Bulterier Solorza walczy do końca

Grzegorz SuteniecGrzegorz Suteniec
opublikowano: 2025-07-06 20:00

Radosław Kwaśnicki, który niedawno został głównym doradcą Zygmunta Solorza w głośnym sporze z dziećmi, zapowiada przejście do kontrataku. Prawnik wyspecjalizowany w sporach korporacyjnych w wywiadzie dla PB komentuje ostatnie wydarzenia w grupie miliardera, mówi o relacjach z szefem i ocenia sytuację prawną dotyczącą sukcesji.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- Co Radosław Kwaśnicki mówi o swoich relacjach z Zygmuntem Solorzem

- Kiedy spodziewa się rozpatrzenia przez sąd w Liechtensteinie apelacji ws. TiVi Foundation

- Jak komentuje wydarzenia na ostatnim ZWZ Cyfrowego Polsatu

- Dlaczego jego zdaniem przewodniczący ZWZ miał konflikt interesów

- Jaki, w jego ocenie duży błąd, popełnili pełnomocnicy dzieci miliardera

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

„Puls Biznesu": Czy to prawda, że jest pan głównym doradcą Zygmunta Solorza w konflikcie z dziećmi w sprawie sukcesji?

Radosław Kwaśnicki: Była to propozycja pana prezesa, którą przyjąłem z dużą satysfakcją, a równocześnie świadomością wynikających z niej zobowiązań. Doradzam mu w sprawach korporacyjnych, w szczególności związanych z zagranicznymi fundacjami.

Jak rozumiem, nie działa pan sam, tylko ma jakiś zespół?

Prezes umożliwił mi kierowanie zespołem najlepszych specjalistów, jakich znam. Mamy mocny team, zdeterminowany, by chronić uzasadnione interesy Zygmunta Solorza. Wspierają mnie m.in. dwie najlepsze kancelarie w Liechtensteinie, topowa kancelaria austriacka i polska. Mam wolną rękę, swobodę działania i zasoby finansowe adekwatne do stojących przed nami wyzwań. Wszystkie działania są monitorowane na bieżąco i akceptowane przez pana prezesa, bez którego zgody nic się nie zadzieje. Niebawem będą widoczne efekty naszych działań i wówczas pojawią się w prasie nagłówki w stylu „Solorz kontratakuje”.

Czy pańska współpraca z Zygmuntem Solorzem rozpoczęła się w chwili upublicznienia konfliktu z dziećmi – to wówczas kancelaria RKKW zaczęła obsługiwać spółki z jego grupy?

Nasza znajomość zaczęła się już wcześniej w radzie nadzorczej PGE PAK Energia Jądrowa, w której zasiadałem z ramienia PGE. Nie mogę mówić o RKKW, gdyż już od kilku lat nie jestem w niej partnerem zarządzającym, a od blisko miesiąca pracuję dla pana Zygmunta Solorza na wyłączność, także jestem wyłączony z prac kancelarii.

Jak dobry kontakt ma pan z szefem, czy często panowie rozmawiają?

Bardzo dobry, rozmawiamy średnio kilka razy dziennie oraz regularnie spotykamy się osobiście i wtedy zazwyczaj pracujemy razem przez wiele godzin. Pan prezes jest bardzo wymagającym szefem, który mocno trzyma rękę na pulsie.

A częściej rozmawia pan z nim, czy jego żoną Justyną Kulką?

Często rozmawiam z obojgiem, najczęściej i najbardziej intensywnie pracuję jednak z panem prezesem.

Jak pan ocenia formę psychofizyczną Zygmunta Solorza? Powszechnie wiadomo, że zmaga się z chorobą.

Uważam, że jest w świetniej formie pod każdym względem. Niekiedy tempo pracy narzucane przez niego jest wyzwaniem nawet dla mnie. Pan prezes jest bardzo aktywny, pełni czynnie funkcje przewodniczącego rad nadzorczych w znacznej liczbie spółek, jest fundatorem, kuratorem i jedynym beneficjentem dwóch fundacji w Liechtensteinie, w których aktywnie korzysta z przysługujących mu praw, w tym czynnie uczestniczy w posiedzeniach rad tych fundacji. Bierze też, chcąc nie chcąc, aktywny udział w sporze rodzinnym. Jest zajętym i bardzo aktywnym człowiekiem, gdyż jego aktywność biznesowa bynajmniej nie ogranicza się do powyższego.

A dlaczego w takim razie nie wziął udziału np. w ostatnim ZWZ Cyfrowego Polsatu i nie otworzył zgromadzenia jako przewodniczący rady nadzorczej?

Przede wszystkim nie musiał tego robić, co jest oczywiste i wynika nie tylko z prawa i statutu spółki, ale też doświadczeń rynkowych. Nie zawsze przewodniczący rady nadzorczej otwiera walne, praktyka jest bardzo różna. Bieżące biznesowe sprawy skłoniły go, żeby poświęcić się innym, nie mniej ważnym zajęciom.

Podczas ostatniego zwyczajnego walnego zgromadzenia (ZWZ) Cyfrowego Polsatu odniosłem wrażenie, że po zmianie pełnomocnika TiVi Foundation strona konfliktu związana z Zygmuntem Solorzem, m.in. pan, była nieco w defensywie.

Ja nie mam takiego wrażenia.

Dlaczego był pan przeciwko kandydaturze Jarosława Kołkowskiego, pełnomocnika spółki Reddev, czyli większościowego akcjonariusza Cyfrowego Polsatu, i kontrolującej ją TiVi Foundation, na przewodniczącego ZWZ?

Mecenasa Kołkowskiego znam od lat. Kończyliśmy tę samą aplikację i to chyba nawet na tym samym roku. Zwracam jednak uwagę na jego mocne powiązania z mecenasem Pawłem Rymarzem, który reprezentuje pana Tobiasa Solorza, zarówno w sprawach prawnych, jak i w wypowiedziach dla mediów. Pan Kołkowski był przez kilkanaście lat współpracownikiem, wspólnikiem i prokurentem jednej ze znanych kancelarii, a kierował nią wówczas właśnie pan Rymarz. Z tego już choćby tylko powodu, a powodów jest znacznie więcej, uważam, że to działanie w konflikcie interesów.

Ale to duża kancelaria, miała wielu pracowników, a poza tym sam pan wspomniał, że też od lat zna się z Jarosławem Kołkowskim.

I tu trafia pan w samo sedno. Dlatego, że zdecydowanie inna jest relacja między kolegami z aplikacji, a inna między wspólnikami współpracującymi nieprzerwanie przez kilkanaście lat, co ważne, w relacji szef – podwładny, w której to mecenas Rymarz był przełożonym mecenasa Kołkowskiego. Ponadto pod koniec obrad sam mecenas Kołkowski potwierdził relację z mecenasem Rymarzem, wskazując wprost, jak dobrze się znają właśnie w relacji zależności zawodowej.

Czy o obiektywizmie i zmianie podejścia właściciela nie świadczy wynik głosowań, w którym wszyscy otrzymali absolutoria, a w trakcie walnego każdy miał równy dostęp do mikrofonu? Na październikowym walnym prowadzonym przez Jerzego Modrzejewskiego, bliskiego współpracownika Zygmunta Solorza, wyniki głosowań były jednoznacznie po myśli jednej ze stron konfliktu. Jego techniczny przebieg też pozostawiał wiele do życzenia, nie dawano np. mikrofonów przedstawicielom Tobiasa Solorza.

Nie było żadnych przeciwskazań, by mecenas Modrzejewski przewodniczył obradom w zeszłym roku, a ponadto – inaczej niż w tym roku w odniesieniu do kandydatury mecenasa Kołkowskiego – nikt przeciwko temu nie protestował. Zaś co do pańskiego pytania: patrząc na liczbę sprzeciwów zgłoszonych przez pełnomocników pana Tobiasa Solorza, to raczej do niego należy skierować postawione mi pytanie. Warto podkreślić, że także podczas ubiegłorocznego walnego zgromadzenia pełnomocnicy pana Tobiasa Solorza zgłaszali sprzeciwy. Ta postawa jest zatem już utrwalona, jak widać niewiele zmienia w praktyce i nie ma istotnego wpływu na spółkę.

W ubiegłym roku dzieci były usuwane z rad nadzorczych licznych spółek z grupy Zygmunta Solorza, teraz nie otrzymują absolutoriów w spółkach, w których prawa z akcji czy udziałów wykonują inne podmioty niż TiVi Foundation. To siłą rzeczy eskaluje konflikt.

Nie chciałbym wskazywać wprost, kto eskaluje konflikt, ale to działalność medialna drugiej strony sporu spowodowała, że giełdowa wycena spółek zaczęła mocno spadać jesienią ubiegłego roku. Mój klient ogranicza się do oświadczeń i odpowiedzi na konkretne pytania. Uważamy, że aktywność medialna nie służy interesom spółek, a pan prezes dba w pierwszej kolejności właśnie o interes spółek, ich menedżerów i pracowników oraz wszystkich akcjonariuszy.

Wróćmy do ostatniego ZWZ. Ostro zareagował pan na pytanie pełnomocniczki Tobiasa Solorza dotyczące korespondencji między Cyfrowym Polsatem a TiVi Foundation. Pańska reakcja sugerowała, że - pana zdaniem - druga strona ma dostęp do dokumentów, do których mieć nie powinna. Ale przecież dzieci mają przedstawiciela w radzie fundacji.

Dzieci nie są członkami rady fundacji. Nie ma więc możliwości, by ich pełnomocnicy powoływali się na dokumenty, do których mocodawcy nie mają dostępu. A jeśli jest inaczej, to był to duży błąd popełniony podczas ostatniego walnego zgromadzenia, który może być brzemienny w skutki.

Zamierza pan wyciągnąć konsekwencje prawne?

Analizujemy tę sprawę.

W maju sąd oddalił pozew Zygmunta Solorza. Była zapowiedź apelacji i co z nią?

Potwierdzam, że apelacja od wyroku pierwszej instancji została złożona 18 czerwca. Sam wyrok jest nieprawomocny, nieostateczny i niewykonalny. Sam z siebie nie stworzył żadnej nowej sytuacji prawnej. Nie było żadnych zmian w spółce, a pojawiające się w niektórych mediach opowieści o innej treści można włożyć między bajki, bo tam jest ich miejsce.

Pozew miał podważyć sukcesję dzieci. Skoro został oddalony, to chyba mamy do czynienia ze stanem go poprzedzającym, co oznacza, że sukcesja się dokonała.

Taka jest narracja drugiej strony, ale ona jest nieprawdziwa, o czym przed chwilą mówiłem, przedstawiając fakty dotyczące sytuacji w spółce.

Jestem Koziorożcem i jestem konsekwentny w działaniu, konsekwentni są też ludzie, których dobieram do współpracy. Nie ma co się ekscytować albo przesadnie martwić, że się wygrało czy przegrało w pierwszej instancji. Ważne jest to, jak się sprawa ostatecznie zakończy.

Radosław Kwaśnicki

Być może jest to stan tymczasowego zabezpieczenia do uprawomocnienia się wyroku. Kiedy, pana zdaniem, sąd rozpatrzy apelację?

Apelacja jest bardzo mocna, do czego podstawę dało uzasadnienie wyroku oraz nowe okoliczności faktyczne i prawne, które ujawniły się już po jego wydaniu. W najbliższym czasie apelacja powinna zostać dostarczona drugiej stronie. Druga strona ma maksymalnie 30 dni, żeby przekazać swoje stanowisko. Później zapadnie wyrok rozstrzygający sprawę, chyba że sąd apelacyjny cofnie ją do ponownego rozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji. Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, należy zakładać, że do końca roku apelacja powinna zostać rozpoznana.

Przybliżmy nieco czytelnikom pański dorobek zawodowy. Którą ze swoich historycznych spraw uważa pan za najważniejszą?

Wszystkie były ważne i każdą z nich dobrze pamiętam. Tutaj przywołam sprawę obrony Herbapolu Wrocław przed wrogim przejęciem, którą prowadziłem w latach 2008-11. Była o tyle ciekawa, że dzięki zaufaniu klienta doprowadziliśmy do sukcesu mimo przegranych w sądach niższych instancji. Wygraliśmy ostatecznie przed Sądem Najwyższym, który zmienił wszystkie niekorzystne wyroki i uznał nasze racje. Pamiętam nawet datę wyroku - 19 stycznia 2011 r. - bo tego dnia mam urodziny. Jestem Koziorożcem i jestem konsekwentny w działaniu, konsekwentni są też ludzie, których dobieram do współpracy. Ten przypadek pokazuje, że nie ma co się ekscytować albo przesadnie martwić, że się wygrało czy przegrało w pierwszej instancji. Ważne jest to, jak się sprawa ostatecznie zakończy. A często przegranie jednej bitwy wzmaga determinację, by wygrać wojnę.

Kim jest Radosław Kwaśnicki

Główny doradca Zygmunta Solorza w sporze o sukcesję to radca prawny z ponad 25-letnim doświadczeniem, absolwent studiów prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim i doktor nauk prawnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest ekspertem w dziedzinie sporów korporacyjnych. Specjalizuje się także w rynku kapitałowym oraz zawodowo przewodniczy walnym zgromadzeniom. Był wiceprzewodniczącym rady nadzorczej PKN Orlen, członkiem rad nadzorczych m.in. Enei i PKP. Obecnie zasiada w radach nadzorczych m.in. Sanoka Rubber i Creotechu Instruments. Pełni funkcję sędziego sądu giełdowego przy GPW w Warszawie oraz arbitra Stałego Sądu Polubownego przy Prokuratorii Generalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Niezależnych Członków Rad Nadzorczych.

Pełni też funkcję arbitra krajowego i międzynarodowego (m.in. w Sądzie Arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej, Sądzie Arbitrażowym przy Konfederacji Lewiatan i Sądzie Polubownym przy Związku Banków Polskich). Orzekał w Międzynarodowym Sądzie Arbitrażowym przy Międzynarodowej Izbie Handlowej – ICC w Paryżu.

Jest współzałożycielem kancelarii RKKW. Doradza w różnorodnych aspektach tworzenia i rozwijania firm rodzinnych. Jest wykładowcą na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, współautorem podręczników i komentarzy oraz publikacji poświęconych praktycznym aspektom prawa gospodarczego. Głośne sprawy prowadzone przez niego to m.in. obrona Herbapolu przed wrogim przejęciem czy sprawa Leszka Gierszewskiego, założyciela i prezesa Drutexu w sporze z ówczesną żoną. Radosław Kwaśnicki pomagał też PGiNG w sporze z Gazpromem. Sprawa zakończyła się w 2024 r., a dzięki niej Orlen stał się właściciel 100 proc. akcji EuRoPol Gazu.

Walka o sukcesję

Spór miedzy miliarderem Zygmuntem Solorzem a jego dziećmi wyszedł na światło dzienne we wrześniu ubiegłego roku, kiedy „Gazeta Wyborcza" opisała list do kadry zarządzającej czterech głównych spółek Zygmunta Solorza (Cyfrowy Polsat, Telewizja Polsat, Polkomtel, Netia) podpisany przez dzieci: Tobiasa Solorza, Piotra Żaka i Aleksandrę Żak. W liście dzieci miliardera wskazywały, że mają utrudniony kontakt ojcem „z powodu choroby". Nie mają pewności, gdzie przebywa, i są „poważnie zaniepokojone". Uczulały jednocześnie menedżerów, by ostrożnie przyjmowali „polecenia wydawane przez osoby, których niedawno nabyte uprawnienia w tym zakresie mogą budzić wątpliwości", oraz wstrzymali się z podpisywaniem dokumentów, „których legalności nie mogą być pewni". Według gazety dzieci miliardera były w ostrym sporze z Justyną Kulką, obecną partnerką, a od marca 2024 r. żoną Zygmunta Solorza. Niedługo później synowie miliardera zostali usunięci z większości rad nadzorczych kontrolowanych przez niego spółek. Osią sporu jest sukcesja, a w praktyce przekazanie władzy w dwóch zarejestrowanych w Lichtensteinie fundacjach: TiVi i Solkomtel, które pośrednio przez spółki zarejestrowane na Cyprze, kontrolują kluczowe spółki. Dzieci stały na stanowisku, że sukcesja formalnie dokonała się latem ubiegłego roku i teraz to one mogą rozdawać karty w grupie.

Sam Zygmunt Solorz w grudniowym wywiadzie dla „Forbesa" przyznał, że już w 2022 r. zapisał w statucie fundacji zarejestrowanej w Liechtensteinie, że w nagłych przypadkach dzieci mogą przejąć nad nią kontrolę. Takim przypadkiem mogłoby być m.in. nagłe pogorszenie stanu zdrowia, jednak - choć kwestia choroby miliardera była podnoszona w mediach - to nie ten zapis stał się podstawą uruchomienia procedury sukcesji. W opinii Zygmunta Solorza jego problemy zdrowotne zostały celowo rozdmuchane na potrzeby spraw sądowych, a troska dzieci jest fałszywa. Sukcesja ruszyła na podstawie dokumentów podpisanych w sierpniu 2024 r. W rozmowie z "Forbesem" twórca Cyfrowego Polsatu stwierdził, że został wówczas przez dzieci oszukany, przekazywane mu do podpisu dokumenty były bardzo skomplikowane, z odnośnikami do paragrafów innych dokumentów prawnych. Zarzucił dzieciom, że są niegotowe, niewdzięczne i chciały zbyt szybko dokonać korzystnych dla siebie zmian. Bardzo negatywnie ocenił też ich pójście do mediów i nagłośnienie sprawy.

W spółkach grupy trwają batalie prawne. W Polsce uchwały walnych zgromadzeń o odwołaniu dzieci czy braku absolutoriów są oprotestowywane. Najważniejsza bitwa toczy się jednak w Liechtensteinie. Pod koniec października sąd wprowadził kuratora do TiVi Foundation, która kontroluje m.in. Cyfrowy Polsat. Od tamtej pory zarówno Zygmunt Solorz, jak też jego dzieci nie mogą dokonywać zmian w statutach oraz składzie rady fundacji. Zasiada w niej obecnie wyznaczony przez sąd kurator Peter Schierscher, Zygmunta Solorza reprezentuje Tomasz Szeląg, a dzieci - Jarosław Grzesiak, wieloletni prawnik miliardera. W maju sąd w Liechtensteinie oddalił powództwo Zygmunta Solorza przeciw dzieciom w sprawie kontroli nad TiVi. Dzieci informowały wówczas, że postanowienia statutu fundacji uruchamiające nieodwołalną sukcesję są ważne. Z kolei otocznie miliardera podkreślało, że wyrok sądu I instancji nie zmienia niczego w stanie faktycznym. 18 czerwca złożono apelację.