
Pasja do tworzenia pięknych rzeczy jest rodzinna – ich dziadek był szewcem, w rodzinie krąży anegdota o różowych kozakach, które zrobił dla mamy założycielek Bizuu. Z obawy przed niepewną przyszłością siostry wybrały jednak inne kariery.
– Pochodzimy z porządnego poznańskiego domu. Rodzina chciała, żebyśmy miały stabilne zawody, ale już w dzieciństwie, kiedy chodziłyśmy z mamą do krawcowej, złapałyśmy bakcyla mody – mówi Blanka Jordan.
Zwycięstwo pasji

Blanka Jordan skończyła prawo, zrobiła aplikację radcowską. Wkrótce potem urodziła dziecko. Na urlopie macierzyńskim poczuła, że zamknęła pewien etap życia i już nie wróci do kancelarii. Dla Zuzanny Wachowiak architektura było pasją, która jednak przegrała z miłością do projektowania mody.
Siostrom brakowało na polskim rynku ubrań, jakie same chciałyby nosić, i postanowiły to zmienić. W 2010 r. powstały ich pierwsze projekty. Jedno z początkowych, ważnych zamówień opiewało na sześć weselnych sukienek dla koleżanek. Zrobiły furorę. Wtedy siostry postanowiły przekuć niewinną pasję w biznes. Założyły firmę – Bizuu. Nazwa to akronim ich imion.
– W kieszeni miałyśmy 6 tys. zł, ale w głowach pełno pomysłów na nowe rzeczy. Kiedy uszyłyśmy pierwszą kolekcję, zdecydowałyśmy się wynająć niewielki lokal w Starym Browarze – wspomina Blanka Jordan.
– Obliczyłyśmy, że aby biznes był dochodowy, musimy sprzedać miesięcznie 15 sukienek. Tak dużo? Byłyśmy przerażone. Udało nam się to pierwszego dnia – mówi Zuzanna Wachowiak.
Kolorowo, pastelowo, dziewczęco

Tłumaczą, że to był moment, w którym Polki były już zmęczone sieciówkami i odchodziły od fast fashion, szukając czegoś innego, ciekawszego, zwracając uwagę również na źródło pochodzenia ubrań. A one nie szyły w Chinach, lecz w Poznaniu. Do tego miały zawsze bardzo klarowną wizję tego, co chcą robić – zależało im na marce dziewczęcej, kobiecej, oferującej głównie kolekcje ubrań na co dzień pełnych kwiecistych wzorów (potem rozszerzyły linie o ubrania na uroczystości i wielkie wyjścia). Bardziej od właściwie wypełnionej tabelki w Excelu liczył się dla nich zapał i wiara w powodzenie przedsięwzięcia.
Biznes rozkręcił się, gdy Agnieszka Szulim włożyła na pokaz Macieja Zienia czarną suknię z żakardowej wełny ich projektu. Zdjęcie prezenterki pojawiło się na łamach jednego z pism i sława marki wzrosła. Niebawem team uzyskał tytuł Kobiet Roku Glamour i trafił na kanapę Dzień Dobry TVN, a niedługo później siostry otworzyły butik przy Koszykowej w Warszawie.
– Miało być kameralnie, w końcu nie znałyśmy wielu osób z Warszawy, ale każdy zaprosił kogoś i rozkręciła się wielka impreza do drugiej w nocy – wspomina Zuzanna Wachowiak.
Odtąd regularnie otwierają nowe sklepy – w Trójmieście, Katowicach, co pół roku lub co roku gdzie indziej. W kolejne butiki inwestowały pieniądze zarobione w poprzednich sklepach.
– Nie jesteśmy korporacją, nie mamy wielkiego zespołu. Do niedawna same byłyśmy projektantkami, dopiero teraz mamy dział projektowy. Firma liczy 70 pracowników, niektórzy pracują z nami od początku. Mamy też dyrektora zarządzającego, który stara się, by firma, którą stworzyłyśmy, była stabilna i pomaga nam się rozwijać – mówi Blanka Jordan.
Dużo pracują, wypuszczają nawet kilka kolekcji rocznie, a każdą planują z kilkunastomiesięcznym wyprzedzeniem. Nieodmiennie słuchają intuicji, działają w zgodzie ze sobą, pozostając wierne pastelowym kolorom i kobiecemu stylowi. Pracą się podzieliły, biorąc pod uwagę temperament – Zuzanna Wachowiak jako architektka organizowała pokazy mody i czuwa nad wizerunkiem firmy, doświadczenie prawnicze Blanki Jordan pozwala jej zadbać o umowy i finanse.
Siła sióstr

Wydaje się, że kryzysy omijają Bizuu, któremu od lat udaje się twardo stać na nogach, ale właścicielki brandu przyznają, że to wszystko nie jest takie proste.
– Ten biznes jest trudny, bo zmienny, nie tak przewidywalny jak produkcja profili okiennych. Ta zmienność polega na trendach – rzeczy muszą być modne, dobrej jakości, a rynek zawsze weryfikuje nasze pomysły. Teraz, gdy firma się rozrosła, musimy brać pod uwagę upodobania klientów. W tym roku po raz pierwszy zrobiłyśmy badania fokusowe – mówi Zuzanna Wachowiak.
Obie zgodnie przyznają, że za sukcesem marki stoi to, że zaangażowały się w niego całym sercem i że są fighterkami. Walczą nawet w trudniejszych momentach i nie koncentrują się na czarnych scenariuszach. Pomocne jest także to, że są siostrami.
– Mamy do siebie zaufanie, wspólny biznes jeszcze bardziej motywuje nas do spędzania czasu razem. Gdybyśmy były osobno, mogłybyśmy poddać się dawno temu. Ważne chyba jest też to, że nie chciałyśmy odnieść sukcesu oddzielnie, lecz jako firma. Nie podawałyśmy nawet swoich nazwisk w jej nazwie. Dużo w tym wszystkim naszej wspólnej pracy, pokory, współdziałania – twierdzi Blanka Jordan.
Rodzina jest najważniejsza

Co przed nimi? Chciałyby wejść ze swoimi projektami na rynki zagraniczne. Uważają, że ich bagaż zawodowych doświadczeń powinien to ułatwić. Ciągle rozwijają też sprzedaż online. Ale nie zapominają o swoich pasjach.
– Kocham sporty wodne, kitesurfing, ale też jogę. Bardzo lubię podróżować do miejsc ukrytych daleko poza Europą, ale i do tych nieoczywistych w Europie – twierdzi Blanka Jordan.
– Mówią, że jeśli praca jest twoją pasją, nigdy nie będziesz pracować. Wciąż kocham kupować zagraniczne magazyny poświęcone trendom wnętrzarskim, ale teraz koncentruję się na modzie. Oprócz tego obie jesteśmy bardzo rodzinne. Mamy też starszego brata, dużo czasu spędzamy wszyscy razem. Nawet teraz mamy przed sobą wspólne wakacje, zaszyjemy się rodzinnie w lesie nad morzem i naładujemy baterie – kończy Zuzanna Wachowiak.

