 1,34 mld EUR (6,1 mld zł) EBITDA, czyli zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację. W dwucyfrowym tempie rosła sprzedaż LFL, czyli bez uwzględnienia nowych sklepów, ale marża EBITDA lekko spadła. Jak będzie teraz?
— Nie podajemy oczekiwanego w tym roku poziomu marż. Zrobimy, co możemy, żeby opanować inflację i ograniczyć wpływ otoczenia na portfele konsumentów. Nie spodziewamy się zaburzeń w łańcuchu dostaw, ale koszty rosną, co widać szczególnie w przypadku zbóż, pasz, a więc pośrednio i mięsa. Mamy długoterminowe podejście, więc priorytetem nie jest obrona marży w krótkim okresie, tylko ochrona i umocnienie pozycji rynkowej — mówi Ana Luisa Virginia, szefowa finansów Jeronimo Martins.
Tylko w ubiegłym roku Biedronka zwiększyła udział rynkowy w Polsce o 1,6 pkt proc. Walka o jego dalsze zwiększane nie oznacza jednak, że podwyżek cen w sklepach da się uniknąć.
— Dostawcy borykają się z bezprecedensowym wzrostem kosztów transportu, energii i surowców. Mimo to nasz koszyk drożeje w tempie niższym niż inflacja. W cenach detalicznych jest to odczuwalne w mniejszym stopniu, bo ceny na półkach podnosi się w ostatnim możliwym momencie — mówi Luis Araujo, prezes Biedronki.
Szef sieci w Polsce podkreśla, że w jej asortymencie duży (bliski 40 proc.) udział mają marki własne, które drożeją wolniej.
— Uważam, że Biedronka jest w stanie kontrolować wzrost cen, broniąc wyniku i jednocześnie odpowiadając na potrzeby konsumentów. Spodziewam się też, że ceny energii i paliwa w kolejnych miesiącach się ustabilizują, więc koszty będą ewoluować w pozytywnym kierunku — mówi Luis Araujo.
Plany inwestycyjne
Biedronka zapewnia portugalskiej grupie ponad dwie trzecie przychodów i zysków. Jeronimo Martins prowadzi też działalność w Portugalii i Kolumbii, a od kilku lat przymierza się do ekspansji w regionie Europy Środkowej i Wschodniej, która miała być nadzorowana z Polski.
Tuż przed wybuchem pandemii prezes koncernu zapowiadał, że w ciągu 2-3 lat sieć może pojawić się na kolejnym rynku, prawdopodobnie w Rumunii. Plany się jednak przesunęły — najpierw z powodu pandemii, a teraz wojny w regionie.
— Nie zrezygnowaliśmy z naszych planów i wciąż widzimy możliwość ekspansji w Europie Środkowej i Wschodniej, ale oczywiście teraz sytuacja wymaga większej ostrożności. W kryzysie priorytetem jest gotówka — mówi Pedro Soares dos Santos.
Choć ekspansja w regionie przesuwa się w czasie, plany inwestycyjne w Polsce nie uległy zmianie. Biedronka zamierza w tym roku otworzyć mniej więcej tyle samo sklepów, co w poprzednim (około 135), do tego dojdzie około 30 placówek Hebe. Latem ruszy również kolejne centrum dystrybucyjne sieci.
— Do tego dochodzą wydatki na modernizację ponad 300 sklepów oraz inwestycje, związane z rozwojem działalności w internecie. Łączne nakłady inwestycyjne w Polsce w tym roku sięgną około 500 mln EUR — mówi Ana Luisa Virginia.
Nowe sklepy i centrum dystrybucyjne będą wymagały też nowych pracowników. Sieć szacuje, że zwiększy zatrudnienie w Polsce o około 3 tys. osób.