Jak się ostatnio okazało, do podstępnych bordoskich roczników dołączył po latach dojrzewania 1975. Pozostając przez tyle czasu w chłodnych piwnicach, odrzucone wino zdążyło przygotować dla krytyków niespodziankę — poziom entuzjazmu w opiniach sprzed ponownej degustacji i tuż po niej jest tak nieporównywalny jak piłkarskie umiejętności równego rocznikowo Davida Beckhama na przedszkolnym boisku i na wielkim stadionie.

Dzisiaj trudno sobie to wyobrazić, ale w latach 70. bordoskie wina powstawały zupełnie inaczej niż obecnie, a ciągnąca się seria słabych roczników przyczyniła się do tego, że handlarze mieli o regionie całkiem odmienne zdanie niż dziś. W trudnych warunkach pogodowych nie zmniejszano ilości dojrzewających winogron, co jest teraz powszechne, a kiedy wina miały już leżakować, winiarzom zdarzało się nawet nie kontrolować ich temperatury.
Branży nie sprzyjał też ani światowy kryzys paliwowy, ani głośny skandal, w wyniku którego kilkunastu bordoskich pośredników zostało oskarżonych o stosowanie niedozwolonych praktyk. W takich okolicznościach inwestycyjny klimat uratować mogła chyba tylko pogoda — mroźniejsza wiosna 1975 r. w naturalny sposób zmniejszyła rozmiary upraw, a słoneczny czerwiec i upalny koniec lata podniosły w owocach poziom słodyczy. Chociaż we wrześniu nad region nadciągnęły ciemne deszczowe chmury, a w niektórych miejscach winorośle uszkodził nawet silny grad, wcześniejsze zbiory zakończono jeszcze w tym samym miesiącu.
Jak podaje Jane Anson, korespondentka „Decantera” z Bordeaux, według pierwszych ocen, wyprodukowane wtedy wino było znacznie bogatsze od kilku poprzednich roczników, ale poprzez wysoki poziom tanin mocno rozczarowywało cierpkością i szorstkością. Tak surowym opiniom, które zniechęciły wtedy większość pośredników i kolekcjonerów, dzisiejsi inwestorzy zawdzięczają jakąkolwiek możliwość zdobycia na rynku czterdziestoletniego wina. Taniny to natomiast grupa takich związków, które w roślinach pełnić mają funkcję ochronną, bo z uwagi na swój gorzki smak skutecznie odstraszają zwierzęta.
Zachowania winiarzy przeczą zwykle podobnym instynktom, bo taniny przedostają się pod ich kontrolą do przyszłego wina z rozgniatanych winogronowych skórek, a ich wysoka zawartość wymieniana jest jako główny element decydujący o potencjale dojrzewania. W 1975 r. odstraszyły jednak więcej gatunków, niż przewidywano, i sporo ze skrzynek przeleżeć musiało do czasu, aż krytycy postanowili zweryfikować poprzednie opinie po czterdziestu latach.
Cierpkość i gorzki posmak, których się wtedy obawiano, złagodniały, a zawartość tanin, której nie chciano, pozwoliła na to, żeby wino właściwie dojrzało. Reprezentacja krytyków przegrała więc w 1975 sromotnie, szczególnie że najlepszy dla rocznika prawy pomocnik nawet nie brał w tych rozgrywkach udziału.