Jak zwykle jesienią brukselscy urzędnicy pokazują owoc swojej kilkutygodniowej pracy i prezentują prognozy na nadchodzące lata dla całej unijnej wspólnoty. Wnioski? Nie jest źle. Ożywienie gospodarcze w strefie euro i w całej Unii Europejskiej trwa już trzeci rok i powinno zostać utrzymane w kolejnych latach, mimo coraz trudniejszych warunków w gospodarce światowej.

— W perspektywie do 2016 r. wzrost gospodarczy się zwiększy, a bezrobocie i deficyty budżetowe — spadną. Jednak poprawa sytuacji nadal jest nierównomierna: w szczególności w strefie euro proces konwergencji nie następuje wystarczająco szybko — mówił na konferencji prasowej Pierre Moscovici, komisarz ds. gospodarczo-walutowych.
Dajemy radę
Unijni urzędnicy znów wystawiają nam dobre oceny i chwalą za wysiłek ostatnich lat, nie tylko jeśli chodzi o utrzymywanie wzrostu PKB, ale też oszczędne wydawanie publicznej kasy.
— Gospodarka polska powróciła do stabilnego wzrostu w ubiegłym roku i oczekuje się, że będzie wzrastać w tempie 3,5 proc. Jednocześnie nadal będzie spadać bezrobocie — mówi Valdis Dombrovskis, wiceszef Komisji Europejskiej (KE) odpowiedzialny za euro i dialog społeczny, zastrzegając, że to nie jest powód do osiadania na laurach.
— Trzeba utrzymać kurs reform i odpowiedzialności fiskalnej oraz jak najlepiej wykorzystać znaczne kwoty z europejskich funduszy strukturalnych i inwestycyjnych — podkreśla unijny urzędnik.
Tym bardziej że KE spodziewa się, że tempo ograniczania dziury w sektorze finansów publicznych w najbliższych latach będzie mniejsze, a deficyt będzie blisko unijnych limitów, bo na poziomie 2,8 proc. PKB. Przy próbach realizacji najkosztowniejszych punktów programów wyborczych rodzi to, zdaniem ekspertów, ryzyko, że znów wrócimy do unijnej procedury nadmiernego deficytu.
— Kluczową sprawą dla finansów publicznych jest odejście polityków od myślenia, że deficyt na poziomie unijnego limitu 3 proc. PKB jest optymalny. Nie jest. Ten poziom jest wciąż zbyt wysoki — mówi Ignacy Morawski, główny ekonomista BIZ Banku. Należy nadal oszczędzać, bo finanse nie są jeszcze na tyle zdrowe, żeby popuścić pasa.
— Moim zdaniem, cel minimum dla finansów publicznych to ścięcie deficytu w najbliższych dwóch latach do 2 proc. PKB. Plan ambitny — do 1 proc. — podkreśla ekonomista.
Już nie prymusi
Chociaż KE docenia solidne podstawy naszego wzrostu napędzane popytem krajowym, to już nie jesteśmy krajem o najwyższym tempie rozwoju w UE. Nadal znajdujemy się w czołówce, ale nie na pozycji lidera. W tym roku wyższe tempo wzrostu osiągną Irlandia, Czechy i Malta, a Rumunia zanotuje taką samą dynamikę jak Polska.
W dużej mierze będzie to jednak zasługa wcześniejszego załamania ich gospodarek. Cała unijna gospodarka powoli pnie się w górę i z roku na rok ma rosnąć szybciej.
Ryzyko to oczywiście ciemne chmury, które zebrały się nad Chinami i innymi krajami wschodzącymi, co może osłabić popyt na dobra produkowane na Starym Kontynencie.
— Wzrost gospodarczy w dużym stopniu napędzany jest tymczasowymi czynnikami, takimi jak niskie ceny ropy, słaby kurs euro i polityka Europejskiego Banku Centralnego. Strefa euro udowodniła odporność na czynniki zewnętrzne w rodzaju osłabienia koniunktury w handlu światowym i jest to pozytywne zjawisko — uważa Valdis Dombrovskis.
To nie znaczy jednak, że unijna rodzina może zejść ze ścieżki reform. — Główne wyzwania, przed którymi wciąż stoimy, to: niewystarczające inwestycje oraz zadłużenie publiczne i prywatne — podkreśla Pierre Moscovici, zwracając uwagę na pogarszającą się konkurencyjność europejskich gospodarek.