Budowlani tracą rynki
Negocjacje na temat warunków prowadzenia przez polskie firmy usług budowlanych na rynku niemieckim utknęły w martwym punkcie. Premier Jerzy Buzek wystosował w tej sprawie oficjalne pismo do kanclerza Niemiec.
Eksport usług budowlano-montażowych do Niemiec umożliwia międzyrządowa umowa z 1990 roku. Dzięki niej polskie firmy mogą zawierać na terenie Niemiec kontrakty o dzieło.
Wyjątkowa umowa
Podobne porozumienie między dwoma krajami jest w Europie czymś wyjątkowym. Pod jego adresem od początku z różnych stron padają słowa krytyki. Przeciwna jego istnieniu jest Komisja Europejska i wszystkie kraje UE, które domagają się od rządu niemieckiego podobnych przywilejów. Przeciwne są również niemieckie związki zawodowe.
Coraz więcej barier
Rząd niemiecki ulega tym naciskom, stopniowo wprowadzając nowe ograniczenia. Polskie firmy nie mogą np. prowadzić działalności na terenie wschodnich landów. Procedura zdobywania pozwoleń staje się coraz bardziej uciążliwa.
— Musieliśmy wycofać się z niemieckiego rynku. Obecnie prowadzimy prace budowlane tylko w krajach byłego ZSRR, gdzie zresztą także napotykamy problemy, ale nieco innego rodzaju — mówi proszący o anonimowość prezes dużej firmy budowlanej ze Śląska.
Według wyliczeń Eugeniusza Zawadzkiego, eksperta sejmowego Biura Studiów i Ekspertyz, eksport usług budowlanych z Polski do Niemiec w latach 1993-97 był działalnością deficytową, a łączna strata wyniosła około 1,8 mld zł.