Bruksela nieugięta dla stoczni

KAP
opublikowano: 2008-06-26 00:00

Związkowcy prosili o więcej czasu na prywatyzację, ale Bruksela jest nieugięta. Kto jest winien?

Związkowcy prosili o więcej czasu na prywatyzację, ale Bruksela jest nieugięta. Kto jest winien?

Wczoraj związkowcy ze stoczni w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie zorganizowali protest w Brukseli, bo zależy im, aby Komisja Europejska dała więcej czasu na prywatyzację. Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji, nie zostawiła jednak złudzeń — więcej czasu nie będzie. Dziś rząd musi dostarczyć do Brukseli stoczniowe plany naprawcze, a do połowy lipca musi wprowadzić do firm inwestorów.

W Brukseli nie obyło się bez zgrzytów. Z Neelie Kroes spotkali się związkowcy gdyńscy i zachodniopomorscy. Spowodowało to frustrację pracowników Stoczni Gdańsk, którzy zablokowali wejście.

— To było niepotrzebne zamieszanie. Neelie Kroes wyszła jednak do pracowników i potraktowała stoczniowców z Gdańska lepiej, niż traktuje ich nasz rząd — mówi Roman Gałęzewski, szef Solidarności w Stoczni Gdańsk.

Stoczniowcy podkreślają, że to nie Bruksela jest winna, że obecnie stocznie są na skraju bankructwa i rozpaczliwie muszą znaleźć inwestorów. Winą obarczają ten i poprzednie rządy, sprawujące władzę od 2002 r., czyli od upadku Stoczni Szczecińskiej Porta Holding.

— Obecny rząd kiepsko prowadził rozmowy ze Złomreksem. Inwestor wycofał się, nie ponosząc żadnych konsekwencji, a dziś resort skarbu jest pod ścianą i musi przyjąć każde warunki potencjalnych inwestorów. A my od lat mówiliśmy kolejnym przedstawicielom rządów, żeby prowadzili zdecydowane działania prywatyzacyjne, bo to jedyna szansa na restrukturyzację stoczni — twierdzi Marek Lewandowski, rzecznik Solidarności Stoczni Gdynia.