Mała gmina chce mieć własnego „bitcoina”. Były burmistrz, który chce pozostać anonimowy, planuje uruchomić w sieci lokalną kopalnię kryptowalut.

— Nie będzie to oczywiście projekt samorządowy, chcemy jednak, żeby była to inicjatywa społeczna, w którą włączy się każdy mieszkaniec gminy, dokładając symboliczną złotówkę. Finansowanie chcemy pozyskać na zasadzie crowdfundingu. W sieci będziemy zachęcać mieszkańców do zainwestowania w projekt — mówi burmistrz.
Dodaje, że choć koszty inwestycji są duże, to częściowo pokryją je inwestorzy z międzynarodowych korporacji. Projekt ma też wsparcie naukowców. — Lokalna kryptowaluta wypromuje nas na całym świecie. Liczymy co najmniej na powtórzenie sukcesu bitcoina, choć zaczniemy skromnie, od inwestycji w technologię blockchain. Wspólnie z inżynierami i profesorami z lokalnej uczelni chcemy stworzyć, coś, czego w Polsce jeszcze nie było — mówi były samorządowiec.
Coraz więcej gmin ogłasza plany zorganizowania lokalnych walut.
— Chcemy uniezależnić się od państwa, ogłaszamy własny system walutowy. Nie będzie on konkurencją dla złotego, bo w rozumieniu prawa nie będziemy emitować pieniądza. Będzie to wirtualna waluta. Zaczniemy od przedsiębiorców, których będziemy zachęcać do płacenia sobie nawzajem za usługi w lokalnej walucie, np. lokalny fryzjer zapłaci nią w warsztacie samochodowym, a mechanik później wykorzysta ją np., by zamawiać inną usługę u innej lokalnej firmy — mówi wójt jednej z gmin na Podkarpaciu.
Nie ujawnia jednak, jakie zabezpieczenia będzie mieć system. W tzw. lokalne waluty inwestowały dotychczas prywatne firmy.
To jedna z naszych szokujących prognoz, tzw. czarnych łabędzi (wydarzenie bardzo mało prawdopodobne, ale o potencjalnie wielkich konsekwencjach)