Buty Gino Rossi ostro ruszyły w świat

Zbigniew Marecki
opublikowano: 2005-05-23 00:00

Słupska spółka intensywnie tworzy salony firmowe w kraju i za granicą. To zapowiedź zmian profilu działalności — z produkcyjnego na dystrybucyjny.

Spółka Gino Rossi powstała na początku lat 90. Utworzyli ją byli dyrektorzy Fabryki Obuwia Alka oraz ich wspólnicy z Włoch. Specjalizuje się w produkcji eleganckiego obuwia męskiego i damskiego ze średniej oraz wyższej półki.

— Przez ostatnie lata skupialiśmy się na wykreowaniu marki. Dzisiaj wiemy, że ten cel został osiągnięty. Teraz chcemy ją utrwalić — zapowiada Maciej Fedorowicz, prezes Gino Rossi.

Cel — 100 salonów

Plan zakłada otwarcie 100 salonów firmowych w całym kraju. Dotychczas powstało ich ponad sześćdziesiąt — własnych i na zasadzie franczyzy.

— Jest jeszcze wiele miast w Polsce, w których nas nie ma. Chcemy się tam pojawić — mówi prezes.

Prawie dwa lata temu spółka zaczęła też tworzyć sieć sprzedaży za granicą — ma pięć salonów na Litwie, dwa w Berlinie, po jednym w czeskiej Pradze, na Słowacji i na Węgrzech oraz w Toronto i Gruzji. Wkrótce powstaną następne — w Niemczech i Czechach. Plan rozwoju firmy przewiduje też wejście do wszystkich państw nadbałtyckich i Rosji.

— Dzięki tej strategii udział zagranicznej sprzedaży w całości obrotów w ciągu dwóch lat wzrósł do 20 proc. Chcielibyśmy ten proces przyspieszyć, ale stworzenie sklepów poza krajem jest bardzo kosztowne. W większości przypadków to wydatek około miliona złotych, a banki na takie przedsięwzięcia patrzą z rezerwą — tłumaczy Maciej Fedorowicz.

O stopień niżej

Od początku obecnego sezonu firma weszła także na rynek z nową linią obuwia G&R, przeznaczoną dla mniej zamożnego klienta.

— Reakcja rynku jest pozytywna. Dlatego nie wykluczamy, że będziemy też tworzyć sklepy z myślą o tej właśnie linii — wyjaśnia prezes.

Rosnąca liczba sklepów wymaga ciągłego poszerzania kolekcji. W sezonie Gino Rossi sprzedaje około 200 tys. par butów, z których 130-140 tys. produkuje we własnym zakładzie. Reszta pochodzi z Włoch. Dotychczas spółka współpracowała głównie z włoskimi stylistami. Teraz chce postawić na własne biuro projektowe.

— Zatrudniliśmy już czterech projektantów, ale potrzeba trochę czasu na wylansowanie ich projektów — dodaje Maciej Fedorowicz.

Umacnianiu marki ma służyć również rozbudowywanie działu dodatków — torebek, rękawiczek czy skórzanych kurtek. Do niedawna większość z nich pochodziła z importu, ale właściciele stworzyli już od podstaw spółkę zależną w Elblągu, która specjalizuje się w produkcji torebek.

Jednocześnie spółka skupia się na rozszerzaniu w Polsce sieci dystrybucji butów włoskiej firmy Geox, która produkuje obuwie „oddychające” i pochłaniające wilgoć.

Rozszerzanie działań handlowych coraz bardziej wpływa na zmianę charakteru firmy — z produkcyjnego na dystrybucyjny.

Maciej Fedorowicz uważa, że to naturalna zmiana.

— Tak się dzieje na świecie, że firma matka, która wykreowała markę, zajmuje się głównie tworzeniem kolekcji, a produkcja jest przenoszona tam, gdzie jest taniej — wyjaśnia prezes.

Zostaną w kraju

Gino Rossi nie ma zamiaru wyprowadzać produkcji poza granice kraju. Nie wyklucza jednak kooperacji.

— Naszymi partnerami w większości będą firmy miejscowe, z okolic Słupska — mówi prezes.

Plany spółki wymagają dużych nakładów. Dlatego właściciele Gino Rossi nie wycofują się z pomysłu wprowadzenia spółki na warszawską giełdę, który ujawnili w minionym roku. Planują, że dzięki emisji akcji uda im się zebrać nawet 50 mln zł.