W środę 10 lutego 2016 r. LPP otworzyło pierwszy sklep marki Tallinder. Dotychczas spółka zainwestowała w nią 25 mln zł.



— Liczymy, że osiągnie break-even za dwa lata. Plan na Polskę to około 30 salonów. Szacujemy, że średnia wartość paragonu wyniesie około 300 zł. W Reserved jest to 50 zł — mówi Hubert Komorowski, wiceprezes LPP. W nowej marce duże znaczenie ma odgrywać linia męska.
— Będziemy konkurencją dla Próchnika czy Vistuli — zaznacza Hubert Komorowski.
— Po co LPP wchodzi w wyższy segment rynku? Zauważyło, że rozwija się on lepiej niż ten, w którym działało dotychczas — podkreśla Marek Czachor z Erste Securities Polska.
Odzwierciedlają to kursy spółek na warszawskiej giełdzie. 11 lutego cena akcji LPP zsunęła się nawet do 5 tys. zł. To kurs najniższy od marca 2013 r. i o połowę niższy od magicznej granicy 10 tys. zł za akcję przekraczanej zarówno na początku, jak i w końcu 2014 r. Tymczasem papiery Bytomia i Vistuli Group, utożsamianych z męską odzieżą wizytową, są obecnie na pięcioletnich maksimach. Ich stopa zwrotu bije na głowę nie tylko LPP, ale również indeks szerokiego rynku WIG i sWIG80, w skład którego wchodzą. — W 2015 r. obie spółki wyróżniały się na tle branży wzrostem sprzedaży z metra kwadratowego. Dane o sprzedaży w styczniu 2016 r. wskazują, że ten trend jest podtrzymywany — mówi Maria Mickiewicz, analityczka ING Securities.
Mniej robotników
Analitycy zgodnie stawiają na dalszą poprawę wyników Bytomia i Vistuli. Ich zdaniem, klienci coraz częściej są w stanie zapłacić za ubranie więcej, oczekując w zamian wyższej jakości. Analitycy wskazują też na kwestie społeczne. Mężczyźni mają bardziej dbać o wygląd, a to oni są główną grupą docelową Bytomia i Vistuli (w Vistuli około 40 proc. zysku dostarcza jubilerski W.Kruk). Na to nakłada się spadek bezrobocia połączony ze zmianami w strukturze zawodowej. Efektem jest poprawa całego segmentu mody męskiej.
— To zjawisko można łączyć z liczbą osób pracujących w dużych miastach, kompleksach biurowych i handlowych, których w ostatnim czasie sporo przybyło. Polski pracownik to już nie tyko budowlaniec, ale również wykształcony specjalista, który potrzebuje do pracy włożyć garnitur czy koszulę i krawat — zaznacza Marcin Stebakow, dyrektor departamentu analiz DM Banku BPS. W kwestii krawata analitycy nie są jednak zgodni. Maria Mickiewicz uważa, że sukces Bytomia i Vistuli to efekt tego, że obok produktów typowo formalnych zaczęły wprowadzać do oferty wyroby z odrobiną luzu. — W ubraniach biurowych widać odejście od modelu stricte formalnej odzieży i obie firmy poszły w tym kierunku. Od pewnego czasu mają poszerzoną ofertę w obszarze smart casual — twierdzi Maria Mickiewicz.
Co ciekawe, wzrost kursów Bytomia i Vistuli zaczął się latem 2013 r., czyli wtedy, gdy rozważania o przyszłości OFE zaczęły spychać warszawskie indeksy w dół. Nie każdemu w segmencie męskiej odzieży wizytowej idzie jednak tak dobrze. Akcjonariusze Próchnika powodów do zadowolenia nie mają.
— W stosunku do Bytomia i Vistuli Próchnik jest kilka lat do tyłu, jeśli chodzi o restrukturyzację — twierdzi Marek Czachor. Poprawa sytuacji Bytomia i Vistuli to bowiem nie tylko efekt dopasowania się do gustów klientów, ale też zmian wewnętrznych. — Vistula borykała się z problemem wysokiego zadłużenia w zasadzie od momentu przejęcia jubilerskiego W.Kruka. Dopiero w końcówce 2013 r. udało się je zrestrukturyzować. Ze względu na zadłużenie i związane z tym niedostateczne zatowarowanie efektywność W.Kruka była poniżej oczekiwań, co wyraźnie udało się poprawić w 2015 r. Bytom natomiast wywodzi się ze spółki produkcyjnej i dopiero w końcówce 2013 r. pozbył się ostatniej fabryki, przekształcając się w firmę czysto detaliczną. Vistula ma jeszcze zakład produkcji koszul w Ostrowcu, ale odpowiada on za nieznaczną część sprzedaży całej grupy — przypomina Maria Mickiewicz.
Czynniki ryzyka
W kontekście zlecania produkcji innym, głównie zagranicznym podmiotom, ryzykiem dla spółek jest osłabienie złotego wobec euro i dolara. Przekłada się bowiem zarówno na ceny importu produktów, jak i czynsze, które najczęściej ustalane są w euro.
— Cały czas jest miejsce na poprawę wyników operacyjnych Bytomia i Vistuli po stronie efektywności sprzedaży na metr kwadratowy. Obie spółki są eksponowane na kurs euro i dolara, co może uderzać w stronę kosztową w tym roku. Należy jednak pamiętać, że ekspozycja na dolara w obu spółkach jest i tak relatywnie niska na tle branży. Stanowi 20-30 proc. kosztów zakupu — uważa Maria Mickiewicz.
— Kurs euro wzrósł, ale spółki mają perspektywy obniżenia stawek czynszów wyrażonych w euro dzięki poprawie sytuacji finansowej. Z tego powodu mogą też u włoskich dostawców tkanin uzyskać rabaty czy choćby korzystniejsze terminy płatności. Trochę gorzej jest z dolarem, który odpowiada za 20-30 proc. kosztów. Nie będzie to jednak tragedia, choć w części jubilerskiej Vistuli kurs dolara będzie bardziej widoczny — tłumaczy Marcin Stebakow.
Czynnikiem ryzyka może być też podatek od sieci handlowych. Analitycy uważają jednak, że mimo to wyniki „garniturowych” spółek ulegną poprawie.
— Vistula działa w dosyć interesującym segmencie rynku. Klienci trafiają do jej sklepów, bo szukają jakości. Jeśli jest popyt, to wiele kosztów, również wpływ kursów walutowych, można przenieść na klientów. Łatwiej będzie aktualizować ceny w tym segmencie niż w tym, na którym dotychczas koncentrowało się LPP, którego największym problemem jest popyt w Polsce — zaznacza Sylwia Jaśkiewcz, zastępca dyrektora wydziału analiz i rekomendacji DM Banku Ochrony Środowiska.