Po najdłuższym w historii procesie Krajowa Izba Odwoławcza (KIO) uznała, że przetarg na wywóz i zagospodarowanie śmieci w dziesięciu dzielnicach Warszawy jest ważny. Sędziowie nie uznali żadnego z argumentów przeciwko wygranym — Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania (MPO) oraz Lekaro. Dla jednego z odwołujących — firmy Byś Wojciech Byśkiniewicz — sprawa nie jest jeszcze przegrana, mimo że trzeba było uiścić kilka milionów złotych wadium. Wartość spornychzamówień, rozstrzyganych przez KIO, wynosiła 544 mln zł.
— Złożyliśmy skargę do sądu. Wyrokowi KIO zarzucamy naruszenia prawa procesowego i materialnego. Podnosimy w uzasadnieniu argumenty rażąco niskiej ceny, ale też podtrzymujemy zarzuty przywoływane w procesie przed KIO, dotyczące m.in. zdolności finansowej MPO do należytego wykonania zamówienia. Wnosimy o stwierdzenie, że wyrok został wydany z naruszeniem ustawy Prawo zamówień publicznych — mówi Karol Wójcik, rzecznik firmy Byś.
Ratusz podpisał trzyletnie umowy z MPO i Lekaro. Docelowy system odbioru śmieci w całym mieście ruszy 1 sierpnia. Co, jeśli sąd wyda inny wyrok, niż KIO?
— Z publicznie dostępnych informacji o sprawie przetargu na zagospodarowanie śmieci w Warszawie wynika, że jeśli uwzględnione zostaną argumenty skarżących, sąd ograniczy się do stwierdzenia naruszenia przepisów ustawy. Teoretycznie skarżący nie zyskują wtedy wiele, ale może to stanowić podstawę odpowiedzialności odszkodowawczej — mówi Filip Balcerzak z kancelarii SSW Spaczyński, Szczepaniak i Wspólnicy.
Ratusz jednak takiej sytuacji się nie boi. — Przetarg był długo i drobiazgowo analizowany przez KIO. W uzasadnieniu odrzucono wszystkie argumenty stron skarżących. Liczymy, że sąd przychyli się do tego wyroku — mówi Agnieszka Kłąb z urzędu miasta.